Dżin

 


"Dżin" to książkowy dowód, że warto dawać drugą szansę i nie skreślać serii po średnio udanym pierwszym tomie. "Maleficjum", czyli wspomniany pierwszy tom, to powieść dość przeciętna, w której choć dużo się dzieje to fabuły jest jakby mało. Do tego bohaterowie jacyś tacy bez charyzmy, a napięcia tyle co kot napłakał. Jeśli miałbym opisać "Maleficjum" jednym słowem, byłaby to "monotonia". Choć jest to książka krótka, to wlecze się i wciąga czytelnika dopiero pod koniec, żeby zaserwować nam raczej rozczarowujące zakończenie, bez przytupu i ikry. Na szczęście na scenę wkracza "Dżin" i "Maleficjum" można potraktować jako wypadek przy pracy, przydługie wprowadzenie bohaterów, które warto poznać, by wiedzieć kto jest kim i tyle. "Dżin" spełnia wszystko to, czego się spodziewałam - a czego nie dostałam w tomie pierwszym: rycersko-pirackie przygody, niebezpieczne artefakty oraz stwory/demony, nieoczekiwane zwroty akcji, humor i interesującą zgraję bohaterów. Wychodzi na to, że Bruno i ekipa potrzebowali czasu, żeby się rozkręcić - ale jak już do tego doszło, to od ich przygód ciężko się oderwać i "Dżina" można pochłonąć w 2 dni.

Trylogia Maltańska opowiada o czasach, gdy rycerze Zakonu Szpitalników odpierali ataki tureckich piratów. Historyczne tło miesza się tutaj z fantastyką. Nie jest to jednak podejście do historii w stylu Jacka Komudy, a Marcin Mortka z drobiazgową szczegółowością nie opisuje tamtych czasów (nie spodziewajcie się zatem opisów koni czy ubioru na kilka stron). To jedynie tło, która ma zakotwiczyć naszego bohatera, nazywanego "wiedźmim synem" młodego rycerza. Bruno nie czuje w pełni przynależności do zakonu - i na kartach "Maleficjum" podejmuje próbę odkrycia tajemnicy swego pochodzenia, w tym nachodzących go wizji kobiety płonącej na stosie. Tym samym trafia na intrygę związaną z nietypowym skarbem - przedmiotami naznaczonymi czarną magią. W pierwszym zabrakło mi pewnego zanurzenia - ani tło historyczne, ani wątki magiczne nie zostały w pełni wykorzystane i odnosi się wrażenie pewnej powierzchowności tej opowieści, skupionej wokół Bruno Calazzo, który sam w sobie również jest jakiś taki nijaki. Na szczęście w "Dżinie" nasz bohater przeistacza się w Bruno Scozzi , jakby zmierzenie się z dziedzictwem rodziców oraz konsekwencjami własnych decyzji nadało bohaterowi "tego czegoś": w końcu z przyjemnością zaczęłam śledzić jego przygody. Duża w tym zasługa pozostałych bohaterów (Hugo <3), którzy również nabierają własnych charakterystycznych rysów i przestają być jedną masą. Stają się drużyną, której chce się kibicować.

W "Dżinie" mamy także znacznie więcej magii/demonów (wprost z folkloru regionu Malty!) oraz emocjonujących przeciwności losu, przeplatanych celnymi tekstami wprowadzającymi humor. Wszystkie te elementy sprawiają, że powieść czyta się przyjemnie i zwyczajnie dobrze się przy niej bawi - nie odczuwając towarzyszącej "Maleficjum" monotonii. Na kartach powieści w końcu czuć pewien klimat świata, w którym arabscy magowie, wysłannicy zakonu joannitów, a w końcu piraci toczą swoje rozgrywki, używając najróżniejszych rekwizytów, w tym obowiązkowego latającego dywanu. 

W porównaniu do pierwszego tomu cała historia nabiera pewnego kierunku, a to dodaje je płynności. To opowieść o grupie ludzi, którzy nie mają szansy wieść normalnego życia przez zbyt długi czas. Bo jak tu wieść zwykły żywot, jak się uwolniło tytułowego dżina i trzeba znaleźć sposób na pozbycie się go? Jak tu prowadzić spokojnie sierociniec, gdy w skrzyniach walają się artefakty - i co z nimi zrobić? I czy to aby na pewno dobry pomysł sprzedawać je komu popadnie? Mamy tutaj wyraźne konflikty i linie fabularne, które prowadzą do finału - otwierającego nową przygodę przed niezwykła ekipą Bruno.

Nie tylko ten tom dużo lepiej wykorzystuje potencjał warstwy magicznej, ale i umiejętności naszego głównego bohatera. Bruno ma niezwykła zdolność - w walce jego przeciwników spotyka pech. I znajduje to swoje odzwierciedlenie w kilku naprawdę fajnie napisanych pojedynkach. Co tu dużo mówić - jest tu przygoda, humor i pewna lekkość, wszystko się zgrabnie przeplata dając nam naprawdę przyjemną przygodową fantastykę w klimatach historycznych. 

Pierwszy tom nieco mnie zniechęcił, ale przy "Dżinie" bawiłam się wyśmienicie - i już teraz chciałbym sięgnąć po kolejny tom! "Dżin" zrehabilitował w moich oczach Trylogię Maltańską, spełniając moje oczekiwania. Charyzmatyczni bohaterowie, mnóstwo przygód i zwrotów akcji oraz humor (dialogi z udziałem Hugo są bezbłędne :D ) - to lubię!

"-Apage! - ryknął Hugo, wykonując pistoletem zamaszysty ruch krzyża. -Apage! Bruno, wrzaśnij no na niego po łacinie, co? 
-Nie znam łaciny - mruknął Bruno, a bestia, jakby w odpowiedzi, rozwarła paszczę o wiele szerzej, niż zrobiłby to człowiek.
-Fatalnie - uznał Hugo. - Bo łaciny to się wszystko boi. Z klechami się kojarzy.
- Głupoty gadasz, jak zawsze - syknął Bruno. - To miejscowe bydlę i o łacinie pewnie nie słyszało."


Share:

0 komentarze