Fangirl (recenzja)
“Real life was something happening in her peripheral vision.”
"Fangirl" Rainbow Rowell należy do rodzaju tych książek, które pisane są na poprawę humoru. Mają być lekkie, przyjemne i zabawne. Aby to osiągnąć prześlizgują się po powierzchni poważnych problemów - sygnalizując, że takie istnieją - bez zagłębiania się w nie. Podobnie jak w "Eleanor i Park" świat może nie jest idealny, ale przefiltrowany przez różowe okulary. I albo się to kupuje - albo nie. Dla mnie to typ literatury młodzieżowej, który zwyczajnie lubię - bo czasem każdy ma ochotę sięgnąć po książkę lekką i przyjemną, a Rainbow Rowell stanowi tego gwarancję.
Wbrew tytułowi "Fangirl" to nie tylko powieść dla osób należących do jakiegoś fandomu i piszących fanfiction - to przede wszystkim opowieść o dorastaniu, pierwszej miłości, otwieraniu się na innych ludzi. Cath jest introwertyczką z lękami społecznymi, mającą problemy z uwierzeniem w siebie. Jej siostra bliźniaczka Wren stanowi jej przeciwieństwo - jest towarzyska i chce się bawić z innymi. Obie, skrajne postawy mają swoje wady: Cath bojąc się pójść samej do stołówki niemal wpada w kłopoty z odżywianiem, a Wren przesadza z alkoholem. Brzmi poważnie, jednak Rainbow Rowell podchodzi do tematu bez dramatyzmu - obie dziewczyny muszą na własnych błędach nauczyć się czegoś i zwyczajnie dojrzeć. Doceniam jak Autorka wykorzystując motyw "dziewczyny nie takiej jak inne" nie poszła na skróty i nie uczyniła popularnych dziewczyn jej rywalkami. Bo dla Cath to ona sama jest największą przeszkodą.
Tak jak wspominałam wcześniej, Rainbow Rowell jest mistrzynią w przemycaniu ważnych kwestii na marginesie jej opowieści o pierwszych miłościach. W przypadku "Fangirl" jest to chociażby kwestia traumy związanej z odejściem matki, choroby psychicznej jednego z rodziców, braku poczucia bezpieczeństwa na kampusie (obawa przed gwałtem). Jednocześnie opisuje je nie w szerokim kontekście, ale jako część życia bohaterów, którzy znajdują sposoby, aby sobie z nimi radzić. Dzięki temu Rowell nie skupia się na samych problemach, ale raczej ukazuje, że każdy jakieś ma - i że można z nimi żyć. Z jednej strony sprawia to, że istotne kwestie wyglądają jakby były zbyt płytko poruszone - i to na pewno może wywoływać zawód u części Czytelników. Do mnie natomiast to przemawia - bo sięgając po tą książkę oczekiwałam przede wszystkim uroczej historii, oderwania się od problemów.
"Fangirl" to powieść, której najmocniejszym atutem są postacie i relacje między nimi. Wątek romantyczny rozwija się powoli, przez co jest przekonujący. Sama Cath może wydawać się nieco dziecinna z mojej perspektywy 30-latki - jednak wcale nie jest przez to mniej wiarygodna. Po prostu przyzwyczailiśmy się do bardzo dojrzałych dziewczyn w kulturze popularnej - ja sama jeszcze na początku studiów zachowywałam się bardziej jak nastolatka. Dopiero wymóg większej odpowiedzialności za własne decyzje sprawił, że dojrzałam. Postać Cath - czy Lary Jean z serii "Do wszystkich chłopców..." Jenny Han - przemawiają do mnie, bo łatwo mi się z nimi utożsamić.
"I don't want to kiss a stranger," Cath would answer. "I'm not interested in lips out of context."
Gdybym miała obiektywnie ocenić "Fangirl" to musiałabym przyznać, że nie jest to powieść robiąca wrażenie. Taka, która skłania do przemyśleń albo porusza istotne kwestie. Jednak mnie się podobała i to już od pierwszych stron. Dokładnie takie same odczucia miałam przy czytaniu książek Jenny Han - obudziły we mnie ciepłe wspomnienia dotyczące liceum/początku studiów. Może właśnie jako dorośli nie pamiętamy już tych nastoletnich dramatów, tylko w ten sposób wspominamy tamte czasy - przez różowe okulary? Dla mnie literatura młodzieżowa w tym lekkim i przyjemnym wydaniu ma w sobie coś z fantastyki - stanowi ucieczkę od realnego świata i dorosłych problemów. Lektura "Fangirl" to był naprawdę mile spędzony czas!
0 komentarze