Cień utraconego świata (recenzja)


 

Debiutancka powieść Jamesa Islingtona otwierająca Trylogię Licaniusa okazała się tegorocznym hitem. "Cień utraconego świata" może początkowo przerażać ilością stron, jednak nie wyobrażam sobie zamknąć tak wielowątkowej opowieści na 300 kartkach. Dodam, że powieść czyta się bardzo szybko - nim się obejrzycie będziecie już na setnej stronie! Nie pozostaje mi nic innego jak podpisać się pod tymi wszystkimi pozytywnymi recenzjami - "CUŚ" rzeczywiście "rozwala system".

Epickie fantasy

"Cień utraconego świata" ma wszystkie elementy epickiego fantasy, za którym tęsknią fani Tolkiena: rozbudowany świat z własnym systemem magii, stworzony język, walkę dobra ze złem od której zależą losy ludzkości. Jednocześnie pozostaje bardzo oryginalna i nie powtarza tolkienowskich schematów. Autor zrezygnował z wprowadzania wielu ras, skupiając się na ludziach. Cześć z nich jest Obdarzona - potrafi korzystać z Esencji, jakby wewnętrznej energii. Część należy do Augurów, ludzi obdarzonych niezwykłymi talentami - takimi jak przewidywanie przyszłości czy czytanie umysłów innych ludzi. Są także Nadzorcy, którzy mają kontrolować Obdarzonych. W tym świecie osoby obdarzone mocą są prześladowane, a także związane Nakazami, które zabraniają im chociażby użyć swoich umiejętności przeciwko "zwykłym" ludziom - nawet w samoobronie. 

W takim świecie poznajemy Daviana, który razem z przyjaciółmi, Ashą i Wirrem uczęszcza do szkoły dla Obdarzonych. W przeciwieństwie do innych, Davian nie jest w stanie kontrolować esencji, choć jest naznaczony. Jeśli nie przejdzie Prób zostanie przemieniony w Cienia, co przeraża go najbardziej na świecie. Wkrótce przekona się jednak, że jego problemy niewiele znaczą wobec nadciągającego z Północy zła...

Choć Islington nawiązuje do gatunku epickiego fantasy to w jego świecie podział na dobro i zło nie jest tak oczywisty - jest to zdecydowanie świat szarości, w której przyjaciel i sojusznik może okazać się wrogiem - a wróg przejść niezwykła przemianę. Dzięki temu "CUŚ" unika schematów, będących plagą fantastyki, przede wszystkim młodzieżowej. 

"Posłuchaj mnie, Caeden, ludzka dusza ma również mroczną stronę. Dotyczy ona wszystkich. To naturalne. Dobrych ludzi ciemność przepełnia strachem, źli dają jej upust. Dobry człowiek odczuwa te ponure pokusy jak każdy, ale potrafi stawić im opór."

Nie brakuje jednak w tej powieści "epickości" - skala starć jest odpowiednio imponująca, podobnie jak umiejętności posiadane przez bohaterów. Aż ma się ochotę czytać tę powieść przy akompaniamencie podniosłej muzyki!

Co za dużo to niezdrowo

Chęć stworzenia dopracowanego, epickiego świata fantasy w niektórych aspektach przerosła Autora. Chociażby geografia - można się w niej łatwo pogubić, a ciągłe wprowadzanie nowych nazw i miejsc, których nie ma zaznaczonych na mapie dołączonej do książki wywołuje uczucie zagubienia. 

Podobnie z postaciami - opowieść tej skali wymaga wielu bohaterów, jednak tu nie dość, że jest ich mnogość to jeszcze potrafią posługiwać się kilkoma imionami, a niektóre z nich brzmią podobnie. 

Kolejną kwestią są tajemnice i kłamstwa. Autor postanowił stworzyć świat, w którym nikomu nie należy ufać. Jednak w pewnym momencie jest ich zwyczajnie zbyt wiele i kolejny plot twist nie wywołuje już spodziewanego efektu zaskoczenia. Powieść wprowadza także wiele tajemnic, które zostaną zapewne rozwiązane w kolejnych tomach, jednak przy tych rozmiarach powieści niektóre łatwo zapomnieć. Przy lekturze brakowało mi notesu, aby wszystko zapisywać i łączyć w mapy myśli! Jednak jeśli kogoś nie przeraża to rozbudowanie i komplikowanie intrygi na każdy możliwy sposób, te zarzuty mogą zostać odebrane jako zalety powieści.

Osobiście bardziej podobała mi się pierwsza połowa książki, która przypomina fantasy drogi, głównie za sprawą prostoty. Od razu wiemy, że niektórzy bohaterowie skrywają jakieś tajemnice, a cel podróży jest bardzo enigmatyczny, ale w tym miejscu historia się jeszcze nie komplikuje, a do trio głównych bohaterów nie dołącza czwarty. Druga część wypełniona jest za to akcją i intrygami - na pewno znajdzie swoich zwolenników i wcale nie zdziwiłabym się gdyby było ich sporo! 

Udany debiut

Pomimo wymienionych wcześniej wad, "Cień utraconego świata" to naprawdę udany debiut. To kunsztowna, wielowątkowa historia, z ciekawym systemem magii. Mimo objętości powieść czyta się niesamowicie szybko i lekko. Przede wszystkim to powieść z potencjałem i można się spodziewać, że kolejny tom będzie jeszcze lepszy!

Na koniec warto jeszcze dodać, że powieść została świetnie wydana - ilustracje na całą stronę, mapa przedstawionego świata, interesująca okładka. Oprawa zintegrowana idealnie się sprawdza przy takiej ilości stron, a druk nie jest zbyt mały :)

Share:

2 komentarze

  1. Cały czas kusi mnie ten tytuł, a do odpowiedzialności przywołuje tylko lista książek TBR :) Jeśli chodzi o Fabrykę Słów, to mają jedne z najlepiej wydanych książek na rynku.

    Pozdrawiam Zakładka do Przyszłości

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bez dwóch zdań - Fabryka Słów wydaje książki pięknie, a w ostatnim roku naprawdę się do tego przykładają! Myślę, że to tytuł, który warto znać - powinien znaleźc się gdzieś wysoko w tegorocznych podsumowaniach fantastyki :)

      Usuń