Krew niewinnych (recenzja)
"Krew niewinnych" stanowi potwierdzenie, że bardziej klasyczne podejście do fantastyki - tej spod znaku magii i miecza - nadal potrafi przyciągać czytelników. Ba, w dobie królujących młodzieżówek i trójkątów miłosnych takie klasyczne podejście stanowi powiew świeżości (dla tych co z taką fantastyką dopiero zaczynają przygodę) lub przyjemny powie nostalgii (dla starych gatunkowych wyjadaczy). Pierwszy tom wysoko postawił poprzeczkę - i na szczęście "Krew niewinnych" sprostała zadaniu rozwinięcie historii bez popadnięcia w pułapkę tomu przejściowego. Autor nadal bawi się znanymi motywami, łącząc je w zaskakujący sposób, serwując czytelnikowi odpowiednią dawkę akcji i budowania napięcia, a zakończeniem zaostrzając apetyt na finałowy tom. Choć kreowany przez autora świat się rozrasta - a wraz z nim system magii - to całość napisana jest w niezwykle przystępny sposób, bez przeładowania nowymi nazwami trudnymi do zapamiętania. Czyni to powieść książką skrojoną w sam raz i pod miłośników gatunku, w tym fanów twórczości Brandona Sandersona czy Robin Hobb i pod osoby, które dopiero chcą zacząć przygodę z epicką fantastyką.
"Krew niewinnych" to powieść, która potrafi zaskoczyć. Wystarczy spojrzeć na kreację głównego bohatera - autor ciągle bawi się motywami wybrańca i od zera do bohatera, a wyjątkowość Caldana nie wyklucza tego, że chłopak musi się wiele nauczyć nim stanie się mistrzem, a w sytuacjach bez wyjścia będzie musiał liczyć na łut szczęścia oraz na pomoc innych, jak i na własne zdobyte umiejętności. Ponadto ten tom kwestionuje klasyczny podział na dobro i zło - choć mamy w tej serii złoczyńców to nawet oni mają swoje motywacje. Moralność większości bohaterów maluje się jednak w odcieniach szarości, a postępowanie nawet w dobrej wierze jest kwestionowane - co jest szczególnie interesujące przy postaci Caldana, jedynej która wydaje się kierować wyłącznie dobrymi pobudkami (troską o innych). To powieść wielotorowa, w której towarzyszymy różnym bohaterom - i szczerze, czasami wątek Caldana wydaje się najnudniejszy! Uważam to w pewnym sensie za zaletę - postacie drugoplanowe są interesujące, szczególnie Amerdan, który jednocześnie przeraża, jak i fascynuje. Z kolei lady Felicienne czy Dzwonki to dwie bystre, choć stojące po przeciwnych stronach kobiety.
Jeśli chodzi o tempo tego tomu to dla mnie było idealne - lubię budowanie napięcia, nawet jeśli ma się wrażenie, że przez wiele stron nie za wiele się dzieję, by następnie nastąpiła kulminacja w postaci epickiego starcia w duchu magii i miecza. Zakończenie wynagradza cierpliwość, choć dla osób nastawionych na akcję za akcją pierwsza połowa książki może się wlec.
Choć ten tom rozwiązuje nieco zagadek, cała seria pozostaje na razie tajemnicza - co zostawia pole do kolejnych zaskoczeń w tomie finałowym. Zamiast cierpieć na przypadłość drugiego tomu "Krew niewinnych" stanowi idealny pomost między wprowadzeniem a finałem - rozbudowując świat przedstawiony, pozwalając bohaterom dojrzewać oraz podkręcając stawkę przed starciem z wrogiem i walką o ocalenie świata. Jednocześnie nie jest to powieść dla każdego: wielotorowość i kilka perspektyw sprawiają, że główny wątek zostaje rozciągnięty - a jeśli nie polubimy wątku którejś z postaci pobocznych, to tym bardziej będzie się nam ta powieść ciągnąć. Sam Caldan jest dość naiwny co może irytować - z drugiej jednak strony to młody chłopak, który dopiero co zetknął się z wielkim światem po opuszczeniu klasztornych murów! "Krew niewinnych" to przemyślana powieść, w duchu epickiej fantastyki, a jej rozbudowana i wielowątkowa fabuła jest naprawdę wciągająca. Nie mogę doczekać się finału, w którym wszystkie elementy układanki powinny złożyć się w satysfakcjonującą całość!
Polskie wydanie: Fabryka Słów (2023)
Przełożył: Maciej Pawlak
0 komentarze