Bataty (recenzja)

 


"To dziwne, że jak ukarzą jedną osobę, wszyscy w celi trzęsą się ze strachu. Nie tylko ciało się trzęsie, ale wraz z nim dygoce serce."

"Bataty" to zbiór nowel koreańskiego pisarza Kim Tongina, który swoją literacką twórczość zapoczątkował w latach dwudziestych XX wieku. Jego twórczość pełna jest swego rodzaju eksperymentów, niestosowanych wcześniej w Korei. Kim Tongin opisuje, często używając schematu powieści szkatułkowej historie jednostek, które muszą zmagać się z trudnościami życia. Naturalistyczny styl w połączeniu z opisami walki o przetrwanie tworzą przytłaczającą całość - świat opisywany przez pisarza zdaje się pozbawiony choć odrobiny szczęścia. Sięgając po ten zbiór warto mieć na uwadze kontekst społeczny i historyczny - to utwory pisane, gdy Korea znajdowała się pod japońską okupacją, a stary porządek społeczny musiał ulec zmianie. To okres ubóstwa, które wzmaga walkę silniejszych ze słabszymi. Korea oczami Kim Tongina nie przypomina romantycznej wersji dzisiejszych seriali!

Jak to bywa ze zbiorami nowel, niektóre są lepsze, inne gorsze. Na uwagę zdecydowanie zasługuje "Ognista sonata", stawiająca pytanie czy tworzenie genialnej sztuki może stanowić usprawiedliwienie dla popełniania zbrodni. W pamięć zapada także "Chłosta" - nowel zwięzła, oszczędna w środki, a jednocześnie w przejmujący sposób oddająca odczłowieczające warunki panujące w więzieniu. Tekst ten został oparty o doświadczenia samego autora, z którymi mogło utożsamić się wielu Koreańczyków tamtych czasów - do japońskiego więzienia można było trafić nawet za błahe przewinienia. Stłoczeni w ciasnej celi ludzie marzą jedynie o odrobinie świeżego powietrza i łyku zimnej wody. Jednocześnie zostali odarci ze współczucia dla współwięźniów, których postrzegają jedynie jako przeszkodę, odbierającym im przestrzeń. Z kolei nowela "Spod przymrużonych powiek" jest ciekawym tekstem egzystencjonalnym, opowieścią snutą przez kisaeng - kobietę, która z jednej strony mogła czerpać z życia więcej zabawy niż inne przedstawicielki jej płci, jednocześnie opierającej cały swój sukces na urodzie. Bohaterka nie tylko obawia się tego, że gdy jej uroda przeminie pozostanie jedynie pustka - ale uświadamia sobie także to, że nie jest traktowana na równi z człowiekiem. Przejmujące są autobiograficzne "Notatki o ciemności i stracie", opowiadające o śmierci matki. W tekście tym moją uwagę zwrócił także motyw swobodnej podróży między Seulem i Pjongjangiem - z perspektywy czasu ten niepozorny szczegół jeszcze bardziej podkreśla pesymistyczny wydźwięk - w opowiadaniu Korea była jeszcze jednym państwem, a syna i matkę mogła rozdzielić wyłącznie śmierć. Dziś wiemy jednak, że niecałe dwadzieścia lat po opublikowaniu tej noweli podróż do umierającej matki w Pjongjangu nie byłaby już możliwa.

Mieszane uczucia wzbudziło we mnie opowiadanie "Jaki ojciec, taki syn". Z założenia miała być to raczej zabawna historia o tym jak los pokarał mężczyznę uganiającego się za kobietami. Z dzisiejszej perspektywy ciężko zaakceptować jednak postawę lekarza, który kibicuje swojemu przyjacielowi - choremu na choroby weneryczne i prawdopodobnie bezpłodnemu - w zdobyciu żony. W samym opowiadaniu bagatelizowany jest także motyw przemocy domowej. I choć przesłanie tego opowiadania wywołało we mnie niesmak, to muszę docenić, że nie jest złe (w znaczeniu grafomańskie) - ukazuje jedną z największych obaw mężczyzn (niemożność spłodzenia potomka), redukując znaczenie kobiet do istot mających przede wszystkim zaspokajać męskie potrzeby (jako prostytutki, żony). Zwyczajnie nie przeszło w mojej opinii próby czasu. Do słabszych opowiadań zaliczam także otwierające zbiór "Życie" oraz "Damę z Daetangji" - choć w tym drugim pojawia się interesujący motyw "ułomności" fizycznych, przez które niektórzy stają się społecznymi wyrzutkami - to w przypadku tego opowiadania wspomnianą ułomnością jest tusza i z dzisiejszej perspektywy zawarte w tekście opisy są kontrowersyjne. Ten sam motyw (odrzucającego wyglądu) autor podejmuje chociażby w "Szalonym malarzu", który podobnie jak "Ognista sonata" jest tekstem także o sztuce i natchnieniu - oraz przekraczaniu granic przez artystów w poszukiwaniu ideału. 

Chociaż Kim Tongin unikał łączenia sztuki z debatami ideologicznymi, żyjąc w czasach japońskiej okupacji opisywał te doświadczenia. W niektórych tekstach znajdziemy zatem wątki narodowe - choć daleko im do nacjonalizmu ówczesnych intelektualistów. Dzięki temu są to nowele ilustrujące zmagania Koreańczyków z życiem - a nie okupantem. Warto na to zwrócić uwagę, bo w sztuce tworzonej po wyzwoleniu ten okres czasu prezentowano przede wszystkim z perspektywy nacjonalistycznej, a dominujący dyskurs przedstawiał naród koreański jako walczący o niepodległość, o zachowanie własnej kultury. 

"Bataty" należy docenić za sposób wydania. Zbiór nowel poprzedzony jest wstępem - który osobiście umieściłabym raczej na końcu, gdyż znajdują się w nim krótkie interpretacje poszczególnych tekstów. Wstęp pozwala jednak nakreślić sylwetkę autora i jego znaczenie dla koreańskiej literatury. Ponadto w samym tekście znajdują się przypisy (choć czasem mogłoby być ich więcej), a każda nowela opatrzona jest datą publikacji - co pozwala umiejscowić tekst historycznie. Tylko nowela "Zdrajca" została napisana zaraz po odzyskaniu niepodległości - jednak już sam ten fakt wpływa na jej odbiór. Pozostałe teksty przedstawione w kolejności chronologicznej pozwalają obserwować zmieniający się styl autora. 

"Gdyby życie rodzinne przypominało piknik nad rzeką, to nie różniłoby się od tego miejsca, o którym słyszała z opowieści zatytułowanej Kraina szczęścia. Troski męża stałyby się troskami żony. Mąż podzielałby niepokoje żony. Jeśli mieliby jakieś zmartwienia, to czym one w rzeczywistości mogły  być? Byłyby jak śnieg, który spotyka wiosnę i sól, która napotyka wodę."

Jeśli miałabym porównać "Bataty" do innego zbioru koreańskich nowel - "Barw miłości", to ten drugi podobał mi się bardziej ze względu na większe zróżnicowanie. Styl Kim Tongina choć ciekawy, po przeczytaniu kilku nowel z rzędu stawał się monotonny. Nie oznacza to, że odradzam czytanie "Batatów" na rzecz "Barw miłości" - wręcz przeciwnie - uważam, że warto zapoznać się z oboma zbiorami, aby mieć szerszy ogląd literatury koreańskiej.

"Bataty" z pewnością nie należą do literatury łatwej. Czytanie krótkich nowel zajmuje sporo czasu, bo nie łatwo wgryźć się w opisywane realia, a niektóre naturalistyczne opisy mogą być wręcz odpychające. Do tego Autor opisuje losy przede wszystkim ludzi z nizin społecznych, których stawia w trudnych sytuacjach - gdy by przeżyć muszą chociażby sprzedawać swe ciało za garść tytułowych batatów. Czasy, w których przyszło żyć Autorowi nie należały do łatwych - i ten pesymizm jest obecny w jego sztuce. Jednocześnie jest to lektura, której warto poświęcić nieco swojego czasu - szczególnie jeśli interesujemy się Koreą. Stanowi także świetne źródło do interpretacji estetyki han w sztuce koreańskiej. 


Kim Tongin "Bataty" (1921 - 1946)

Wydawnictwo Dialog (2021)

Tłumaczenie: Anna Diniejko-Wąs

Share:

0 komentarze