Skaza na niebie (recenzja)

 


"W dawnych czasach orkiestry przygrywały wielkim transatlantykom wychodzącym z portów w dziewicze rejsy. Dziś to mechaniczne dźwięki, hałas urządzeń, rozkazy kierownika misji, informacje płynące do mnie z SI, rytm mojego własnego organizmu tworzą muzykę pożegnalną dla pierwszego ziemskiego astronauty, który opuści Układ Słoneczny. Dla mnie. Skoczka w Zakamarki."

"Skaza na niebie" to zbiór opowiadań Tomasza Kołodziejczaka utrzymanych w klimacie science-fiction, gdzie głównym tematem są wizje przyszłości. Jak to bywa ze zbiorami opowiadań, jedne są lepsze, inne gorsze - łączy je jednak rozpoznawalny styl Autora, który już wcześniej przypadł mi do gustu. Lubię opowiadania, sci-fi i styl Autora, a jednak coś nie zagrało i w ostatecznym rozrachunku zaliczam "Skazę na niebie" do jednych z gorszych książek przeczytanych w tym roku. W wielu opowiadaniach, prezentujących ciekawe wizje zabrakło zakończenia wywołującego odpowiedni efekt. Część tekstów wydawała się zbyt krótka, inne, przeciwnie, rozwleczone. Wizje przyszłości Tomasza Kołodziejczaka nie wywołały u mnie większych emocji, poza jedną - zniesmaczeniem poglądami Autora.

Gatunek science-fiction pozwala na eksplorowanie naszych (społecznych) lęków i nie inaczej jest w opowiadaniach zawartych w zbiorze "Skaza na niebie". To siła dobrego sci-fi, które mówiąc o przyszłości stanowi diagnozę teraźniejszości i przestrogę. Na pierwszy plan wysuwa się lęk przed kobietami - w prawie wszystkich dziewięciu opowiadaniach bohaterami są mężczyźni/samce, a pojawiające się kobiety są sprowadzane do ról samek potrzebujących opieki, obiektów pożądania czy samolubnych k*rew. O ile się pojawiają, bo kosmos w wizjach Tomasza Kołodziejczaka eksplorowany jest przez naukowców-mężczyzn. Inne przedstawiają lęki przed szczepieniami, recyklingiem, Chińczykami i Islamem. Widać, że tematycznie Autor eksploruje lęki pewnej opcji politycznej - jednak bez refleksji nad nimi. Przez to niektóre opowiadania mają wydźwięk dość propagandowy.

Z całego zbioru najbardziej spodobało mi się opowiadanie "Zakamarki" - proste i naukowe, stawiające interesujące pytania o wszechświat i dążenie ludzkości do jego eksploracji. "Zmierz nad Weroną" to z kolei dynamiczne opowiadanie z wciągającą fabułą - nawet jeśli jego bohater jest najzwyczajniejszym bucem to ostatecznie przechodzi przemianę, a zakończenie jest bardzo satysfakcjonujące. "Zero Waste (H 2.0)" to także tekst zasługujący na przeczytanie. Krótkie, świetnie napisane opowiadanie, którego zakończenie zmusza do zastanowienia się. Choć tekst potępia wyolbrzymiony recykling, w którym dosłownie nic nie może się zmarnować - to uzmysłowiło mi czego mogą obawiać się przeciwnicy bardziej zrównoważonego podejścia do planety, którzy chcą nadal stawiać człowieka w centrum wszechrzeczy. Dla takich tekstów jak "Zero Waste (H 2.0)" warto czasem sięgnąć po twórczość raczej konserwatywnych autorów i czytać je świadomie, z refleksją. 

"Spróbuj przekonać Kolumba" to z kolei opowiadanie, które samo w sobie jest jednym z lepszych z tego zbioru: ma ciekawą fabułę, sposób narracji i humor. I tym bardziej przeszkadza mi dodanie do niego wątku kobiety jako obiektu pożądania i źródła gagów. Za każdym razem, gdy czytałam opisy tajemniczej dziewczyny sprowadzające ją do wyglądu i obiektu, który należy zdobyć, zgrzytałam zębami. 

Tytułowa "Skaza na niebie" to jedno z gorszych opowiadań, pełne "bełkotu" i zwyczajnie nieciekawe. "Kropki na mapie" to z kolei ukłon w stronę fanów wcześniejszej twórczości Autora, zaostrzające apetyt na kolejny tom cyklu "Ostatnia Rzeczpospolita", a jednocześnie odstające od reszty poprzez mieszanie sci-fi z elementami fantasy. To jednak dość skomplikowane uniwersum i dla osób nie znających tego świata opowiadanie może wydać się chaotyczne - ciężko także emocjonalnie się zaangażować poprzez odwołania do postaci z cyklu, którego się nie czytało. Niestety  tym opowiadaniu zwieńczającym zbiór nie obyło się bez żarcików na temat wytrysków - co przez pryzmat całości wydało mi się zwyczajnie niesmaczne zamiast śmieszne. Największym rozczarowaniem było dla mnie opowiadanie "Ostatnie przesłanie" - ze względu na niewykorzystany potencjał. Autor pokazał w nim swój kunszt tworzenia światów i snucia opisów:

"Planeta Hutan otworzyła się przede mną jak wnętrze mięsożernego kwiatu - wilgotna, aromatyczna, groźna. Już kiedy prom schodził a atmosferę, poczułem moc kłębiącego się na jej powierzchni życia, spazmującego nieustannymi narodzinami i śmiercią. Szum biologicznego tła owionął mnie, ale i znieczulił, niczym intensywne perfumy."

Niestety to za mało kiedy sama intryga i zakończenie rozczarowuje.

Zbiór opowiadań "Skaza na niebie" wywołał u mnie mieszane uczucia. Z jednej strony Autor ma ciekawy styl i wiele zróżnicowanych pomysłów, z drugiej dominacja wątków ideologicznych przytłoczyła całość. Najsłabiej wypada jednak brak efektu WOW. Moim zdaniem opowiadanie to taki rodzaj literatury, w którym najważniejsze jest zakończenie - dobre opowiadanie to takie, które pomimo krótkiej formy sprawi, skłoni nas do przemyśleń, przez co będzie oddziaływać jeszcze długo po zakończeniu lektury. Tutaj tylko dwa opowiadania - "Zero Waste" i "Zakamarki" wywarły na mnie taki wpływ. Warto podkreślić, że nie jest to książka zła czy grafomańska, po prostu nie do każdego przemówi- i ja właśnie należę do tego grona.


Tomasz Kołodziejczak "Skaza na niebie" (2021)
Fabryka Słów

Share:

0 komentarze