Wigilia wszystkich świętych (recenzja)

 


"Pani Drake powitała panią Oliver i Poirota, usilnie tłumiąc rozdrażnienie. Detektyw domyślał się, że powodem była niezręczna sytuacja, w jakiej znalazła się jako gospodyni przyjęcia, na którym zdarzyła się rzecz tak niestosowna jak morderstwo."

Lubię kryminały Agathy Christie za pewien rodzaj humoru - obok jej najsłynniejszych powieści, ze świetnie skonstruowaną intrygą, są te mniej znane, które mają jednak swój czar dzięki postaci detektywa Herculesa Poirota. Może to perspektywa czasu, ale dziś odbieram te książki i postać jako przyjemnie przerysowane, a czytanie o eleganckim detektywie, który najpierw łazi w ciasnych lakierkach, bo inaczej nie wypada, a potem narzeka sprawia mi frajdę. Wystarczy spojrzeć na powyższy cytat - choć współczesne kryminały prześcigają się w trzymaniu nas w napięciu i zaskakiwaniu na każdym kroku, historie Agathy Christie mają czar dawnych lat, gdzie na przyjęciu mogła zdarzyć się tak niestosowna rzecz jak morderstwo - tak samo niestosowna jak porzucenie eleganckich butów na wygodne. I choć "Wigilia wszystkich świętych" niczym się nie wyróżnia i szybko uleci z głowy, to w czasie czytania dostarcza sporo rozrywki - jeśli już się z Poirotem polubimy (nie polecam tej książki na początek). 

"Już po opuszczeniu domu, idąc obok pani Oliver, Poirot westchnął. - Bardzo nieodpowiednie miejsce do popełnienia morderstwa - powiedział gdy zmierzali ścieżką do furtki. - Brak atmosfery zbrodni, brak tajemniczego sensu tragedii i ani jednej osoby wartej zamordowania, chyba że uznamy, iż od czasu do czasu ktoś ma ochotę ukatrupić panią Drake."

 "Wigilia wszystkich świętych" opowiada o przyjęciu z okazji Halloween, które kończy się prawdziwą zbrodnią. Za namową przyjaciółki rozwiązania sprawy podejmuje się słynny detektyw Hercules Poirot - który zwyczajnie się nudził i nie miał nic przeciwko, żeby rozerwać się na sielankowej angielskiej wsi poprzez wyciąganie przysłowiowych trupów z szaf - bo jak wiadomo, ktoś musi coś skrywać. Jak przystało na kryminał Agathy Christie detektyw sobie spaceruje, lakierki go uwierają, a przy okazji prowadzi ze wszystkimi rozmowy, interesując się bardziej wcześniejszymi zgonami w okolicy niż zabójstwem dziecka. Te klasyczne kryminały skupiają się przede wszystkim na psychologii i motywach, a nie pieczołowitym zbieraniu poszlak na miejscu zbrodni. Osobiście zabrakło mi tutaj więcej klimatu Halloween, jakiś elementów grozy - jak przyjemnie byłoby poczytać o paranormalnych spekulacjach dotyczących zbrodni i zdroworozsądkowym rozwiązaniu Poirota! Ale to nie Ameryka, tylko Anglia, a Halloween to po prostu kolejna okazja do zorganizowania przez starszą i bogatą damę przyjęcia, na którym ktoś śmie się tak niestosownie zachować i wyzionąć ducha!

"Poirot minął zakręt ścieżki, czując, że w tym momencie jego stopy są o wiele ważniejsze od spekulacji. Czy do nadinspektora Spence'a powinien udać się skrótem, czy też nie? Skrótem było prosto jak z łuku strzelił, za to główna droga mogła być dogodniejsza dla jego stóp. Ścieżka nie była ani trawiasta, ani pokryta mchami. Jak przystało na kamieniołom, miała twardość kamienia."

Powieść jest wystarczająco skomplikowana, aby nie nudzić, a zarazem na tyle prosta, że nie wymaga niezwykle uważnej lektury. Idealna na wolne popołudnie kiedy chcemy się po prostu zrelaksować. Choć powieści tej daleko do "Morderstwa w Orient Expressie" czy "I nie było już nikogo", które zachwycają intrygą i nietypowymi rozwiązaniami i jest jedną ze słabszych w karierze pisarki to nadal ma pewien czar za sprawą Poirota (i jego wspaniałych wąsów). Do przeczytania z przymrużeniem oka!


Agatha Christie "Wigilia wszystkich świętych" (1969)
Tłumaczenie: Krzysztof Masłowski

Share:

0 komentarze