Astronautka

  


"Astronautka" to przykład książki, która mogła okazać się świetna, ale ostatecznie nie dorosła do pięt "Marsjaninowi", zbytnio skręcając w stronę hollywoodzkiego blockbustera - nie wykorzystując potencjału walki z przeciwnościami losu w kosmosie w pojedynkę czy "obsadzenia" w roli dowódcy kobiety. Nie znaczy to, że powieść jest zła: pierwsza cześć trzyma czytelnika w niepewności i serwuje sporo emocji. Kiedy tajemnica zostaje rozwiązana zaczyna się znaczący spadek jakości w dół, obnażający brak konsekwentnego kreowania postaci. "Astronautka" to gatunkowy misz-masz, co najbardziej szkodzi książce: jest rozdarta między thrillerem, mogącym nawet zboczyć w kierunku "Obcego", a opowieścią miłosną, stojąc w rozkroku między filmową "Grawitacją" a "Marsjaninem" (specjalnie nawiązuje tu do filmów, bo "Astronautkę" czyta się jak scenariusz na amerykański film). To co początkowo budziło zachwyt, ostatecznie pozostawia drobny posmak rozczarowania jeśli człowiek nastawi się na kosmiczną przygodę, z dużym naciskiem na warstwę technologiczną i wizję przyszłości. Zdecydowanie nie polecam tej książki miłośnikom SF - zbyt wiele tu naukowych uproszczeń i bzdurek - za to skusić może fanów thrillerów z mocnym naciskiem na obyczajowe tło w postaci małżeńskich problemów. 

Powieść zaczyna się świetnie: komandor May Knox budzi się na pokładzie statku kosmicznego wracającego z misji na Europie, jednym z księżyców Jowisza. Wybudzona ze śpiączki kobieta odkrywa, że jest sama na statku, w którym pojawiają się usterki - na domiar złego cierpi na amnezję, a w komputerze brakuje danych, mogących pomóc jej odtworzyć wydarzenia sprzed utraty pamięci. Takie otwarcie to idealny wstęp do historii pełnej suspensu, ustawiającej wysoko stawkę: czy uda się odnaleźć pozostałych członków załogi? Czy May została zarażona jakąś chorobą? Czy uda jej się odzyskać kontrolę nad statkiem, nawiązać kontakt z Ziemią? Czy można zaufać Sztucznej Inteligencji, jednej towarzyszce May? Wszystkie te pytania stanowią mocną stronę powieści, stanowiąc fundament opowieści o samotnej walce o przetrwanie z przestrzeni kosmicznej. Kosmos, możliwy pasażer na gapę z Europy w postaci wirusa, usterki - to wystraczający przeciwnik, by napisać wciągającą opowieść.

"Astronautka" posiada jednak drugą linię fabularną, skupioną wokół relacji May z jej mężem; a także szerzej z rodziną (matką). Jej mąż Stephen, naukowiec z NASA podejmuje kroki mające na celu uratowanie żony: zarówno jako osoby, jak i w znaczeniu relacji mąż-żona. Retrospekcje odkrywają wzloty i upadki w ich małżeństwie, a także rozdarcie May między poświęceniem wszystkiego karierze. Osobiście uważam, że temu wątkowi przydałby się feministyczny pazur: niestety w ostatecznym rozrachunku May została nakreślona jako oziębła karierowiczka jednocześnie ulegająca emocjom związanym z macierzyństwem. To co miało nadać postaci głębi, ostatecznie odebrałam jako brak konsekwencji w kreowaniu jej charakteru: May nie podejmuje decyzji jak rasowa dowódczyni, gotowa poświęcić wiele dla misji kosmicznej. Zabrakło mi w niej twardości i chłodnej oceny sytuacji Ellen Ripley z "Obcego", co uczyniło ją kultową postacią; w May nie ma także zbyt wiele z Marka z "Marsjanina", który na serio traktuje cel samodzielnego przetrwania; jest za to dama w opresji - a za takie kobiece bohaterki chyba już podziękujemy. W kreacji May zabrakło cech, które mogłyby przekonać nas, że jest osobą godną powierzenia dowództwa w przełomowej misji kosmicznej; jakby znalazła się na tym stanowisku przypadkowo, tylko dlatego, że na liście obsady znalazło się do odhaczenia "kobieta z mniejszości etnicznych".

To, co budzi mieszane uczucia to właśnie ten gatunkowy misz-masz, który w założeniu miał nadać pewnej oryginalności historii. Suspens traci na dynamice, kiedy skupiamy się na rodzinnych rozterkach May; zaś retrospekcje nie dostarczają zbyt wielu emocji związanych z wątkiem miłosnym. Brak chronologii nie pozwala ukazać rozwoju związku May i Stephena, a fakt, że mąż kobiety jest postacią dość papierową nie pomaga, by zaangażować się w tę historię. Najgorzej wypada jednak akt trzeci, który niebezpiecznie skręca w kierunku hollywoodzkiego akcyjniaka: łącznie z pościgiem, konspiracją i rywalem Stephena, książkową wersją Elona Muska. Końcówka książki przypominała mi hollywoodzki film, gdzie już zupełnie porzucamy logikę na rzecz "szybciej, głośniej, więcej - i bardziej wybuchowo": i może by się to sprawdziło na ekranie, ale nie do końca na papierze. 

Trzeba przyznać, że w założeniu "Astronautka" miała być świeżym podejściem do motywu "przetrwania w kosmicznej przestrzeni". Powieść większy ciężar kładzie na warstwę emocjonalną, jednak nie wykorzystuje jej potencjału odwołując się do znanych klisz. Pierwsza 1/3 książki jest doskonała, niezmiernie wciągająca - kiedy jeszcze nie wiemy w jakim kierunku pójdzie ta historia. Tego napięcia nie udaje się jednak utrzymać, a wszystkie zwroty akcji są łatwe do przewidzenia. Ponadto między bohaterami nie czuć chemii i ciężko uwierzyć w autentyczność ich uczucia. Całości nie pomaga jeden z wątków, który w moim odczuciu ostatecznie popsuł zarówno odrobinę logiki, jak i kreację bohaterów - wątek z serii: "skoro mamy bohaterkę-kobietę, to wiadomo jaką kładę należy rzucić jej pod nogi" -.- W ostatecznym rozrachunku "Astronautka" rozczarowuje, bo nie dostarcza tego, co zapowiada: walka o przetrwanie, próby odzyskania pamięci, tajemnica stojąca za niepowodzeniem misji schodzą na drugi plan na rzecz rozterek uczuciowych związanych z nie do końca udanym małżeństwem. "Astronautka" to dramat małżeński (z wątkiem związanym z macierzyństwem i karierą), jedynie ubrany w barwy SF i thrillera. 

Share:

0 komentarze