Zawisza. Czarne krzyże (recenzja)

 


Zawisza Jacka Komudy to powieść historyczna pełną gębą: nie tylko osadzona w dawnych czasach, ale napisana z dbałością o historyczne realia. Stylizowany język i archaizmy pozwalają zatopić się w ten miniony świat rycerzy - choć musze przyznać, że na początku "sienkiewiczowski" styl mnie odstraszał. Z czasem udało się złapać rytm tej powieści i wciągnąć w historię o legendarnym polskim rycerzu. 

Zapisywanie białych kart

W powieściach opowiadających o postaciach znanych z historii nie możemy liczyć na wielkie zaskoczenie na końcu - kulminacyjnym punktem Zawiszy Komudy jest bitwa pod Grunwaldem, której przebieg zna każdy kto nie przysypiał w szkolnej ławce. Sztuką jest opowiedzenie historii, której finał znamy w taki sposób, aby nas porwać. Jednym z zabiegów może być zapisywanie białych kart, próba odpowiedzi co mogło kierować Zawiszą, a co nie zostało zapisane w kronikach. 

"-Piękne to wszystko - zamruczał Oleśnicki, przeglądając ostatnie zapiski Peregryna. - Tak piękne, że aż łzy w oczach stają. Tak rzeczywiście było. Ale nie może to pójść do kroniki. Nie może...

- Co mam uczynić z tymi kartami? - zapytał pobladły Peregryn.

-Schowam je w skarbcu i pomyślę. A ty zmień tę historię. Albo po prostu zostaw pustą kartę. Nawet tak zacny rycerz jak Zawisza może mieć białe plamy w życiorysie." 

Osobiście bardzo podobało mi się wprowadzenie, w którym poznajemy rycerza z Garbowa, ale nie jest nim Zawisza, tylko jego brat. Dzięki temu możemy poznać perspektywę osoby, która całe życie żyła w cieniu słynnego krewnego. Jest to ciekawy punkt wyjścia - Zawisza nie jest historią typu origin story  story, w której poznajemy jak słynny polski rycerz zdobył sławę, ale jakie były jej konsekwencje chociażby dla jego brata. 

Zawiszę poznajemy poprzez jego czyny. Jest człowiekiem dla którego nie ma nic ważniejszego niż honor i złożona przysięga; nawet jeśli oznacza to rozpoczęcie wydawałoby się niemożliwego szturmu na zamek w pojedynkę, by odbić giermka czy przyjęcie na ucznia syna wroga. Zawisza jest gotowy walczyć z całym Zakonem Krzyżackim, by pomścić brata.

"Narażasz na szwank moje dobre imię, a dla ubogiego rycerza to jedyny skarb, jaki posiada. Wasze lenna, prowincje, księstwa można zamieniać, odmieniać, sprzedawać i zastawiać. Honor to największy majątek ludzi ubogich. On i tylko on czyni ich wolnymi."

Zawisza głęboko wierzy w przywołane słowa, które wypowiada do króla Zygmunta. I tak postępuje. Skoro w punkcie wyjścia poznajemy Zawiszę jako bohaterskiego i niezwyciężonego , czy w powieści znalazło się na rozwój postaci? Temu właśnie służy zapisywanie pustych kart historii Zawiszy, dopowiedzenie co nim kierowało między wielkimi zwycięstwami. Sam rycerz uczy się i to bardzo boleśnie, jakie konsekwencje mogą mieć jego decyzje. Uczy się zauważać nie tylko swój honor, ale także ludzi na około, których wcześniej mógłby poświęcić bez mrugnięcia okiem. Im legenda staje się bardziej ludzka, tym jest bardziej ciekawa, a czytelnik autentycznie chce dalej poznawać losy postaci. W tej powieści Zawisza jest zarówno symbolem męstwa, jak i człowiekiem, którym może kierować zemsta czy namiętność.

Nostalgia i odarcie z romantyzmu

Czy to w ogóle możliwe? Z jednej strony czytając Zawiszę dało się odczuć nostalgię za czasami honorowych rycerzy, z drugiej strony już samemu rycerzowi z Garbowa wypominano, że jest reliktem przeszłości. Średniowieczny świat przedstawiony przez Jacka Komudę nie jest idealizowany, a potyczki wojenne odarte są z romantyzmu. Sam Zawisza widząc plądrowanie zamku i zabijanie bezbronnych mieszkańców wie, że nic na to nie poradzi - takie są prawa szału bitewnego, w którym nie ma miejsca na miłosierdzie. Bardzo mi się ten zabieg podobał; łatwo jest popaść w romantyzowanie przeszłości, a w przypadku odwołania do wielkich postaci historycznych uderzyć w nacjonalistyczne tony. 

"-Za każdy twój rycerski czyn zapłaci ktoś inny. Świat zabije wszystkich, których miłujesz. A na koniec złamię i ciebie. - Uśmiechnął się zimno. - Bo świat się zmienił, ale ty ciągle nie chcesz tego dostrzec. Wygrywa siła, a nie honor."

W "Zawiszy" został ukazany świat, który już odchodzi - a może świat, którego nigdy nie było? - ale za którym tęsknimy. Świat ludzi prawych, gdzie honor miał największe znaczenie. I w tym kontekście został przedstawiony Zakon Krzyżacki, jako podstępny i zdradliwy. Co ciekawe w powieści nie zabrakło także odrobiny magii - co może niektórych czytelników razić - związanej znów z dawnymi wierzeniami świata już praktycznie nie istniejącego, wręcz baśniowego, w którym zwierzęta i ludzie mogą żyć obok siebie.

Pojedynki i przypisy

Pomimo wielu zalet "Zawisza" nie jest powieścią idealną. Choć sam stylizowany język wprowadza odpowiedni klimat, zmusza jednocześnie do uważnej lektury. A czasem zwyczajnie się plącze - były takie zdania, które musiałam czytać dwa razy, a i tak czułam się zagubiona. Szczególnie w scenach batalistycznych i walkach na miecze. Kolejny element wprowadzający zagubienie to używanie archaizmu czy łaciny. Na oczątku powieści możemy odnaleźć przypisy z tłumaczeniami - ale dalej ich już nie ma. Za to na końcu książki odnajdziemy rozdział "Przypisy", w którym odnajdziemy zarówno omówienie historycznych inspiracji, z których czerpał autor, wyjaśnienia pewnych kontekstów politycznych czy pojęć. O ile sam rozdział oceniam bardzo pozytywnie, to już umieszczenia w nim tłumaczeń łacińskich zwrotów czy pojęć, a nie na dole strony nie rozumiem. Tłumaczenia były potrzebne w trakcie lektury i ich brak wprowadzał niepotrzebne zagubienie. 

Wystarczy spojrzeć na ten fragment: "Ale - żachnął się nagle i zmachał rękopisem Peregryna - udział Żmudzinów był zbyt duży. Ma być nie: cum Samogitians Theutones vicit, ale: cum Zbigneus Zawissa Theutones percutere." Bez znajomości łaciny umyka nam cały sens, a kiedy zdanie zostaje wyjaśnione w przypisach znajdujących się 200 stron dalej (do których nie ma odnośnika), nie odgrywa już takiej roli jak w trakcie samego czytania.

"Zawiszę" czyta się zatem wolniej, a konieczność sprawdzania co to jest "jaka", a co "jopula" w Internecie wybijała z lektury - szczególnie, że wyjaśnienia te zostały zawarte na końcu.

Kolejną wadą może być za mało Zawiszy w "Zawiszy". Mnie osobiście podobało się przedstawienie Zawiszy w odniesieniu do innych postaci i wydarzeń historycznych, ale jestem w stanie wyobrazić sobie zawód czytelników, którzy spodziewają się typowego origin story  story. Powieść, która miała uzupełnić białe karty historii legendarnego rycerza, nie przedstawia w jaki sposób zyskał sławę i zbudował swoją pozycję. Dla mnie nie miało to większego znaczenia, gdyż odebrałam tą powieść jako próbę uczłowieczenia legendy, a nie budowania legendy. 

Kolejnym zarzutem może być brak fabuły - jeśli przez fabułę rozumiemy zarysowanie na początku pewnego konfliktu, który zostanie rozwiązany na końcu. Tak jak zauważyłam wcześniej, powieść zaczyna się od przedstawienia brata Zawiszy, w taki sposób jakby miał być głównym bohaterem. Potem jego wątek zostaje porzucony, aby opowiedzieć o jednym z epizodów z życia Zawiszy, który doprowadzi go do powrotu do domu, gdzie rycerz dowie się o niewoli brata. W ten sposób wprowadzenie konfliktu Zawiszy z Krzyżakami zostaje opóźnione i nie spodoba się osobom lubiącym bardziej wartką narrację.

Czy warto sięgnąć po "Zawiszę" Jacka Komudy? Zdecydowanie! Jednak nie jest to powieść dla każdego i warto mieć to na uwadze. Czasami warto wyjść ze strefy komfortu - nie czytam zbyt wielu powieści historycznych, a średniowiecze i rycerze są mało interesującym mnie tematem. A jednak dałam się porwać przez opowieść o legendarny rycerzu, który był przede wszystkim człowiekiem. 

Share:

0 komentarze