Babel (recenzja)

 


"Przekład jest aktem przemocy dokonanym na oryginale, jest aktem zniekształcenia tekstu z myślą o odbiorcach obcych, dla których nie został przeznaczony. (...) każdy akt przekładu jest również aktem zdrady".

"Babel" to powieść o której - w pełni zasłużenie! - było głośno. Obok tej książki trudno przejść obojętnie - nawet jeśli dzieli ona odbiorców na tych, którzy są zachwyceni oraz tych, którzy są zawiedzeni. I choć ja należę całym sercem do tej pierwszej grupy, to nie dziwię się tej drugiej: "Babel" wymyka się typowym podziałom gatunkowym, będąc bardziej pewnym manifestem niż typową fantastyką. To powieść całkowicie podporządkowana motywom przewodnim - wielowymiarowej przemocy związanej z kolonializmem, a także kwestii tłumaczeń, rebelii, a w końcu przyjaźni - przez co na plan dalszy schodzą bohaterowie czy budowanie magicznego świata przedstawionego. Jeśli te motywy nas nie porwą, nie przemówią do nas to "Babel" okaże się powieścią nudną. Jednocześnie to odwrócenie proporcji i skupienie się na motywach zamiast postaciach i magii stanowi o wyjątkowości tej powieści, która w pierwszej kolejności ma prowokować do przemyśleń białych odbiorców, w tym samym czasie stanowiąc manifest, głos frustracji osób, które ze względu na pochodzenie przekonały się czym jest rasizm czy grabież kulturowa. "Babel" dobitnie ukazuje, że kolonializm nie kończył się na eksploatacji państw kolonizowanych, a dotykał kwestii kultury, języka i tożsamości, zostawiając po sobie piętno nawet po zakończeniu formalnego kolonializmu. Mam przeczucie, że tak jak "Tajemna historia" Donny Tartt, "Babel" stanie się powieścią dark academia, którą warto znać, wokół której będą toczyć się dyskusje książkoholików! 

Czytając "Babel" odniosłam wrażenie, że nie ma w tej powieści ani jednego przypadkowego zdania - osoba autorska wykorzystała przypisy, by dodawać dygresje od siebie - o bohaterach, odniesieniach do rzeczywistych postaci, języka. Choć w powieści odnajdziemy wiele dyskusji na temat języka, przekładu czy kolonializmu służą one dowodzeniu tezy - ukazaniu przemocy, zniekształcania związanego z tłumaczeniem/zawłaszczaniem kultury. Dyskusje te budują także klimat akademickich dysput, tak ważny element dark academia. I tak jak dysputy akademickie powinny skłaniać do przemyśleń. Stąd nie jest to powieść do pochłaniania, i jeśli lubimy szybkie tempo oraz dużo akcji możemy odczuć frustrację. Do mnie to trafiło - jako doktorka specjalizująca się w stosunkach międzynarodowych z przyjemnością przedstawiłabym obszerne fragmenty studentom, aby z nimi podyskutować! Szczególnie te fragmenty, które są niewygodne, które mogą wywołać oburzenie tych, którzy nie dostrzegają własnego uprzywilejowania. Odnosi się to do chociażby do jednej z postaci, która z jednej strony odczuwała frustrację z powodu nierównego traktowania jej ze względu na płeć, a z drugiej strony nie potrafiła wczuć się w problemy przyjaciół związane z ich pochodzeniem. To postać nad którą warto się pochylić, zamiast oskarżać osobę autorską o...odwrócony rasizm!

Będąc przy postaciach warto zwrócić uwagę, że zostały podporządkowane motywowi przewodniemu, stanowiąc pewne archetypy. Powieści łatwo zarzucić, że nie ma tam nikogo z kim się sympatyzuje, A Robinowi, głównemu bohaterowi, można wręcz zarzuć brak charakteru. Nie wynika to jednak z tego, że postacie są źle napisane - odniosłam wrażenie, że pewna przezroczystość Robina ułatwia utożsamienie się z jego gniewem osobom, które same doświadczyły uprzedzeń ze względu na ich pochodzenie, kolor skóry. Ciekawą postacią jest z pewnością profesor Lovell, wariacja na temat czarnego charakteru. Pozornie jest to elegancki angielski dżentelmen, który interesuje się kulturą chińską. Jednak w rzeczywistości profesor pragnie jedynie posiąść język chiński, dostrzegając w nim moc, a co za tym idzie władzę - do tego stopnia, że jest gotów spłodzić syna z Chinką, by później móc go kontrolować i wykorzystywać. Czyż nie jest to złowieszcze - i o tyle bardziej przerażające, że takie osoby chcące wejść w posiadanie siłą i przemocą kultury innych państw rzeczywiście żyły? I były postrzegane pozytywnie - czego najlepszym przykładem jest kult wokół brytyjskiej monarchii i królowej Elżbiety II, która nie dla każdego była wzorem? 

"Wydawało mi się kiedyś, że posiadanie potomstwa stanowi specyficzną odmianę przekładu. Szczególnie jeśli rodzice wyrastają z różnych korzeni. Człowiek z ciekawością obserwuje, co zaginie w tłumaczeniu, a co się przebije". (słowa profesor Lovella)

"Babel" nie jest typową powieścią fantastyczną. Osoby, które przede wszystkim liczą na porywającą fabułę i sympatyczne postacie z pewnością się rozczarują. Łatwo jest odebrać "Babel" jako powieść przegadaną, która nie pozostawia wiele miejsca na własne interpretacje. Moim zdaniem jest jednak inaczej - to powieść, która skłania do przemyśleń. Z jednej strony zachwyca językiem, pozwala zatopić się w dyskusjach związanych z samym przekładem i tworzeniem świata za pomocą języka, co jest tematem bliskim sercu wielu z zapalonych czytelników. Z drugiej strony jest jak kamień uwierający w bucie, skłaniając nas do zastanowienia się nad światem naokoło nas, uprzedzeniami, przywłaszczeniem kulturowym, spuścizną kolonializmu. To nie jest powieść do czytania dla czystej rozrywki, tylko taka, która skłania do rozbierania jej na czynniki pierwsze. Stąd moje przekonanie, że to powieść, która może zapisać się w historii literatury, trafić na listy książek do przeczytania - stać się współczesnym klasykiem, w końcu przedstawiającym inną perspektywę niż zachodnia. Trzymam za to kciuki - i polecam wszystkim, którzy szukają czegoś więcej niż po prostu rozrywki.

P.S. "Babel" to także skarbnica cytatów! Tyle dialogów i przemyśleń idealnie nadaje się na cytaty :)


R.F. Kuang "Babel - czyli o konieczności przemocy" (2022)
Polskie wydanie: Fabryka Słów (2023)
Przekład: Grzegorz Komerski

 

Share:

0 komentarze