Zaczęłam słuchać k-popu jeszcze w liceum - około 2008 roku. Gdyby ktoś mi wtedy powiedział jaki sukces osiągnie koreańska muzyka w przeciągu nieco ponad dekady, trudno byłoby mi uwierzyć - choć po cichu właśnie na to liczyłam. Przez te lata kiedy koreańskie zespoły stawały się coraz bardziej znane, ja rozwijałam swoją pasję naukową związaną z Półwyspem Koreańskim - co zaowocowało obroną doktoratu na temat południowokoreańskiej tożsamości narodowej. Cieszy mnie każda książka związana z Koreą - czy będzie to reportaż, czy tłumaczenie - bo dzięki nim niegdysiejsze "pustelnicze królestwo" przestaje być enigmatycznym państwem na końcu świata. Półwysep Koreański jest tak samo fascynujący jak Japonia - choć w wielu aspektach zupełnie inny! - że warto go przedstawić polskiemu czytelnikowi. Na sam początek przygody z Koreą Południową książka Daniela Tudora - dziennikarza od lat zajmującego się tym rejonem świata i mającego na koncie świetną książkę o Korei Północnej - będzie dobrym przewodnikiem. Dobrym, nie idealnym, bo w książce jest kilka skaz, na które można jednak przymknąć oko.
A Geek in Korea, czyli dla kogo jest ta książka
I love Korea: k-pop, kimchi i cała reszta po ukazaniu się wzbudziła pewne kontrowersje wśród polskich fanów k-popu, którzy czuli się nieco oszukani. Nie dziwię się - słowo "k-pop" w tytule przyciąga, choć książka nie jest o koreańskiej muzyce pop. Co więcej Autor ma dość lekceważący stosunek do tego gatunku, czego nie kryje używając słów takich jak "lukrowany" (w oryginale "sugar-coated"), aby opisać k-popowe grupy. Trzeba jednak przyznać, że od samego początku Autor nie kryje się z tym, że jest to jego subiektywny przewodnik - oparty o jego doświadczenie i wiedzę, jaką zdobył pracując w Korei Południowej. Nie ma tu przypisów czy naukowych analiz, tylko obserwacje - które moim zdaniem wcale nie przekreślają tej książki, jeśli odpowiednio ją potraktujemy. Nie jest to więc w żadnym wypadku praca naukowa ani nawet reportaż, tylko właśnie subiektywny przewodnik.
Wracając do kontrowersyjnego rozdziału o k-popie - Autor nieukrywając tego, że dla niego prawdziwa muzyka to zespoły indie czy rockowe, pisząc o k-popie oddaje głos byłej idolce. Wybór może i nie do końca słuszny, bo nie odniosła ona większego sukcesu i wypowiada się bardzo gorzko o branży muzycznej. W moim odczuciu wystarczyło ten obraz zrównoważyć wywiadem bardziej pozytywnym oraz unikać tych lekceważących słów. Jeśli interesujesz się przede wszystkim k-popem to ta książka będzie dla Ciebie ogromnym zawodem. Co innego jeśli lubisz k-pop, ale pragniesz dowiedzieć się o tytułowej "całej reszcie" :)
Myślę, że oryginalny tytuł A Geek in Korea: Discovering Asia's New Kingdom of Cool zwyczajnie lepiej oddaje treść tego przewodnika, choć domyślam się, że ciężko byłoby przetłumaczyć ten tytuł na język polski, aby zachował swoją chwytliwość (a może macie jakieś pomysły?).
Tożsamość, społeczeństwo, kultura
Największą zaletą przewodnika Daniela Tudora jest ogromny przekrój tematów, które podejmuje. Co prawda skrótowo i tylko do roku 2014, kiedy to książka ukazała się w oryginale - ale jest to bardzo przyjemna forma początkowego zapoznania się z Koreą Południową. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że jest to po prostu książka idealna na lato - forma krótkich artykułów idealnie nadaje się do czytania w podróży czy podczas lenistwa na plaży, a sama tematyka jest dość turystyczna - pozwala w wyobraźni odwiedzić współczesną i tradycyjną Koreę Południową.
Choć poszczególne rozdziały stanowią zaledwie wstęp do tematu - i każdy z nich mógłby zostać podstawą obszernej analizy! - to w sposób wieloaspektowy przedstawiają południowokoreańskie społeczeństwo. Tak jak pisałam wcześniej, rozdziały przedstawiają obserwacje Autora niepoparte przypisami, jednak w większości przypadków jego intuicja jest słuszna. Zwrócił uwagę na istotne aspekty koreańskiej tożsamości oparte o konfucjanizm i funkcjonowanie w grupie - którego prostym przejawem jest chociażby kultura picia razem z kolegami z pracy. Część dotycząca koreańskiej tożsamości i tradycji, a także zawarty na końcu przewodnik są najbardziej udane. Gorzej wypada rozdział o polityce - jest najzwyczajniej już nieaktualny. Najsłabiej wypada część poświęcona kulturze popularnej. Oprócz "słabego" opisu k-popu (brakuje mi tutaj szczególnie ukazania go jako soft power), przedstawienie seriali (dram) i filmów również wypada blado.
Jako magister filmoznawstwa i doktor nauk społecznych - obie moje prace dotyczyła kina koreańskiego - zawiodłam się brakiem podjęcia choć próby opisania fenomenu południowokoreańskiej kinematografii oraz jej sukcesu. Z drugiej strony to nie książka o kinie - i wszystkich zainteresowanych tym tematem odsyłam chociażby do strony koreanfilm.org założonej przez Darcy Paqueta - stanowi ona idealne uzupełnienie treści przedstawionych w przewodniku Tudora. Muszę się także przyczepić niekonsekwencji przy podawaniu tytułów filmów - część jest przetłumaczona na polski (choć nie doczekały się polskiej dystrybucji), część po angielsku a część zapisana w transkrypcji! Ponadto brakuje dat premiery - przez co czytamy rozdział, który w nagłówku ma lata 60., a potem opisane są ważne zdaniem Autora filmy wydane przed 1997...
Chung, Jeong czy 정?
Wydawnictwo Mova wykonało świetną robotę - miałam okazję przeglądać pierwsze wydanie tej książki po angielsku i polskie jest dużo ładniejsze, czy chociażby bardziej przemyślane jeśli chodzi o rozmieszczenie zdjęć. Mimo to zdarzyły się pewne wpadki, które nie zostały wyłapane. Oprócz literówek, które - nie oszukujmy się - mogą trafić się w każdej książce, w "I love Korea" mamy trochę poważniejsze błędy. Jednym z nich jest błędne zdjęcie (zamiast żeńskiej formacji D-Unit, przedstawia męską grupę MBLAQ) - a to od razu wyczula, czy przy innych zdjęciach nie jest podobnie! Co ciekawe, ta sama wpadka...jest także w wydaniu anglojęzycznym!
Za to błędem trudnym do przyjęcia jest mylenie płci prezydent Park Geun-hye. Pod niektórymi ilustracjami możemy znaleźć takie opisy: "(...) aby wezwać do impeachmentu prezydenta Park Geun-hye", "(...) aby wezwać prezydenta Park Geun-hye do rezygnacji". Natomiast w rozdziale o założycielu koncernu Hyundai na tej samej stronie jego nazwisko jest zapisywane "Chung" i "Jeong". Czytlenik może zastanawiać się czy chodzi o tę samą osobę - szczególnie, że na modłę amerykańską po podaniu całego nazwiska i imienia, potem w tekście stosowane jest już samo nazwisko (polecam unikać tego w pracach naukowych i nazwiska koreańskie zawsze pisać pełne, czyli "Kim Jong-il" za każdym razem, a nie Kim). Ten błąd wynika z niedoskonałej transkrypcji, a dokładnie jej mnogości. Pan 정 na wikipedii widnieje jako "Chung", ale samo słowo w wymowie jest bliższe "Jeong".
Ozdoba półki
"I love Korea: k-pop, kimchi i cała reszta" nie jest książką wolną od wad, a dla osoby, która już długo siedzi w temacie Korei Południowej może być zbyt pobieżna. Czy zatem warto ją mieć w swojej kolekcji poza tym, że niewątpliwie stanowi ozdobę półki (naprawdę, za wydanie należą się brawa)? |
Wklejka w środku naprawdę zachwyca
|
Moim zdaniem tak. Dla starego wyjadacza jak ja stanowi ciekawy przegląd różnych tematów - może jest jednak coś o czym jeszcze nie słyszeliście? Przedstawia także pewien uporządkowany tematycznie zbiór (choć nie jestem w stanie zrozumieć niektórych podrozdziałów, czyli umieszczenia informacji o raczej niezależnym reżyserze Kim Ki-duku na koniec rozdziału o... celebrytach i reklamach), który zachęca do dalszych poszukiwań na własną rękę, w zależności od tego jaki aspekt koreańskiego społeczeństwa najbardziej nas zainteresuje.
Przewodnik ten może być także interesującą propozycją dla studentów pierwszego roku. Nie jest to książka naukowa, ale przedstawia szereg zagadnień, które jak najbardziej można naukowo badać. To skarbnica pomysłów na pracę licencjacką czy magisterską o Korei Południowej!
A co z fanami k-pop? Jeśli przymknie się oko na dość lekceważące podejście Autora do tego tematu to przewodnik ten może okazać się naprawdę interesujący. Nie daje odpowiedzi dlaczego k-pop jest popularny ani jak się rozwijał, za to przedstawia pewne cechy społeczeństwa, w którym funkcjonuje. Tłumaczy dlaczego tak ważna jest grupa albo dlaczego do członków "starszego" (będącego dłużej na scenie muzycznej) zespołu mówi się "sunbae" (선배)!
To lekki przewodnik na lato i jeśli tak do niego podjedziemy będziemy się dobrze bawić. Jeśli jednak szukacie pozycji bardziej naukowych czy analitycznych są lepsze książki - może także doczekają się tłumaczenia na język polski i to szybciej niż "I love Korea".
0 komentarze