Uderzenie (recenzja)
- Szkoda, że to właśnie Acheron jest pani pierwszą obcą planetą. Nie jest ładny. To znaczy, tak naprawdę nie ma tam nic szczególnego do zobaczenia. Nie da się nawet dostrzec powierzchni. Tylko te trujące chmury. Przypuszczam jednak, że wszystkim globom czegoś brakuje, jeśli porównać je z domem.- Zatem ktoś chyba musi mi na nowo wyjaśnić ideę wojny - odparła dziewczyna. - W sensie, że po co było ją toczyć, skoro inne planety nie mogą równać się z tym, co już mamy.
Drugi tom Wojen Palladowych Marko Kloosa ponownie zabiera nas do systemu Gaja, który próbuje odzyskać równowagę po pięcioletniej wojnie międzyplanetarnej. Od zakończenia wojny upłynęło pięć lat, w ciągu których przypominająca Ziemię Gretia - były agresor - jest okupowana przez siły sojuszu pozostałych planet. Jednak zamiast upragnionego spokoju, narasta niepokój - na Gretii dochodzi do protestów, w przestrzeni kosmicznej dokonywane są zuchwałe napady na statki oraz ataki terrorystyczne. Czyżby szykowała się rebelia? Komu może zależeć na kolejnej wojnie?
Uderzenie utrzymuje podobne tempo jak Wstrząsy wtórne - akcja rozwija się powoli, a mimo to czytelnik zostaje wciągnięty w tę historię. Przede wszystkim jest to zasługa stylu Autora, który nie potrzebuje pędzącej akcji, aby utrzymać uwagę czytelników - wystarczą same postacie, stworzony świat oraz rozwijająca się intryga.
Pomimo narastających niepokojów przedstawionych w pierwszym tomie, w Uderzeniu zdaje się, że losy naszych bohaterów zdają się układać po ich myśli - Solveig spełnia swoje marzenie o podróży, Aden zżywa się z załogą, Idina porzuca uprzedzenia i zaprzyjaźnia się z Gretyjką, a Dunstan zmierza na Rhodię, aby zakończyć swoją turę i spotkać się z rodziną. Szczęście nie może jednak trwać zbyt długo, gdy na horyzoncie pojawia się widmo nowej wojny - przekonały się o tym i ziemskie pokolenia, które doświadczyły konfliktów zbrojnych.
Marko Kloos prezentuje świetne militarne science fiction poprzez losy "zwykłych" ludzi, których ścieżki nieuchronnie przecinają się. Dzięki skupieniu się na bohaterach, a nie militarnych strategiach, czytelnik przejmuje się losem postaci i jest zaangażowany w tę historię. Jednocześnie poruszone zostają odwieczne problemy - uprzedzenia, konflikty, chęć zysku - przez co seria Kloosa to nie tylko opowieść o wymyślonym systemie planetarnym, ale o człowieku, który zdaje się ciągle popełniać te same błędy.
Najechaliśmy Oceanę, pomyślała Solveig. Okupowaliśmy ją przez cztery lata. Oczywiście, że żywią urazę. A czy my jej nie żywimy? Przecież po pięciu latach wciąż protestujemy przeciwko okupacji.
Autor nawet poruszając kwestie natury ludzkości, wzajemnej wrogości i obwiniania się, przez co powrót do "normalności" sprzed wojny nie jest możliwy, nigdy nie zapomina o swoich bohaterach, którzy stanowią centrum tej opowieści. To Aden musi ukrywać swoje gretyjskie pochodzenie, obawiając się utraty zaufania załogi. To Idina musi się pozbyć uprzedzeń wobec gretyjskiej policjantki, aby odkryć w niej bratnią duszę. W powieści odnajdziemy także odwołania do innych popularnych wątków literatury SF - wpływu technologii na człowieka - ale są one niezwykle subtelne i nie przesłaniają głównych wątków.
Aden wiedział, jak siostra brzmiała w postaci dorosłej, ponieważ spotkali się już w warunkach holograficznych. Wtedy byli jednak cyfrowymi awatarami, oczyszczonymi i dopieszczonymi przez SI [sztuczną inteligencję], by usunąć wady i niedoskonałości, idealnymi wersjami siebie, wygładzonymi przez milion algorytmów społecznych i kulturowych.
Nieodłącznie pojawia się także wątek tożsamości - kwestie te niezwykle mnie interesują - znów bardzo zgrabnie wpleciony w całą opowieść, przez co ani na moment jej nie przesłania. Chodzi o Adena, który uciekając przed problemami ciągle przyjmuje nową tożsamość - co jednak nie daje mu ukojenia. Na ten problem jednostki nakłada się kwestia całego narodu - Gretyjczyków - którzy chcąc funkcjonować w relacjach międzyplanetarnych musza ukrywać swoje pochodzenie.
"Miłego nowego życia" - powiedział fałszerz Henk, gdy Aden wychodził z baru z nowym nazwiskiem i dokumentem. Nie kupił jednak nowego życia, lecz tylko kawałek polimeru i kilka pozycji w bazie danych. Życie składało się z tysięcy cienkich niteczek wiążących ludzi ze sobą i kotwiczących ich do ich światów. By te niteczki się utworzyły potrzeba czasu i dbałości. Żaden rejestr nie był wystarczająco pokaźny, żeby dało się nabyć te dwie rzeczy lub przyspieszyć kształtowanie się połączeń.
Dzięki takim zabiegom, powieść Marko Kloosa jest w rzeczywistości wielowarstwowa, a to od czytelnika zależy, czy skupi się jedynie na głównej osi fabularnej, czy też problemach osobistych bohaterów. Sama badałam podobne zabiegi w kinie koreańskim, gdzie z pozoru rozrywkowe filmy, kryły głębsze przemyślenia o społeczeństwie i człowieku.
Uderzenie jest świetną kontynuacją Wstrząsów wtórnych - obie powieści utrzymują równy poziom, wciągają bez zbędnych zwrotów akcji i narzucania szaleńczego tempa - przez co można się głębiej przemyśleć tę opowieść, a nie jedynie sunąć po jej powierzchni. Ta powieść jest jak podróż kosmiczna - zazwyczaj płyniemy z przyjemnym przyspieszeniem 1G, które jedynie w razie konieczności zwiększamy do zawrotnych 15G - ale tylko na krótkie dystanse. W Uderzeniu nie brakuje emocjonujących momentów i zwrotów akcji, jednak najważniejsze są ich konsekwencje i długoterminowy wpływ na świat i bohaterów - coś, o czym dzisiaj często zapomina się w literaturze czy filmie.
Największym minusem całej serii jest to, że trzeba czekać na tom trzeci!
* Wszystkie cytaty pochodzą z powieści Marko Kloosa Uderzenie, w tłumaczeniu Piotra Kucharskiego, wydanej przez Fabrykę Słów
0 komentarze