What Beauty There Is (recenzja)

 


"What Beauty There Is" to skuta okowami mrozu opowieść o walce o przetrwanie dwóch braci. Opowieść brutalna, ale niepozbawiona piękna - bo w tym okrutnym świecie pełna poświęcenia relacja nastolatków Avy i Jacka wobec małego Matty'ego stanowi źródło nadziei na lepsze jutro. To niezwykle niepokojąca powieść, która intryguje już od pierwszych stron. Od samego początku wyczuwa się fatum wiszące nad bohaterami, a finał i tak zaskakuje. Wszystko idealnie dopełnia atmosfera zimy - pełnej ciemna, zimna i pustki pokrytej śniegiem. Gdy po skończeniu czytania zerknęłam na notkę o autorce wcale nie zdziwiłam się, że "Droga" Cormaca McCarthy'ego i "Biały Kieł" Jacka Londona znajdują się wśród jej inspiracji. "What Beauty There Is" ma w sobie wiele z tych tekstów, to "Droga" w wydaniu young adult - łączy je prosty i surowy styl, pewna umowność i symboliczność, opisywanie prostej, a zarazem silnej relacji (tutaj braci, w "Drodze" ojca z synem), której podstawą jest gotowość do największego poświęcenia. Aby w pełni docenić "What Beauty There Is" nie należy traktować tej powieści w kategoriach realizmu, tylko właśnie symbolu - stąd pewne przerysowanie nieuchwytnego antagonisty, natychmiastowe odarcie z dzieciństwa Jacka, śmiertelne rany, które zamiast końca przynoszą ból i agonię - i pomimo których należy dalej walczyć. "What Beauty There Is" bardzo mnie zaskoczyła, pokazując, że powieści young adult mogą być jak najbardziej dojrzałe, a uczucia nie muszą sprowadzać się do miłości cielesnej. To zaskakująca, pełna napięcia powieść, która zostaje z nami długo po przeczytaniu ostatniego zdania.

Nie będę ukrywać, że uwielbiam wszystkie zabiegi zawieszające gdzieś realizm. "What Beauty There Is" to nie fantastyka pełną gębą, ale tak jak "Droga" McCarthy'ego nie stara się trzymać granic realizmu, odmalowując pewien umowny świat, który stanowi tło dla najważniejszego tematu - relacji między bohaterami. Tutaj nie jest to co prawda świat postapokaliptyczny, ale zimowy, odludny krajobraz. Całość ma wręcz poetycki wymiar, jednocześnie będąc oszczędną w środkach, co widoczne jest szczególnie w prostych dialogach - to czyny bohaterów, ich determinacja mają za nich przemawiać, a nie słowne deklaracje. Jeśli zaakceptujemy tą pewną umowność to damy się porwać okrutnej i mroźnej atmosferze - inaczej będziemy kwestionować wydarzenia, uznając je za zbyt nieprawdopodobne.

Podobnie postacie, choć zdają się zaledwie naszkicowane i umowne, emanują siłą, a ich losy wywołują emocje. Bardem stanowi uosobienie antagonisty, czyste wcielenie zła, którego nie sposób pokonać. Życie Avy wydaje się puste i naznaczone przez pochodzenie - czy jednak córka potwora skazana jest na pójście w jego ślady, czy może tkwi w niej ogrom dobroci i chęci niesienia bezinteresownej pomocy ofiarom ojca? Jack to nastolatek, w którym nie ma nic z nastolatka - jest gotów zrobić wszystko, by ochronić swojego małego braciszka. Jest oddarty ze złudzeń, w przeciwieństwie do Matty'ego, który ma symbolizować dziecięcą niewinność, którą trzeba chronić za wszelką cenę.

"What Beauty There Is", tak jak "Droga", wymyka się prostym klasyfikacjom. W moim odczuciu bliżej tej powieści do literatury pięknej niż do typowej książki young adult czy kryminału. To powieść, która skłania do refleksji - nie tylko pod względem fabuły, ale i samej narracji - zwrotów Avy do czytelnika czy nietypowej numeracji rozdziałów, jakby można było czytać książkę od końca. Polecam wszystkim, którzy lubią takie nietypowe opowieści. Brutalne, surowe, proste, a jednocześnie poetyckie. To opis brutalnego świata - pełnego narkotyków, samobójstw, morderstw, znęcania się nad dziećmi - w którym jednak tli się nadzieja i piękno, ukryte w determinacji protagonistów, by uchronić przed złem Matty'ego. Powieść niepozorna, w której siła potrafi tkwić w jednym zdaniu, jednym słowie. W mojej głowie z pewnością pozostanie na długo!

"What Beauty There Is" Cory Anderson (2021)
Polskie wydanie: You&YA (2023)
Tłumaczenie: Karolina Podlipna

Share:

0 komentarze