Ciężar korony (recenzja)
"Ciężar korony" to finałowy tom zamykający serię o Beniaminie Ashwoodzie i jego kompanach. Jest to seria, która przypadła mi do gustu i z każdym tomem byłam coraz bardziej zżyta z bohaterami - tak więc lektura ostatniej części napawała mnie zarówno ekscytacją, jak i poczuciem obawy. Na szczęście to drugie było nieuzasadnione - "Ciężar korony" to tom odpowiednio zamykający wszystkie wątki i pozostawiający po sobie poczucie dobrze spędzonego czasu z Benkową drużyną. Jest to przede wszystkim tom niezwykle wierny całej serii, jej duchowi i przesłaniu - a przez to...mogący zawieść pewne oczekiwania! Jak to możliwe? Z reguły zakładamy, że finałowe starcie będzie największe, najbardziej "epickie" - ale ta seria nie jest opowieścią o wybrańcu, który jako jedyny może zmierzyć się z potężnym wrogiem; to opowieść o zwyczajnym młodzieńcu, który pewnego razu decyduje się wyruszyć na przygodę, a po drodze uczy się nie tylko władać mieczem, ale przede wszystkim odpowiedzialności, która jest związana z przewodzeniem innym. Nie oznacza to, że zabrakło w finałowej odsłonie spektakularnych pojedynków - po prostu jak na finałowy tom "Ciężar korony" pozornie wydaje się zbyt spokojny, pozostawiający wiele miejsca na dyskusje, co dalej - ukazujący, że pokonanie wroga to nie wszystko, ba to często najłatwiejsze zadanie. I nie będę nikogo oszukiwać - w trakcie czytania czułam pewien niedosyt "epickości", niektóre fragmenty wydawały mi się zbyt przegadane - ale po skończeniu, po przemyśleniu zmieniłam zdanie! Beniamin Ashwood jest serią, która nie każdemu przypadnie do gustu - mnie jednak oczarowała swoją przyziemnością - choć jest pełna starć z demonami, potężnymi magami i mistrzami miecza, to w ostatecznym rozrachunku skupia się na drodze, którą przeszli Beniamin i Amelia, by zrozumieć co oznacza tytułowy "ciężar korony".
Czytając "Ciężar korony" odniosłam wrażenie, że Autor nieodpowiednio rozłożył wątki - że walka z demonami powinna być na końcu, a nie...próba powstrzymania wojny. Ot, to pierwsze jest bardziej spektakularne - ale czy ważniejsze? Czy łatwiejsze? "Ciężar korony" kojarzy mi się z filmowym "Powrotem króla": poprzednie dwa tomy były jak bitwa o Gondor, zaś "Ciężar korony" przypominał ostatni odcinek drogi, który Frodo i Sam muszą pokonać, a także to co potem - gdy hobbici wracają do Shire. Po spektakularnej bitwie ostatni odcinek drogi do zniszczenia pierścienia oraz ukazanie, co było dalej wydaje się - choć jest ważne - zwyczajnie...nudne. Takie wrażenie towarzyszyło mi od połowy książki i dopiero teraz, po czasie doceniam to, że Autor pozwolił wybrzmieć przesłaniu serii, która tak naprawdę nie ukazywała drogi Bena i Amelii do potęgi i wyjątkowości, ale wewnętrznego dojrzewania do ról, które przyszło im ostatecznie pełnić.
Pisanie recenzji finałowego tomu to tak naprawdę spojrzenie na całość serii i od takiej perspektywy trudno uciec. Cykl o Beniaminie Ashwoodzie najlepiej opisuje słowo "solidny". Z tomu na tom seria wciąga coraz bardziej, a nasi bohaterowie przeżywają zróżnicowane przygody, które jednak pasują do całości - znów to podkreślę, to tak naprawdę nie jest opowieść o walce z demonami czy złymi magami, ale o drodze, którą muszą - dosłownie i w przenośni - przejść Ben i Amelia, by zrozumieć że każda ich przygoda była tak naprawdę łatwiejsza niż wzięcie odpowiedzialności za ludzi, którzy powierzyli im przywództwo, a utrzymanie pokoju jest większym wyzwaniem niż bitwa.
Seria o Beniaminie Ashwoodzie ma w sobie to coś - właśnie przez to, że nie stara się uczynić bohaterów wyjątkowymi za sprawą niezwykłych mocy czy umiejętności. To opowieść o odkrywaniu bohaterstwie w sobie - nawet jeśli się jest zwykłym piwowarem z zabitej dechami wioski gdzieś w głuszy. Odrzucenie tropu wybrańca pozwala lśnić drużynie - jedynie współpraca pozwala zwyciężać, a żadna z postaci nie wydaje się zbędna. Całość napisana jest lekko i z pewną dozą humoru - i choć czasami zdarzają się przegadane momenty i nieco wolniejsze tempo to nie odbiera to przyjemności czytania. Jestem pewna, że dla wielu ta seria wyda się przeciętna - jednak ja odkryłam w tej zwyczajności bohaterów rzuconych naprzeciw pewnym kliszom znanym z fantastyki wyjątkowość - bo ile można czytać o wybrańcach?
0 komentarze