Toast dla odważnych
"Toast dla odważnych" to debiutancka powieść, która w założeniu miała łączyć popularne motywy: elitarną szkołę, rozwiązywanie zagadek i grupę przyjaciół związanych "na śmierć i życie". W efekcie otrzymaliśmy coś na kształt "dark academia spotyka Scooby-Doo", z naciskiem na amatorskich detektywów, a nie na klimat grozy. Książka okazała się dla mnie zbyt młodzieżowa – brakowało suspensu, głębszej charakterystyki bohaterów i prawdziwego napięcia wokół zbrodni. Myślę jednak, że czytelnicy w sugerowanym przedziale wiekowym (15+) mogą być bardziej wyrozumiali.
Powieść ma niewątpliwą lekkość (paradoksalnie, jak na temat seryjnego mordercy) i ciekawy pomysł, ale wykonanie pozostaje powierzchowne. Autorka wykazuje potencjał, jednak jako dorosła czytelniczka czułam niedosyt.
Pretekstowa elitarna akademia
Muszę przyznać, że początek powieści jest naprawdę dobry. Towarzyszymy Valentinie, która została wybrana jako uczennica prestiżowej i tajemniczej szkoły. Autorka nie wyjaśnia jednak czemu Valentina i inne postacie trafiły do szkoły - i co w zasadzie ta placówka oferuje.
Akademia jest tutaj pretekstem, aby zamknąć bohaterów i odciąć ich od świata: według zasad uczniowie zostają pozbawieni dostępu do telefonów czy komputerów, nie mogą także opuszczać murów placówki. W ten sposób o dziejących się w mieście zbrodniach dowiadują się z przemyconych gazet - a swoich spostrzeżeń nie mogą na bieżąco konfrontować z dochodzeniem policji. W zamyśle jest to świetny pomysł, ale trzeba go dobrze umotywować. Zabrakło mi nakreślenia pewnej tożsamości, specyfiki szkoły, która sprawiałaby, że uczniowie zgadzają się na odcięcie od świata. Na plus warto odnotować, że Autorka nie zapomina o tym, że jej bohaterowie to uczniowie - a na drodze ich śledztwa czasami stają lekcje.
Detektywi-amatorzy
Fabuła powieści kręci się wokół motywu, który osobiście uwielbiam: rozwiązywania zagadek przez grupę przyjaciół. Tak jak w wielu przygodowych opowieściach tego typu dorośli zawodzą i to dzieciaki muszą wykrzesać z siebie odwagę, by stawić czoła złu.
Kluczowe w takich opowieściach jest stworzenie pewnej atmosfery zagrożenia. Nie oznacza to wcale dodawania brutalnych, opisowych scen - musimy jednak czuć, że badając sprawę nasze postacie pchają się tam, gdzie nie powinny być i może za to spotkać ich kara znacznie gorsza niż szlaban. To udało się w tej powieści jedynie połowicznie. Niby mamy takie sceny, w których młodzi uczniowie stają twarzą w twarz z zagrożeniem, ale konsekwencje wydają się zbyt błahe, by naprawdę obawiać się o ich życie. W konsekwencji zagrożenie jest jedynie iluzoryczne i przez to nie buduje napięcia.
Wiąże się to z największym problemem tej powieści - zagadkowymi zbrodniami. Niewiele o nich wiemy, poza tym, że odbywają się według pewnego schematu, który prowadzi do szkoły. Teoretycznie wisi nad uczniami widmo, że któryś z nich będzie następny na liście - i w tym momencie Autorka wyprowadza akcję poza szkołę. To ogromnie zmarnowany potencjał budowania napięcia opartego nad odcięciu, zamknięciu.
W samej zagadce za mało jest poszlak, jest za mało intrygująca, by naprawdę napędzać akcję. Na minus działa tutaj także nieco zbyt szybkie tempo - książka jest zwyczajnie za krótka, by wejść głębiej w motywacje, relacje i wątki. Cierpi na tym także kreacja bohaterów - wszystkie te elementy wydają się zbyt pobieżne, nie mają czasu, by się odpowiednio rozwinąć.
Całość wynagradza zakończenie, które jest niezłe - chociaż zabrakło mi większego mylenia tropów po drodze, by rozstrzygnięcie naprawdę zaskakiwało.
Słowem podsumowania...
"Toast dla odważnych" to powieść z potencjałem, który nie zostaje jednak w pełni rozwinięty. Kryminał z wątkami dark academia wymaga dreszczyku napięcia, a sama szkoła nie może pełnić jedynie funkcji tła. Książkę czyta się dobrze, bo jest napisana w lekki i przyjemny sposób, ale nie wywołuje większych emocji. Dla porównania czytając "Czarny staw" Roberta Ziębińskiego o grupce dzieciaków rozwiązujących zagadkę nawiedzonego stawu, miałam ochotę wznieść toast za odwagę, a przede wszystkim spryt bohaterów; tutaj tak nie miałam. Zabrakło mi głębi - w kreacji bohaterów czy motywacji zbrodniarza, a także w tworzeniu samej atmosfery. W ostatecznym rozrachunku "Toast dla odważnych" okazał się dla mnie powieścią zbyt infantylną, w której wątek kryminalny został słabo poprowadzony. Oczekiwałam po tej powieści więcej przygody, więcej zabawy i wodzenia mnie za nos.
0 komentarze