"Dworska tancerka" i kolonializm
W tekście znajdują się cytaty z powieści, jednak nie zdradzają one ważnych wydarzeń fabularnych!
Dworska tancerka Shin Kyung-sook (신경숙) to wielowątkowa powieść historyczna skupiona wokół Jin, tytułowej dwórki. Jin jest niezwykłą osobą, która potrafi zauroczyć każdego - nawet francuskiego dyplomatę, który jest gotowy zaryzykować własną karierę, aby zdobyć jej serce. A może zdobyć ją jako trofeum, największy skarb własnej kolekcji dalekowschodnich przedmiotów?
Collin zdawał się szczerze interesować Jin, tak jak szczerze interesował się dalekowschodnią kulturą - nie rozumiał jej jednak; pociągała go fascynacja Orientem. Jak buddyjski zbiór przypowieści - książka, którą zdobył w Korei nie ze względu na jej treść, ale wydanie - świadczące u zastosowaniu ruchomych metalowy czcionek dekady przed wynalazkiem Gutenberga. Collin wiedział, że nigdy nie przyzna się Jin do tego co zrobił - do tego, że zafascynowała go książka jako przedmiot kolekcjonerski, a nie jego treść; do tego, że oddał ją innemu kolekcjonerowi.
Jednym z wątków poruszonych w tej powieści jest właśnie kolonializm - który wpłynął na ukształtowanie koreańskiego narodu.
Wizyta w Luwrze
Wszyscy wlepiali w nią wzrok, nie ważne czy była w towarzystwie Maupassanta, czy Jeanne. I nie miało znaczenia, czy ten wzrok krył w sobie prostą ciekawość, czy żądzę sensacji. Ten wzrok sprawiał, że nie czuła się wolna. Odzierając ją z poczucia wolności, odzierał również z poczucia równości. *
Ostatnie dwa zdania - ta powieść pełna jest takich uniwersalnych przemyśleń - można odnieść do doświadczenia kolonializmu, tak bliskiego Koreańczykom. Najpierw nieformalny kolonializm - bycie wasalem Chin, potem japońska okupacja (tym słowem Koreańczycy często określają okres japońskiego kolonializmu) - i na tym nie koniec. Wyzwolenie, upragniona niepodległość w rzeczywistości oznaczała kolejną fazę nieformalnego kolonializmu - kiedy to nie Koreańczycy decydowali o własnym państwie, ale Stany Zjednoczone i ZSRR. Brak prawdziwej wolności, to brak równości.
Widoczne było to w polityce asymilacji Wielkiego Cesarstwa Japonii naisen ittai - Korea-Japonia, jedno ciało. Jak Koreańczycy mieli uwierzyć w zapewnienia kolonizatora o równości obu narodów, kiedy narzucano im zmianę nazwiska na japońskie czy używanie języka japońskiego?
W Dworskiej tancerce ukazane jest oblicze "łagodnego" kolonializmu, z którego Zachód nie zdawał sobie sprawy. W Luwrze Jin ogląda zabytki z całego świata: sfinksy z Egiptu, Wenus z Milo, Nike z Samotraki. Choć jest zafascynowana tymi eksponatami, pierwsze pytanie, które przychodzi jej do głowy to dlaczego są we Francji.
I poczuła, jak wzbiera w niej współczucie dla tej bogini. "Wbrew sobie została sprowadzona do Francji, wbrew sobie zamknięta w tym pałacu. *
Collin poczuł się niekomfortowo z pytaniami Jin. Ostatecznie stwierdził, że Francuzi musieli chronić te zabytki - inaczej na pewno zostałyby zniszczone. Co więcej, zostały uznany za światowy skarb tylko dlatego, że znalazły się w Luwrze. Jest to retoryka tak dobrze znana w Korei - zanim Japończycy anektowali Półwysep Koreański, stworzyli dyskurs o słabości narodu koreańskiego i jego kultury - "my tylko chronimy Koreańczyków, pomagamy im się zmodernizować". Collin gdzieś podskórnie czuł, że takie myślenie stawiało Francuzów wyżej, jako "strażników światowej kultury" - a jednocześnie usprawiedliwiało nic innego jak kradzież zabytków.
Jin zwiedzając Luwr stwierdziła:
posągi sfinksów pochodzą z Egiptu, rzeźba Wenus pochodzi z wyspy Milos, bogini zwycięstwa pochodzi z Samotraki. Delacroix pochodzi z Francji, więc przynajmniej on jest na właściwym miejscu. *
Korea sama doświadczyła grabieży. Jin chciała wiedzieć, czy w Luwrze znajdują się także archiwalne zbiory z Królewskiej Biblioteki, potraktowane jako łup wojenny przez francuskiego admirała Roze. Pomimo zapewnień Collina o ochronie zabytków, bezcenne dla Korei manuskrypty opisujące rytuały i zwyczaje, które istniały tylko w jednej kopii, zostały skradzione i wywiezione do Francji. Co więcej, marynarze na statku otworzyli wykradzione ze świątyni skrzynie spodziewając się łupów, a widząc manuskrypty, zwyczajnie wyrzucili część za burtę. We Francji pozostałe trafiły do Biblioteki Narodowej jako eksponaty - nikt ich nie czytał, nie znając języka. Jin natomiast wiedziała jak bolesnym doświadczeniem dla królowej była utrata manuskryptów, części dziedzictwa kulturowego.
Na co Francuzom koreańskie dokumenty, pisma, stare księgi? Na co Francuzom protokoły dworskich obrzędów? Tutaj są one zwykłą zdobyczą wojenną, w Korei są naszym bezcennym dziedzictwem!*
Collin nigdy nie zrozumiał w pełni odczuć Jin - choć sam doświadczył bycia obcokrajowcem, gdy służył jako dyplomata w Chinach i Korei. Jemu sprawiało radość, że Jin jest sensacją:
Pierwszy raz widzieli Azjatkę, która tańczyła walca. Nie potrafili ukryć ciekawości.
- Znów mi się przyglądają.
-Nie przyglądają się, tylko podziwiają...- wyszeptał. *
Jest to niezwykle interesujący wątek, który porusza Dworska tancerka . Warto czytać literaturę spoza kręgu kultury zachodniej, aby dostrzec te inne perspektywy pojmowania świata i doświadczenia. Dominacja kulturowa nie musi oznaczać przymusowego narzucania wzorców - wystarczy zdegradować inną kulturę - która zyskuje jedynie jako obiekt kolekcjonerski, czyli dopiero wtedy kiedy Zachód uczyni ją "światowym skarbem".
0 komentarze