Gdybym miała twoją twarz (recenzja)
"Ineo gongju, mała syrenka, tak Sujin nazywa mnie zdrobniale. Tłumaczy się w ten sposób, że mała syrenka straciła głos, po czym go odzyskała i żyła długo i szczęśliwie. Nie mówię jej, że happy end występuje tylko w animowanej amerykańskiej wersji. W baśni będącej pierwowzorem główna bohaterka popełnia samobójstwo."
Gyuri, Miho, Ara, Sujin i Wonna - to przez pryzmat ich historii i przemyśleń Frances Cha snuje opowieść o współczesnych Koreankach. Kobietach zagubionych między społeczną presją dotyczącą ich roli - tego, że mają się przede wszystkim podobać, a południowokoreańskim konsumpcjonizmem, który ma tak zgubny wpływ na ludzi (widać to chociażby w tak głośnych koreańskich dziełach jak film "Parasite" czy serial "Squid Game"). W tym świecie ubogie kobiety, które nie mogą liczyć na rodzinne koneksje używają urody jak tarczy - nie tylko w walce z nierównościami, ale także aby ukryć za nią prawdziwe marzenia.
Opisany przez Frances Cha świat jest brutalny, ale tli się w nim iskierka nadziei, którą jest siostrzaństwo. Choć operacje plastyczne i opresyjne wobec kobiet społeczeństwo odgrywają istotną rolę w tej powieści, dla mnie stanowi przede wszystkim opowieść o kobiecej przyjaźni. Sprawia to, że choć mieści się na niecałych 300 stronach jest to powieść wielowymiarowa i w gruncie rzeczy uniwersalna - niejedna kobieta spotkała się w życiu z podobnymi problemami (ocenianie wartości kobiety na podstawie jej wyglądu nie ogranicza się przecież wyłącznie do Korei Południowej!), a i ich możliwe rozwiązanie ma iście uniwersalny charakter - wspieranie siebie nawzajem. W tej kobiecej opowieści spodobało mi się także zepchnięcie mężczyzn niejako na drugi plan - pokazanie, że istnieją inne relacje niż damsko-męskie.
"Odpowiadam jej, że nie brak mężczyzn tam, gdzie pracuję, czyli w wersji dla niej: w biurze jako sekretarka. To tylko kwestia czasu, aż znajdę tego właściwego.
- Czy nie dlatego doświadczyłaś tyle bólu w czasie operacji? - pyta mnie mama, kłując palcem w policzek. - Po co śliczna buzia, skoro nie umiesz jej używać?"
Ciężko jest od razu polubić bohaterki tej powieści - łatwo je ocenić tak jak reszta społeczeństwa jako "słodkie idiotki", które chcą poprawić swój los poprzez operacje plastyczne. Warto mieć jednak na uwadze pewien kontekst - w Korei Południowej istnieje dużo większa presja wobec kobiet, aby wyglądać w określony sposób, a operacje plastyczne często są traktowane jako inwestycja, "podniesienie kwalifikacji" przy poszukiwaniu pracy! Kolejną kwestią są relacje, koneksje - tak ważne w Korei Południowej. Bez nich uroda często pozostaje jedynym kapitałem kobiety. Nawet bez tej wiedzy z czasem poznajemy motywacje i marzenia bohaterek lepiej, przez co rośnie nasza sympatia wobec nich. W powieści istotny jest także motyw przemiany - nie tylko wyglądu - ale także sposobu myślenia nie tylko o teraźniejszości, ale także o przyszłości.
"Mimo że zamieszkana przez miliony ludzi, Korea jest wielkości akwarium, gdzie każdy ma na oku każdego."
Polecam tę powieść także osobom interesującym się Koreą Południową - nie tą idealną z dram, gdzie każdego Kopciuszka uratuje bogaty biznesmen - ale bliższą rzeczywistości. Jest to oczywiście ten wizerunek, który budzi w Koreańczykach pewien dyskomfort: tak jak w przypadku sukcesu filmu "Parasite" - z jednej strony się cieszono, z drugiej wstydzono. Oczywiście "przeciętna" Korea znajduje się gdzieś pośrodku, nie każda Koreanka jest Gyuri, Miho, Sujin, Arą lub Wonną. Powieści udało się jedna uchwycić pewną koreańską mentalność, dbanie o pozory (twarz), znaczenie koneksji, także w odniesieniu do małżeństwa, istotę nunchi (umiejętności odczytywania emocji) czy uczucia han (pewnego rodzaju smutku). W powieści pojawia się także wiele koreańskich terminów, które warto znać, aby dowiedzieć się czegoś o społeczeństwie.
"A jednak wydałyby na mnie wyrok. Wynika to z ludzkiej natury: człowiek patrzy z góry na drugą osobę, aby samemu poczuć się lepiej. Nie ma sensu się tym przejmować."
"Gdybym miała twoją twarz" to powieść na pierwszy rzut oka niepozorna, prezentująca wycinek z życia kilku kobiet s Seulu. Ma jednak wiele do zaoferowania: jest wielowarstwowa mimo swej prostoty i uniwersalna mimo mocnego zakorzenienia w południowokoreańskim społeczeństwie. Można ją czytać jako opowieść o koreańskim społeczeństwie, o kobietach, konsumpcjonizmie, presji urody - i w końcu o sile kobiecej przyjaźni i wzajemnego wsparcia.
To powieść, która skłoniła mnie do wielu przemyśleń i przez to zapadła mi w pamięć - już teraz wiem, że zajmie specjalne miejsce w moim książkowym sercu! Co więcej, chętnie bym ją omówiła razem ze studentami na prowadzonych przeze mnie zajęciach Kobieta w Azji!
Polskie wydanie: 2021, Wydawnictwo Mova
Tłumaczenie: Urszula Gardner
0 komentarze