Awangarda (recenzja)
"Kiedy dotknęła obrazu na ekranie, wyskoczyła informacja o statusie wszystkich trzech jednostek: "wycofany z czynnej służby". Żadnych nazw, żadnej informacji, czego na nich dokonano w służbie Ziemi ani kto na nich służył. Tylko "wycofany z czynnej służby". W pewnym sensie były metaforą tego, czym stawała się Ziemia. Nadal istniała, ale pozostawała bierna, zapomniana przez dzieci, które opuściły dom, by zasiać w kosmosie ziarno ludzkości."
Wynalezienie napędu skokowego pozwala ludziom kolonizować coraz to odleglejsze światy - w nadziei na stworzenie czegoś nowego, wolnego i pozbawionego konfliktów. Jednak nawet posiadając możliwości podróżowania z prędkością nadświetlną, ludzkość nie zgubi swej natury... Dowie się o tym młoda kolonia, na której inny układ będzie próbować wymusić haracz. Inny świat przekona się, że w każdej chwili może zostać zaatakowany bez ostrzeżenia - a rozbitkowie doświadczą próby uprowadzenia do niewolniczej pracy zamiast ratunku. Na szczęście nie wszyscy są pozbawieni zasad i istnieje jeszcze nadzieja...
Było to moje pierwsze spotkanie z Jackiem Campbellem - i to spotkanie bardzo udane. Autor czuje gatunek militarnego sci-fi połączonego ze space operą - widać to w odpowiednim rozłożeniu tempa akcji i świetnych opisach pojedynków. Nie jest to powieść w żaden sposób odkrywcza - zabiera nas raczej w utarte schematy gatunku - czego wcale nie odbieram jako wadę! "Awangarda", czyli pierwszy tom nowego cyklu Campbella, przedstawiającego tym razem narodziny floty, to powieść lekka i przyjemna. To jak odpalenie lubianego, ale dawno nieoglądanego filmu czy spotkanie ze starym znajomym.
Tak jak w wielu innych powieściach z tego gatunku, "Awangarda" przedstawia losy kilku postaci, które połączył los (jaki kosmos czasami wydaje się mały!). Wśród nich znajdziemy flociarza, który odkryje w sobie kapitana, piechociarkę z zadatkami na majora, polityka-nieudacznika, który przekona się, że ma świetne zdolności przywódcze i kobietę ze znienawidzonego Marsa, która pragnie przeciwdziałać konfliktom, aby inne planety nie zamieniły się w jej rodzimy świat. Choć wiemy, że ich ścieżki w pewnym momencie się przetną, interesujące pozostaje w jakich okolicznościach do tego dojdzie.
Chociaż "Awangardę" czyta się przyjemnie - wręcz pochłania - to powieść nie jest wolna od wad. Stanowią je jakże istotne komponenty tego gatunku: postacie i świat przedstawiony. Wszyscy główni bohaterowie wydają się...bez skazy. To szlachetni ludzie, gotowi na poświęcenie za innych, bez chwili zastanowienia. A przecież czym innym jest walczyć za swój naród, a czym innym być gotowym poświęcić życie chwilę po przybyciu do nowej kolonii. Zabrakło mi większych wątpliwości, przez co wybory bohaterów wydawałyby się mieć większe znaczenie. Dodatkowo definiowani są zaledwie przez kilka cech i nie poświęcono większego miejsca ich przeszłości, przez co w ostatecznym rozrachunku wychodzą nieco papierowi. Drugą kwestią jest brak opisów planet - przez co światy niewiele się od siebie różnią. Na obu tych płaszczyznach "Awangarda" wypada dużo gorzej niż również wydane przez Fabrykę Słów "Wstrząsy wtórne". Marko Kloos zawiesił dość wysoko poprzeczkę i trzeba przyznać, ż pierwszy tom cyklu Narodziny Floty wypada lepiej bez znajomości Wojen Palladowych i porównywania ich obu.
"Awangarda" jest idealnym wyborem kiedy poszukujemy lekkiego i przyjemnego połączenia militarnego sci-fi ze space operą - pod tym kątem nie rozczarowuje i dostarcza kilku godzin rozrywki. Sceny akcji są świetnie napisane, a ukazanie budowania sojuszu między planetami wobec zagrożenia jakie niesie brak przestrzegania prawa międzyplanetarnego. Idealnie poprowadzone tempo nie pozwala się nudzić - i czasami to jest właśnie to czego potrzebujemy! Choć przedstawiony świat jest trochę zbyt czarno-biały i przydałoby mu się nieco kolorytu, sama historia wciąga. Ja świetnie się bawiłam, choć muszę przyznać, że "Awangarda" jeszcze bardziej zaostrzyła mój apetyt na trzeci tom "Wstrząsów wtórnych" Marko Kloosa :)
Jack Campbell "Awangarda" (2017)
Polskie wydanie: 2021, Fabryka Słów
Tłumaczenie: Dominika Schimscheiner
0 komentarze