Śliczni (recenzja)

 


"- Czemu jestem nieszczęśliwa? - powtórzyła miękko. -Bo miasto sprawia, że stajesz się taki, jakim oni chcą cię widzieć. A ja chcę być sobą. Oto dlaczego."

"Śliczni" to udana kontynuacja powieści "Brzydcy", nakreślającej dystopijną wizję przyszłości, w której ludzie są kontrolowani poprzez wygląd. W wieku szesnastu lat każdy zostaje poddany operacji plastycznej, która nie tylko zmienia wygląd zewnętrzny, ale także - cytując powieść - doprowadza do "ślicznomózgowia". W świecie pięknych nie ma zazdrości, kłótni i wojen - nie ma także wolnej woli. Każdy ma czuć się tak samo  - "pysznie" - niczym się nie martwiąc. Czy taka egzystencja daje jednak prawdziwe poczucie szczęścia? Dedykowana młodzieży seria porusza istotne kwestie związane z wyglądem i potrzebą przynależności do grupy w sposób bardzo rozrywkowy, pełen akcji i porywów serca. Taka forma sprawdza się idealnie, wciągając czytelnika. Powieść mogłaby być co prawda nieco bardziej dramatyczna jak "Igrzyska śmierci" - nie ma w niej tego napięcia związanego z rzeczywistym zagrożeniem dla bohaterów - co jeszcze bardziej skłaniałoby do stawiania pytań, ale i tak prowokuje do myślenia o znaczeniu idealnego wyglądu i cenie, jaką można za niego zapłacić. To powieść w starym, dobrym stylu, pozbawiona erotyki, nieco uproszczona. Mnie to odpowiadało - czyta się szybko i przyjemnie - w odróżnieniu od wielu innych tytułów młodzieżowej fantastyki, na siłę rozciąganych do 600 stron. Choć może nie jest to seria tak zapadająca w pamięć jak najgłośniejsze tytuły młodzieżowych dystopii, to ma w sobie coś, co naprawdę wciąga - i to niezależnie od wieku.

"Śliczni" świetnie rozwijają najmocniejszą stronę tej serii, czyli intrygującą wizję przyszłości. Tym razem poznajemy Miasto Nowych Ślicznych - miejsce, które wydaje się nastoletnim brzydkim niezwykle pociągające. W kreacji tego miejsca zadbano o takie szczegóły jak język - śliczni używają własnego slangu, który jest powtarzany do znudzenia. Wszyscy chcą się czuć "pysznie", chcą się "dośliczniać" i unikać "przegięcia". W połowie książki ten slang, powtarzany na każdej stronie może stać się nużący - jednak moim zdaniem idealnie dopełnił kreację życia ślicznych - które ma być płytkie i powierzchowne. Skoro niczym się nie przejmują, to czemu mieliby dbać o językowe zróżnicowanie? Wszyscy nie tylko wyglądają tak samo, ale mają tak samo myśleć i mówić.

Kolejnym ciekawym aspektem był motyw buntu. W jaki sposób śliczni, którzy mają być jednocześnie grzeczni mogą się buntować? W powieści przedstawiono to jako jedną z grup - Krimów. Aby do nich przynależeć należy psocić, oczywiście w niewinny sposób. Można się także buntować poprzez ingerencje w ciało - oczywiście ingerencje dośliczniające - jak świecący tatuaż pulsujący zgodnie z rytmem ciała czy różnokolorowe oczy. W ten ciekawy sposób przedstawiono młodzieńcze buntowanie się nie jako wyraz indywidualności, ale zachowanie grupowe. Oczywiście w powieściach dystopijnych bunt nie ogranicza się do pozornej rebelii wobec zasad - przedstawiają protagonistów, którzy rzeczywiście się buntują, podważając ustalony porządek. Na tej płaszczyźnie bunt w "Ślicznych" oznacza podjęcie ryzyka i zażycie lekarstwa, które może cofnąć zmiany w mózgu, które zmieniały nastolatków w potulnych młodych dorosłych. Rebelia ma zatem oznaczać poszukiwanie siebie - choć niedoskonałego, to wolnego - a nie wyglądanie i zachowywanie się jak wszyscy inni. Motyw ten wiąże się z jeszcze jedną ciekawą kwestią - potrzebą poszukiwania silnych emocji towarzyszących buntowi. Dla większości ślicznych oznacza to niewinne psoty, ale niektórzy idą dużo dalej okaleczając swoje idealne ciało. W powieści odnajdziemy także wątek głodzenia się w celu odzyskania kontroli nad ciałem - co wcale nie jest dobrym rozwiązaniem... "Śliczni" pokazują, że nawet w świecie gdzie każdy ma wyglądać idealnie, stworzone przez system ciało nie daje szczęścia.

Niestety w porównaniu do "Brzydkich", "Śliczni" wypadają nieco gorzej - niektóre rozwiązania wydają się wtórne, a zbyt długie przebywanie w Mieście Nowych Ślicznych potrafi się nieco dłużyć. Wydaje się, że ta część cierpi na syndrom środkowego tom, stanowiąc pomost między intrygującym wstępem i ekscytującym finałem. Ponadto niektóre kwestie, o których wspominałam mogłyby zostać bardziej podkreślone - aby mocniej wybrzmieć dla młodych czytelników podczas samego czytania, a nie potem w trakcie analizy - bo nie każdy będzie analizował, co mógł znaczyć wątek cięcia się czy głodzenia. 

Mimo tych drobiazgów, świetnie się bawiłam czytając o dalszych przygodach Tally - która podjęła ryzyko stania się śliczną, by potem przetestować działanie leku mającego ją z tego uzdrowić. Kreacja bohaterów i świata wypadła świetnie, a mnóstwo akcji nie pozwala się nudzić - choć pierwsza połowa może się nieco dłużyć. To powieść godna uwagi wszystkich tych, którzy lubią młodzieżowe dystopie i tęsknią za takimi książkami jak "Igrzyska śmierci" czy "Niezgodna".


Scott Westerfeld "Śliczni" (2005)
Polskie wydanie: Nowa Baśń (2022) 


Share:

0 komentarze