Totalna magia (recenzja)

 


"Ostatecznie jest parę rzeczy, które Sally Owens wie na pewno. Zawsze rzucaj rozsypaną sól przez lewe ramię. Posadź rozmaryn przy furtce ogrodowej. Dodawaj pieprzu do tłuczonych ziemniaków. Hoduj róże i lawendę, na szczęście. Zakochuj się, kiedy tylko możesz."

"Totalna magia" to tytuł, który bardziej kojarzy się z filmem - dziś może nieco już zapomnianym, ale kiedyś wielokrotnie puszczanym w telewizji. To opowieść o dwóch siostrach, które urodziny się w rodzinie słynącej z pięknych kobiet... i magii. Porównując książkę i film widać, że akcenty zostały zupełnie inaczej rozłożone: powieść jest nieco mnie magiczna, życie sióstr bardziej przyziemne, a doświadczenia bardziej bolesne. Stąd też książka może zawieść oczekiwania tych, którzy mają świeżo w pamięci uroczy i romantyczny film. I choć nie spodziewałam się pewnego ciężaru tej opowieści to w ostatecznym rozrachunku oceniam lekturę pozytywnie - choć zdecydowanie nie dla każdego.

Zacznijmy od tego, że "Totalna magia" to ten rodzaj powieści, w której w zasadzie niewiele się dzieje. Mamy małomiasteczkową Amerykę, gdzie siostry Owens dorastają w pewnym wykluczeniu - dokuczają im rówieśnicy, obawiają się dorośli. Można by rzecz - coś z tymi Owensównami jest nie w porządku. Wokół rodziny narosło wiele stereotypów związanych z oskarżeniami o czary - a jednocześnie każda kobieta o złamanym sercu zakrada się do ciotek Owens po magiczne mikstury i uroki. Gdy dziewczynki dorastają nie jest im łatwiej - uroda stanowi bardziej przekleństwo niż błogosławieństwo - szczególnie w połączeniu z rodzinną tendencją do niezwykle szybkiego zakochiwania się. 

Wszystko opisane jest spokojnie, bez większych zwrotów akcji. Magia w tym świecie jest gdzieś na marginesie, pozostawiając Czytelnikowi pole do interpretacji - czy były to jedynie przesądy i uroki, ten świerszcz zwiastujący śmierć, te bujnie kwitnące lilie na trupie kochanka wbrew zasadom przyrody, ta ropucha przynosząca pierścionek. Lubię takie delikatne wdzieranie się magii do świata rzeczywistego. Fakt, że nasze wiedźmy niewiele czarują - raczej odprawiają rytuał mający odgonić pecha - może stanowić zawód w książce z magią w tytule. Zwraca to jednak uwagę na inny rodzaj magii - kobiecość, tutaj rozdzieloną między dwie siostry jako urodę i opiekuńczość, a także relacje między kobietami. Bo Owensówny mimo tendencji do zakochiwania się musza sobie tak naprawdę radzić same.

W powieści elementem wręcz magicznym jest uroda dziewczyn, przekazana później im córkom. Uroda ta jest jednak przekleństwem, doprowadza do zazdrości, przyciąga nieodpowiednich mężczyzn. Zresztą nawet ci odpowiedni kierują się przede wszystkim w pierwszej kolejności fizycznością, a miłość skupia się na pożądaniu. Mimo magii w postaci urody, która można zdobyć każdego, siostry ładują się w nieszczęśliwe związki. W powieści odnajdziemy dość rozbudowany wątek przemocy domowej - oraz obwiniania się ofiary, zaślepienia miłością i prób tłumaczenia sprawcy. Pojawia się także próba molestowania nieletniej dziewczynki przez pijanych mężczyzn - te kobiety i dziewczyny mimo rodzinnej magii znają tylko jeden rodzaj walki - ucieczkę.

"Nauczką, którą Sally dostała dawno temu w kuchni - uważaj, czego sobie życzysz - spłowiała i rozsypała się żółty pył. Ale pył tego rodzaju nigdy nie daje się całkowicie wymieść, tylko czeka w kątach i sypie się w oczy tych, których kochasz, kiedy przeciąg dmuchnie przed dom."

"Totalna magia" to w zasadzie powieść o dorosłych kobietach, które dorastały w domu ciotek-wiedźm, i w tym dorosłym życiu pragną się od tej magii odciąć. Ale ta i tak odnajdzie do nich drogę i dopiero pogodzenie się z własną naturą, rodzinnym dziedzictwem może przynieść spokój. Niestety nie ma w niej tego czaru i tajemnicy, co w filmie - niektóre wątki zdecydowanie lepiej wyszły scenarzystom. W powieści zabrakło mi mocniejszego podkreślenia magicznej więzi kobiet - wcale nie przeszkadzał mi za to brak czarów. To bardzo spokojna, nieco przegadana powieść...Ja jednak lubię takie książki i przyjemnie mi się czytało o codziennym życiu, w które ciągle wkrada się ta odrobinka magii, związanej chociażby z samą kobiecością. To taka książka do przeczytania wieczorem przy herbacie, dla pewnego wyciszenia - i może próby dostrzeżenia magii w każdej z nas?


Alice Hoffman "Totalna magia" (1995)
Polskie wydanie: Albatros (2020)
Przekład: Danuta Górska


Share:

0 komentarze