Piąta skóra Nigumy
"Piąta skóra Nigumy" to powieść, która już pierwszymi kilkoma stronami skradła moje serce. Lubię książki i filmy nieoczywiste, wymykające się schematom i gatunkowym podziałom. I taka jest "Piąta skóra Nigumy" - to literacki kalejdoskop, który za każdym obrotem ukazuje nowy wzór, a jednak całość tworzy hipnotyzującą spójność. Klimat powieści balansuje między onirycznym pięknem a brutalnym realizmem. Sklepik w podziemiach Dworca Centralnego staje się bramą do świata, gdzie buddyjskie reinkarnacje mieszają się z mroczną fantazją, a ludzkie ciała są jedynie przemijającymi „okrywami” - skórami, które główna bohaterka przywdziewa niczym maski. Czy jednak w kole wiecznego życia i wcielania się w role nie zatraciła samej siebie?
"Głód mięsa, bliskości czy może idealnej skóry? Nie wiem, co wygra we mnie tym razem."
"Piąta skóra Nigumy" to opowieść o dakini Nigumie, której rolą było przekazywanie nauki w buddyzmie, niezbędnych do osiągnięcia oświecenia. Na kartach powieści poznajemy jednak Nigumę jako właścicielkę małego sklepiku z orientalnymi przedmiotami; istotę, która opuściła mistyczne góry i żyje we współczesnej Warszawie. Niguma czegoś/kogoś poszukuje - czy jest to dziewczyna, którą spotyka w różnych wcieleniach? Czy poszukuje miłości? A może wyzwolenia z ułudy? I co jest gotowa zrobić, by osiągnąć swój cel?
To niezwykle wciągająca powieść, w której przeplatają się obrazy przeszłości i teraźniejszości Nigumy na jej ścieżce - na ścieżce kobiety, która w jeden dzień osiągnęła oświecenie, by stać się bóstwem, potem obserwować jak jej legenda jest przeinaczana, by w końcu zacząć pisać własną historię.
"-Jak to? Przecież to legenda.
-Niby tak, ale codziennie ma ciąg dalszy."
To niezwykle wciągająca powieść, w której przeplatają się obrazy przeszłości i teraźniejszości Nigumy na jej ścieżce - na ścieżce kobiety, która w jeden dzień osiągnęła oświecenie, by stać się bóstwem, potem obserwować jak jej legenda jest przeinaczana, by w końcu zacząć pisać własną historię.
Bohaterka, która przeraża i fascynuje
Niguma to jedna z tych postaci, które nie pozwalają się lubić, ale nie sposób od nich oderwać wzroku. Jej tysiącletnia wędrówka przez ludzkie skóry (dosłownie i metaforycznie) to opowieść o tożsamości jako performansie – każda „przymierzona” osobowość to kolejna warstwa maski, pod którą kryje się wieczny głód: akceptacji, miłości, ale też… mięsa. To właśnie paradoks jej istnienia przykuwa uwagę: jest jednocześnie boginią i potworem, kochanką i morderczynią, wieczną tułaczką uwięzioną w cyklu powtarzanych błędów. Czy tym razem uda jej się wyrwać z tego koła, czy znów popełni te same błędy, pchana obsesyjną miłością?
"Jestem kolekcjonerką dusz, podniebną tancerką w kolczudze z ludzkich kości. Muszę jednak udawać, by nikt nie przejrzał mojego planu. Przed nią tak długo, aż uwierzy, że nie ma się czego bać. Przed resztą świata, bym nadal mogła utrzymać tworzoną latami przykrywkę."
Miłość jako przekleństwo
Wątek relacji Nigumy z Majką to gorzka parabola o związku, który nie może się spełnić. Aleksandra Bednarska sprytnie gra z konwencją romansu – zamiast happy endu dostajemy tysiąc lat powtarzanej traumy, gdzie miłość miesza się z pożądaniem, a poświęcenie z autodestrukcją. W tle pobrzmiewa pytanie: czy uczucie przetrwa, gdy odrzucimy wszystkie „skóry” – społeczne role, maski, oczekiwania? I czy miłością można nazwac sytuację, w której jedna osoba tylko bierze, nie dając nic od siebie?
Wątek relacji Nigumy z Majką to gorzka parabola o związku, który nie może się spełnić. Aleksandra Bednarska sprytnie gra z konwencją romansu – zamiast happy endu dostajemy tysiąc lat powtarzanej traumy, gdzie miłość miesza się z pożądaniem, a poświęcenie z autodestrukcją. W tle pobrzmiewa pytanie: czy uczucie przetrwa, gdy odrzucimy wszystkie „skóry” – społeczne role, maski, oczekiwania? I czy miłością można nazwac sytuację, w której jedna osoba tylko bierze, nie dając nic od siebie?
Groza, która zmusza do myślenia
Mimo potencjalnej grozy, którą budzi krwiożerczość Nigumy (sceny "konserwowania" skór są wyjątkowo plastyczne!), „Piąta skóra…” to przede wszystkim opowieść o człowieczeństwie. Brutalność Nigumy staje się metaforą naszych własnych „pożerań” – emocji, które niszczą innych, czy prób dopasowania się za wszelką cenę. Autorka nie moralizuje, ale każe zastanowić się: ile z naszych „ja” to prawda, a ile tylko kolejna warstwa, którą kiedyś zrzucimy?
Mimo potencjalnej grozy, którą budzi krwiożerczość Nigumy (sceny "konserwowania" skór są wyjątkowo plastyczne!), „Piąta skóra…” to przede wszystkim opowieść o człowieczeństwie. Brutalność Nigumy staje się metaforą naszych własnych „pożerań” – emocji, które niszczą innych, czy prób dopasowania się za wszelką cenę. Autorka nie moralizuje, ale każe zastanowić się: ile z naszych „ja” to prawda, a ile tylko kolejna warstwa, którą kiedyś zrzucimy?
Ucieczka przed schematami
To, co najbardziej uderza, to nieprzewidywalność tej powieści. Autorka igra z konwencją, raz prowadząc nas w stronę body horroru, by za chwilę zbudować liryczną opowieść o niespełnionym uczuciu i tęsknocie za prawdziwym „ja”. W tej książce nic nie jest proste ani jednoznaczne. Z pewnością „Piątą skórę…” możemy zaliczyć do weird fiction, gdzie świat przedstawiony wydaje się znajomy, ale stopniowo ujawnia swoją obcość. Osadzenie akcji w szarej Warszawie może początkowo zniechęcać - a jednak to właśnie kontrast między egzotyczną mitologią, drapieżną Nigumy a szarzyzną współczesnej "nudnej" Warszawy nadaje historii wyjątkowy rys. Zresztą na kartach powieści nie trzymamy się jednej lokalizacji, cofając się w przeszłość Nigumy i odbywając podróż po różnych zakamarkach świata.
Chociaż powieść w wielu momentach może budzić skojarzenia z literaturą piękną poprzez swój liryzm, to zaznacza się w niej atmosfera napięcia i niepokoju - wszak nie wiemy kto i w jakich okolicznościach może stać się ofiarą krwiożerczej bogini. W powieści tej nie chodzi o tanią sensację i epatowanie brutalnymi scenami, ale o nieokreślony lęk przed tym, co wymyka się logice. Ponadto powieść unika typowych rozwiązań – finał pozostawia czytelnika z pytaniami, nie oferując prostych odpowiedzi.
Jeśli już miałabym nazwać "Piątą skórę Nigumy" literaturą piękną - to byłaby to literatura piękna z zębami, które potrafią ugryźć.
Słowem podsumowania...
„Piąta skóra Nigumy” to opowieść o obsesji, miłości, przemocy i wolności bycia sobą. O dojrzewaniu do prawdy o sobie – często bolesnej, czasem przerażającej, ale koniecznej. To książka, którą się czyta, a potem długo nosi w sobie. Ta książka to literacki eksperyment, który uderza w czułe punkty. Między wersami przemyca buddyjskie idee nietrwałości „ja”, ale też uniwersalne prawdy o samotności i tęsknocie za bliskością. Dla mnie jest to ten rodzaj literatury, który kocham całym sercem: bo zostawia ślad jak tęczowa skóra Nigumy, przebijająca przez warstwy noszonej skóry – piękna, niepokojąca i niemożliwa do zapomnienia.
-Niby tak, ale codziennie ma ciąg dalszy."
0 komentarze