Malice (recenzja)
"Przez dwadzieścia lat pozwalałam, żeby to królestwo po mnie deptało. Żeby mnie zniewoliło i kontrolowało. Ale nie jestem bestią ani kundlem. Jestem Vilą. Moja moc nigdy nie Zgaśnie. I już niedługo doświadczycie jej w pełni, gdy spadnie na wasze głowy."
"Malice" to retelling na jaki czekałam, czerpiący inspiracje z materiału źródłowego i przekształcający go w coś nowego i zaskakującego. W ostatnim czasie złoczyńcy w roli protagonistów stali się popularnym motywem. "Malice" nie opowiada jednak po prostu historii Śpiącej Królewny z perspektywy Czarownicy/Maleficent. Zamiast tego skupia się na kreacji świata, w którym istnieją potężne "jasne" istoty - Etherianie - oraz ich mroczne, wypaczone wersje - Ville. A także ludzie, jak zawsze pożądający więcej władzy i bogactwa. W zamian za pomoc w zniszczeniu Villi, Etherianie "pobłogosławili" ludzi Łaskami - kobietami rodzącymi się z cząstką mocy Etherian. Używanie jej ma jednak swoją cenę - moc zaklęta jest we krwi, która z czasem się wyczerpuje. Jak łatwo się domyślić, ludzie nie będą z tej mocy korzystać w imię dobra, tylko próżności, spełniając zachcianki bogatych. Tytułowa Malice jest Mroczną Łaską, jedyną osobą w królestwie posiadającą krew Villi - postrzeganą jako skażoną, mogącą czynić jedynie krzywdy - co nie powstrzymuje ludzi przed korzystaniem z jej usług. Powieść warto przeczytać już dla samej kreacji świata! A to nie jedyna zaleta - od samego początku budowane jest napięcie wokół postaci Mrocznej Łaski - czy ciemna strona ją w końcu pochłonie? Czy może przeciwnie, w tym skorumpowanym świcie okaże się zbawieniem?
"Malice" to powieść niezwykle kobieca - w tym rozumieniu, że mówi o kobietach i relacjach między nimi: zazdrości i rywalizacji, siostrzaństwie, a nawet miłości romantycznej. W pewnym sensie można ją nawet nazwać feministyczną: ukazuje chociażby stopniową utratę władzy przez królowe na rzecz ich mężów, co prowadzi do groźby wojny. Same Łaski - kobiety- oceniane są w tym świecie może nie na podstawie urody, ale umiejętności, które mają służyć innym - ich wartość maleje z czasem, niczym starzejących się kobiet, które nie mogą już płodzić dzieci. Nie są to może główne wątki - ten należy do romansu - ale stanowią interesujące tło społeczne, przeciwko któremu buntują się bohaterki.
Istotnym elementem powieści jest romans związany z klątwą. W "Malice" pocałunek prawdziwej miłości może uchronić przed śmiercią, a księżniczce kończy się czas. Czy jest inny sposób zdjęcia klątwy? I czy prawdziwa miłość rzeczywiście jest wieczna? To ciekawe wątki związane z romansem, dzięki czemu motyw pierwszej miłości, tak popularny w literaturze YA, ma tutaj nowy wymiar. Zabrakło mi nieco chemii, aby wątek ten porwał mnie całkowicie, ale był w pełni uzasadniony i służył rozwojowi fabuły.
"Malice" w żadnym stopniu nie jest powieścią wybitną czy nowatorską, ale odnalazłam w niej pewien powiew świeżości. To przykład tego, że retellingi nadal mogą być wciągające, jeśli mają coś więcej do zaoferowania niż rozpadające się na milion kawałeczków serce. Tutaj jest to przede wszystkim świetna kreacja świata. Całość kończy się idealnym cliffhangerem - z jednej strony rozbudza apetyt na kolejny tom, z drugiej zamyka te wątki, które powinny być zamknięte. Gorąco polecam wszystkim miłośnikom gatunku!
0 komentarze