Dreyn. Walczyć by żyć

 


"Dreyn. Walczyć by żyć" to drugi tom dylogii (z potencjałem na kontynuację) w klimatach militarnej space opery z tajemniczym "twardzielem" jako głównym bohaterem. To powieść oferująca sporą dawkę rozrywki przede wszystkim miłośnikom gatunku. Całość skupiona jest wokół Seella Venssee - mężczyzny o nadzwyczajnych umiejętnościach, który krok po kroku odkrywa tajemnicę swego pochodzenia, jednocześnie grając na dwa fronty z międzygalaktycznymi siłami. O ile pierwszy tom miał w sobie więcej tajemnicy, tak drugi skupia się na konsekwencjach poznania prawdy - i próby pogodzenia się z nowo odkrytą tożsamością. Nie będę ukrywać, że środek "Walczyć by żyć" mi się dłużył, za to niezły początek i intrygujący finał to wynagradzają. Jako całość oba tomy świetnie się uzupełniają: pierwszy wprowadza tajemnice, a drugi skupia się na zemście i pragnieniu odnalezienia swojego miejsca; ukazują także rozwój bohatera, który wbrew temu co odkrywa o sobie staje się coraz bardziej ludzki, zaczynają nim targać różne dylematy wewnętrzne. Sam styl obu powieści jest odrobinę chaotyczny, wymagając pewnego skupienia - co osobiście bardziej odpowiadało mi przy pierwszym tomie, bo oddawało zagubienie bohatera. Mimo to całość czyta się szybko, do czego przyczynia się spora ilość dialogów, także takich z humorystycznym zabarwieniem. Przez te wszystkie elementy "Dreyn" kojarzy mi się bardziej z serialową niż filmową space operą: ilość naprawdę epickich starć jest zredukowana (co nie znaczy, że ich nie ma!), by skupić się na bohaterze i intrygach, a każde działanie wywołuje konsekwencje  "na kolejny odcinek". 

Będąc przy serialach, "Dreyn" skojarzył mi się z "Halo" (w grę nie grałam) - opowieść o superżołnierzu, który jest inny od pozostałych; twardzielu, który wraz z odkrywaniem prawdy o sobie, zaczyna coraz bardziej kwestionować rozkazy i prowadzić własną misję. Jestem przekonana, że to idealna książka dla tych, którym ten serial się podobał.

"Walczyć by żyć" to ten rodzaj bezpretensjonalnego science-fiction: motywacje bohatera nie są nazbyt skomplikowane, międzygalaktyczny świat nie przyprawia o ból głowy ze złożonością ras i planet, a technologia - choć jest oczywiście obecna - przedstawiona jest w bardzo przystępny sposób. Motorem napędowym jest tutaj bohater - choć dowiadujemy się o międzygalaktycznych zagładach i ich konsekwencjach, to stanowi to wszystko tło dla poszukującego własnego celu w życiu Seella. Dzięki temu łatwo się z tą historią zżyć i zwyczajnie kibicować bohaterowi aż do samego finału - pozostawiającego nas z pewnymi znakami zapytania, rodzącymi szansę na kontynuację.

"Dreyn. Walczyć by żyć" to przede wszystkim militarna space opera i myślę, że trafi przede wszystkim do osób, które lubią ten gatunek. W moim przypadku okazało się, że jednak bardziej w tej dylogii zafascynowała mnie tajemnica, i kiedy została rozwikłana, kosmiczne walki, intrygi i gra na dwa fronty nie była w stanie w pełni utrzymać mojego zainteresowania. Powieść przez to mi się dłużyła - miałam wrażenie, że jest odrobinę przegadana, choć nie brakowało scen akcji. Jest to ciężkie do uniknięcia w przypadku osadzenia sporej części wydarzeń w przestrzeni kosmicznej, a nie w obrębie jednej planety: bohaterowie muszą gdzieś dolecieć, a w tym czasie zostaje miejsce na dialogi, przemyślenia i knucia. 

W historii tej zabrakło mi nieco większej ilości zróżnicowanych bohaterów - poza Seellem, który oczywiście się wyróżnia, pozostali zlewali mi się w jedno. Jednym wyjątkiem jest tutaj rodzeństwo, które stało się nieoczekiwanymi przyjaciółmi Seella - stąd też naprawdę dobrze czytało mi się początek i żałowałam, że potem prawie zniknęli ze sceny. Jestem pewna, że dla wielu sam charakterystyczny główny bohater wystarczy - ja jednak lubię militarne space opery z kilkoma wyrazistymi postaciami jak u Jacka Campbella ("Narodziny floty", "Zaginiona flota") czy Marko Kloosa ("Wojny Palladowe"). Chociaż w "Walczyć by żyć" nie zawsze towarzyszymy wyłącznie Seellowi, to tak naprawdę wszystkie przedstawione wydarzenia kręcą się wokół niego, a postacie możemy podzielić na sojuszników i wrogów głównego bohatera. Ja preferuję jednak zróżnicowane perspektywy i motywacje skupione wokół wydarzeń, a nie postaci centralnej - nie jest to więc zarzut wobec książki, tylko osobista preferencja. 

Chociaż drugi tom mniej mnie wciągnął niż pierwszy, całość oceniam pozytywnie. W dylogii tej nie ma niczego odkrywczego i  bardzo zaskakującego jeśli już nie raz obcowało się z militarną space operą. Jednak sama lektura dostarcza sporo rozrywki i jest tytułem, który może zainteresować wszystkich tych, którzy lubią czytać o niezwykłych jednostkach, twardzielach nie do zdarcia, którzy buntują się wobec rozkazów i podążają własną ścieżką - odkrycia kim są, zemsty, a w końcu pogodzenia się z własną tożsamością poprzez pomoc "swoim". 


Kass Ceran "Dreyn. Walczyć by żyć" (2024)
Warbook



Share:

0 komentarze