Brzydcy (recenzja)

 


"Brzydcy" to pierwszy tom dystopijnej serii dla młodzieży opowiadającej o świecie, w którym wszelkie ludzkie zło miało zostać wyeliminowane przez zapewnienie równości - gdy każdy wygląda tak samo pięknie, nie ma zazdrości, która pcha człowieka do upadku. Czytając ten tytuł bawiłam się - jak powiedzieliby Śliczni, spędzający całe dnie na imprezowaniu - pysznie. Dzięki nowemu wydaniu tej powieści z 2005 roku można wrócić do "złotej ery" młodzieżowych dystopii w stylu "Igrzysk śmierci", "Więźnia labiryntu" czy "Niezgodnej". Zamiast erotyzmu obecnych powieści spod znaku YA, "Brzydcy" skupiają się stawianiu istotnych pytań dręczących młodych ludzi - dotyczących samoakceptacji, chęci przynależności do grupy, znaczenia przyjaźni. W całości przewijają się także wątki ekologiczne. Wszystko to jest podane w przyjemny sposób - historia wciąga, a prosty język pozwala skupić się na przygodach bohaterów. Mimo pewnych uproszczeń autorowi udało się stworzyć ciekawy, a jednocześnie tajemniczy świat, kontrastujące miasta Ślicznych i Brzydkich, a nawet język pasujący do każdej z grup. To powieść, która mimo upływającego czasu nie zestarzała się ani odrobinę i może wciągnąć czytelnika niezależnie od wieku. 

W powieści najbardziej zaintrygował mnie wykreowany świat. Ludzie tym razem zostali podzieleni według wieku, odpowiadającego kolejnym fazom rozwoju. I tak tytułowi Brzydcy to faza przejściowa między uroczymi szkrabami mieszkającymi z rodzicami, a Ślicznymi młodymi dorosłymi, którzy żyją bez żadnych trosk póki nie staną się Średnimi Ślicznymi rozpoczynając karierę zawodową. Brzydcy są nastolatkami, którzy nie żyją już z rodzicami - mieszkają sami w Brzydalowie, gdzie mają chodzić do szkoły i przestrzegać reguł, czekając aż w dniu szesnastych urodzin zostaną nagrodzeni operacją usuwającą ich naturalne wady. Oczywiście znając ten gatunek możemy się domyśleć, że ten idealny system wcale taki nie jest, a za operacjami kryje się coś więcej. 

Nieco gorzej wypadają postacie, choć można przymknąć oko na ich stereotypowe cechy. Główna bohaterka, Tally jest naiwna i niedojrzała - ale jaka ma być nastolatka żyjąca w świecie, w którym od najmłodszych lat wmawia się dzieciom, że są brzydkie i jedynie operacja plastyczna jest w stanie to zmienić? Liczę na jej rozwój w kolejnych tomach, szczególnie Tally poznaje co kryje się pod lukrową pokrywą jej świata - i na własnej skórze przekonuje się jak boli zdrada. Wątek romantyczny jest typowy dla tego typu literatury - na szczęście nie przyćmiewa głównej linii fabularnej. 

Sama historia jest na tyle wciągająca, że pozwala przymknąć oko na niedociągnięcia. W pierwszym tomie autor nie odkrywa wszystkich kart, ale zdradza na tyle sekretów, że od razu chce się sięgnąć po kolejny tom - nie tylko po to, by odkryć dalsze losy Tally, ale także by dowiedzieć się więcej o wykreowanym świecie. To ciekawa dystopia, która nie tylko tworzy przerażającą wizję przyszłości, w której pozornie nie ma konfliktów dzięki zrównaniu wszystkich ludzi za sprawą wyglądu, ale także wskazuje na błędy przeszłości, w której ludzkość się wyniszczała poprzez chciwość i brak poszanowania dla natury. Czy utrata osobowości, stanie się jednym z wielu to nie zbyt wysoka cena za urodę? A może to coś, czego tak naprawdę pragniemy, nie chcąc odstawać od reszty - nawet jeśli ceną ma być zdrada przyjaciółki? Choć jest to powieść, która kierowana jest do młodych czytelników, to bawiłam się z nią świetnie - czytanie było powrotem do gatunku, który uwielbiałam sama będąc nastolatką/młodą dorosłą. Sama lektura nie jest wymagająca - to prosta historia, napisana bardzo przystępnym językiem - za to prowokuje do stawiania istotnych pytań na temat społeczeństwa. To jest dokładnie to, czego szukam w młodzieżowych dystopiach!


Scott Westerfeld "Brzydcy" (2005)
Polskie wydanie: Nowa Baśń (2022)
Tłumaczenie: Paulina Braiter-Ziemkiewicz

Share:

0 komentarze