"Dziecko Rosemary" Iry Levina to przykład mistrzowskiego budowania suspensu: powoli, krok za krokiem narasta atmosfera strachu i paranoi, gdy w codzienne życie młodej pary wkrada się element niesamowitości. Ta opublikowana w 1967 roku powieść na stałe zapisała się we współczesnej literaturze grozy, nadal wywołując ciarki na plecach bez konieczności odwoływania się do krwawych i brutalnych scen. Siłą tej powieści jest zacieranie granicy między tym co znajome, zwyczajne, a tym co złowrogie: młode małżeństwo spełnia swoje marzenie wprowadzając się do wymarzonego mieszkania, gdzie dekoruje pokoje i przygotowuje się do powiększenia rodziny; sam budynek pełen jest przyjaznych starszych ludzi i jedyne, co może budzić grozę to przeświadczenie znajomego tytułowej bohaterki, że budynek ten przyciąga zło. W przeszłości mieszkały w nim siostry-kanibalki, a także mężczyzna zajmujący się satanizmem. Czy były to tylko przypadki? Jak długo potrwa sielanka Rosemary? Levin idealnie, powoli buduje atmosferę do dynamicznego finału, a minimalistyczny styl powieści pozwala skupić się właśnie na suspensie i emocjach Rosemary: kobiety rzeczywiście narażonej na niebezpieczeństwo czy popadającej w obłęd?
W posłowiu napisanym w 2003 roku Ira Levin zauważa, że "największe napięcie w horrorach występuje nie wtedy, gdy dzieje się coś strasznego, tylko zanim zacznie się dziać" (I. Levin, Vesper 2021). To stwierdzenie stanowi esencję "Dziecka Rosemary", przez co ciężko oderwać się od tej książki. Tę atmosferę niepewności, oczekiwania na rezultat Autor połączył z ciążą; to dziewięć miesięcy oczekiwania w pewnym strachu, który na kartach powieści potęgowany jest tym, że ciąża bohaterki przebiega w niepokojący sposób, że ciągle towarzyszy jej ból. Napięcie narasta stopniowo, początkowo będąc jedynie dziwacznym zachowaniem starszych sąsiadów czy nagłym sukcesem zawodowym jej męża - dopiero z perspektywy końca te drobne wydarzenia zaczynają układać się w całość; przechodzą z kategorii drobnych dziwactw i dziwnych zbiegów okoliczności w wydarzenia złowrogie.
W powieści horror ma wymiar przede wszystkim psychologiczny. Stopniowo obserwujemy jak marzenie Rosemary o wprowadzeniu się do pięknej (choć owianej złą sławą) kamienicy i powiększenie rodziny doprowadza do coraz większej izolacji kobiety - nawet otoczona przez ludzi czuje się sama, niezrozumiała: towarzyszy jej jedynie ból, który wszyscy bagatelizują. Levin podtrzymuje napięcie poprzez dwuznaczność: dopiero finał odpowie na pytanie, czy historia ma wydźwięk paranormalny, czy raczej opowiada o stopniowym popadaniu w paranoję. Levin mistrzowsko dawkuje informacje, by utrzymać suspens do ostatnich stron powieści. Co ciekawe, nawet znając zakończenie (np: z bardzo wiernej ekranizacji Polańskiego), nie odbiera to niczego z przyjemności czytania - od książki naprawdę trudno jest się oderwać! Uwielbiam właśnie taki rodzaj grozy: oparty nie na przemocy i gore, ale powolnym, precyzyjnie wykalkulowanym budowaniu suspensu, gdzie strona za stroną osoba czytająca uzmysławia sobie, że coś jest nie tak aż do kulminacyjnego momentu objawienia prawdy.
"Dziecko Rosemary" choć zasłynęło jako powieść o charakterze satanistycznym, nigdy nie stawia rytuałów w centrum. Elementy nadprzyrodzone wprowadzane są subtelnie i ciągle przeplatają się z wydarzeniami zwykłymi, codziennymi. To powieść, która skupia się na Rosemary - jej rosnącej bezradności, desperackich próbach ochrony nienarodzonego dziecka, odnajdywaniu w sobie siły, by walczyć z psychologiczną manipulacją, ze strony najbliższych. To tu znajduje się prawdziwa groza, piekło kobiet, które wcale nie wymaga elementu diabelskiego.
W parze z budowaniem suspensu idzie prosty, pozbawiony ozdobników styl powieści. Nadmierne szczegóły czy poetyckość odciągałaby uwagę od atmosfery powieści. W "Dziecku Rosemary" chodzi przede wszystkim o zestawienie prostego życia codziennego - oddanego właśnie za sprawą językowej prostoty - z czającymi się siłami zła; w ten sposób wtargnięcie elementu nadprzyrodzonego jest jeszcze mocniejsze, kontrastujące z prostotą codzienności. Świetnie sprawdzają się tutaj także dialogi, tworzące atmosferę autentyczności - co znów potęguje wrażenie zdrady, gdy na jaw wychodzi manipulacja, a nie troska o Rosemary. Budując swój horror psychologiczny Levin skupia się na relacjach międzyludzkich i ostatecznej zdradzie - a nie elemencie nadprzyrodzonym.
I tutaj dochodzimy do tego, dlaczego "Dziecko Rosemary" to ponadczasowa powieść. Z jednej strony to oczywiście diabelski horror, jednak skrywa pod spodem opowieść o prawach kobiet; o dynamice związanej z władzą w związkach, o autonomii. Najbliższe otoczenie Rosemary stara się przejąć kontrolę nad jej ciałem, a nawet ciąża - choć upragniona przez kobietę - jest wynikiem manipulacji. Nie tylko szatan, ale i "zwykły" mąż może być oprawcą - i to bez podnoszenia ręki. Walka Rosemary jest zatem nie tylko starciem z nadprzyrodzonym, ale przede wszystkim walką o odzyskanie kontroli nad swoim ciałem/życiem. "Dziecko Rosemary" nie jest więc zwykłym straszakiem, ale czymś więcej.
"Dziecko Rosemary" to powieść, która pozostaje w pamięci na długo po przewróceniu ostatniej strony. Dzięki mistrzowsko poprowadzonemu suspensowi, skupionemu na aspektach psychologicznych i stopniowym wdzieraniu się elementów nadprzyrodzonych jest to książką od której ciężko się oderwać. To prawdziwy klasyk gatunku, który ciągle może budzić niepokój. Strach wywołuje tutaj nie tyle element diabelski, co utrata kontroli, izolacja i doświadczenie manipulacji - a z tym może się spotkać każdy z nas. Naprawdę warto zapoznać się z tą ponadczasową powieścią!
Polskie wydanie: Vesper (2021)