Męczennik
"Męczennik", drugi tom serii Przymierze Stali Anthony’ego Ryana, utwierdza jego pozycję mistrza mrocznej fantastyki militarnej. Powieść oferuje czytelnikom mnóstwo taktycznych bitew, moralnych dylematów i postaci, których głębia zapada w pamięć na długo po zamknięciu książki - czyli wszystko to, co tygryski kochające militarne fantasy lubią najbardziej. Kontynuując wątki z "Pariasa", ta część unika pułapki słabszego środkowego, "przejściowego" tomu, podnosząc stawkę, wyostrzając narrację i pogłębiając przemianę bohatera – z banity na zdeterminowanego generała – w sposób zarówno fascynujący, jak i brutalnie realistyczny. Jednocześnie nie jest to seria dla każdego - czuć w niej ciężar, a opisy planowania i militarnych potyczek mogą się dłużyć tym, którzy preferują fantastykę pełną akcji, lekkości - i magii. Bo tej tutaj wiele nie ma, choć nie znaczy to , że nie odgrywa żadnej roli.
Opowieść o wierze i przelanej krwi
Czasy łobuzerskich przygód Alwyna Skryby minęły bezpowrotnie. "Męczennik" rzuca go w sam środek świętej wojny u boku Evadine, zmartwychwstałej męczennicy. Anthony Ryan konsekwentnie trzyma się pierwszoosobowej perspektywy Alwyna, co pozwala doświadczyć chaosu bitwy i ciężaru dowodzenia przez pryzmat cynika, którego cięty język kryje rosnące poczucie obowiązku. Bardzo lubię ten zabieg - gdy Alwyn opisując bieżące wydarzenia komentuje je z przyszłej perspektywy.
Choć pierwsza połowa książki momentami nuży powtarzalnością oblężeń i obron, cel jest jasny: oddać miażdżącą monotonię wojny. Cierpliwość zostaje nagrodzona – druga połowa eksploduje zdradami, objawieniami i moralnymi dylematami, rozwijając wątki zapoczątkowane w "Pariasie". Kto czytał pierwszy tom, ten zna już ten styl: pierwsza i druga połowa "Pariasa" również się różnią, przy czym tam chodzi przede wszystkim o ciężar tematyczny związany z końcem łotrzykowskich dni Alwyna i odkryciem większej sprawy, za którą warto walczyć. Tutaj w "Męczenniku" pierwsza połowa również stanowi istotną podbudowę pod moralny rozwój bohatera - chociaż jak wspomniałam może się dłużyć, bo jednak przygody łotrzyka a snucie generalskich strategii i prowadzenie oblężeń różnią się dynamiką.
Niedoskonałe, a zarazem ludzkie postacie
Ryan unika prostych podziałów na bohaterów i złoczyńców. Alwyn to "doskonały niedoskonały" bohater – niechętny lider, którego taktyczny geniusz i sarkazm czynią go postacią intrygującą, nawet gdy brodzi w moralnym bagnie wiary i przemocy. Jego działania potrafią zaskakiwać, bo każde wydarzenie odciska na nim piętno - i wpływa na zmiany w jego postępowaniu. Evadine, charyzmatyczna "Namaszczona Pani", to studium fanatyzmu i władzy; jej magnetyzm dzieli sojuszników i wrogów. A to tylko dwie z całej plejady intrygujących postaci, których nie można łatwo podzielić na "tych dobrych" i "tych złych".
Realizm z odrobiną magii
Wykreowany przez Ryana świat wydaje się bardzo realistyczny poprzez skupienie na głębi psychologicznej, opisaniu mechanizmów (fanatycznej) wiary i władzy oraz bitewnego zgiełku przeplatanego monotonią oblężenia. Fani militarnej fantastyki powinni poczuć się usatysfakcjonowani: Ryan zadbał o wojenny realizm, który dotyczy nie tylko obrazowych opisów potyczek, ale i wyczerpania dowódcy. Na mnie jednak najlepiej oddziaływały momenty "ciszy" między bitwami, gdzie pozornie niewiele się dzieje. Był to jednak czas na introspekcję Alwyna, zadumę nad kruchością sojuszy i koszmarną ceną zwycięstwa. Do tego Ryan zadbał o intrygi - by nawet w spokojniejszych fragmentach powieści nad naszym bohaterem wisiało widmo zagrożenia. Wszak sztylet w plecy może być równie zabójczy co otwarta rana zadana w bitwie.
W kontekście kreacji świata zawód mogą poczuć jednak miłośnicy magii. W tej serii jest ona dyskretna, ale nie bez znaczenia. Elementy nadprzyrodzone pozostają jakby na marginesie, w legendach i proroctwach - które jednak w każdej chwili mogą uderzyć z pełną siłą w bohaterów.
Słowem podsumowania...
"Męczennik" to powieść, która spełniła moje oczekiwania. W odróżnieniu od innej trylogii Ryana, "Kruczy cień", gdzie następuje między tomami znacząca zmiana narracyjna (przejście od jednego bohatera do perspektywy wieloosobowej), "Męczennik" idealnie kontynuuje "Pariasa", zarówno pod względem tonu, jak i stylu. To fantastyka dla tych, którzy cenią realizm i głębię w kreowaniu świata i postaci, gdzie decyzje mają konsekwencje, a żadna postać – nawet ulubiona – nie jest bezpieczna. Nie jest to powieść, która "czyta się sama" - wymaga pewnego skupienia i zadumy nad wyborami moralnymi postaci. Cierpi na tym dynamika - ale w takiej powieści chwila oddechu na zastanowienie się jakie są konsekwencje akcji jest konieczna. Już nie mogę się doczekać finału!
0 komentarze