My mechanical romance (recenzja)

 


"My mechanical romance" ma w sobie to coś, co lubię w młodzieńczych romansach: romans jest raczej słodki niż burzliwy, a książka wprawia w dobry nastrój. Co więcej, to nie tylko powieść o zakochiwaniu się (z motywem od rywalów do pary, ale w dość łagodnym wydaniu), ale dwóch równie istotnych kwestiach. To powieść, która ma zachęcać dziewczyny do zainteresowania się przedmiotami ścisłymi, budując bardzo pozytywny przekaz: dziewczyny, nie ma dla was żadnych ograniczeń! Jednocześnie powieść porusza równie istotny wątek dla młodych ludzi - pokazuje, że nie ma nic złego w tym, że w wieku 18 lat nie wiemy, co chcemy zrobić z życiem, a wybór kierunku studiów to wcale nie jest taka łatwa sprawa. I choć sama w sobie powieść jest raczej przeciętna - ot, lekka i przyjemna młodzieżówka - to dostaje u mnie punkty za motyw przewodni, czyli robotykę i młodzieńcze dylematy związane z wyborem ścieżki życiowej. Ta powieść jest dokładaniem tym, czym obiecuje być - lekką młodzieżówką z przesłaniem o równości płci. Jeśli nie nastawimy się na głębokie studium problemów, z którymi borykają się kobiety, to z łatwością damy się porwać historii, która jest przede wszystkim o szukaniu własnej drogi poza stereotypami. 

Główna bohaterka, Bel jest nieco dziwną i zagubioną dziewczyną, która jednocześnie ma swój charakterek. To postać, którą można polubić - szczególnie jeśli samemu doświadczyło się podobnych dylematów. Wszyscy na około wydają się być pewni, co chcą zrobić ze swoim życiem, a Bel nie potrafi nawet wybrać interesujących ją kierunków studiów. Ma talenty, których sama nie dostrzega i dopiero dołączenie do klubu robotyki pozwoli jej to odkryć. Jednocześnie na własnej skórze przekonuje się, że ona i jej koleżanki są traktowane inaczej - jako mniej bystre. Czasami spotykają się z jawnym podważaniem ich kompetencji, czasem są to jednak drobnostki, których często nie zauważamy. Jak chociażby sytuacja, w której chłopak z klasy podczas pracy grupowej oferuje, że sprawdzi ich obliczenia, same jednak nie oczekując podobnej pomocy. Cudowną postacią w tej powieści jest nauczycielka, która nie tylko stara się popchnąć Bel w kierunku robotyki, ale chce być dla niej przede wszystkim wsparciem - a także nauczyć ją jak ważne jest wyrażanie na głos własnych oczekiwań, a nie krycie się za przypisywaną kobietom niepewnością. Taki drobiazg jak zwrócenie uwagi nauczycielowi, że chcemy być inaczej nazywane dla Bel jest aktem emancypacji. Spodobało mi się, że Bel czy inna dziewczyna z zespołu nie są idealne, też muszą się uczyć - chociażby pracy zespołowej.

Na tym tle nieco słabiej wypadają postacie chłopaków. I mogłabym napisać, że główny bohater męski Teo jest dość nijaki - zgodnie z trendem "nerd is hot", to "kujon" i przystojniak, który wydaje się być ideałem. Na szczęście i w tej postaci pojawia się pewna rysa - taki ideał musi się nauczyć jak odpuszczać, że nie zawsze da się wszystkich zbawić. W jego wątku uwagę zwraca relacja z ojcem, chłodna i wyrachowana, nakładająca na młodego chłopaka brzemię bycia chodzącym ideałem by spełnić oczekiwania. 

Jeśli miałabym się czegoś przyczepić, to styl autorki (a może tłumaczenie?) pozostawia troszkę do życzenia. Zdarzało mi się, że niektóre zdania czytałam jeszcze raz, bo coś mi nie grało w ich konstrukcji. Z czasem się do tego przyzwyczaiłam i podłapałam rytm książki. Na uwagę zwraca bark tłumaczeń skrótów - ale nie oszukujmy się, dla grupy docelowej czytelników powinny być jasne, a i mnie nie zajęło długo rozszyfrowanie o co chodzi - powieść na szczęście nie jest napisana przesadnie młodzieżowym językiem, który szybko potrafi się zestarzeć - jest po zwyczajnie napisana w bardzo prosty sposób.

Chociaż jest to powieść kierowana nieco młodszego czytelnika, to pomimo moich 30+ lat dobrze się bawiłam. Lubię urocze, licealne historie, które mają w sobie coś więcej niż tylko wzdychanie do drugiej osoby. Powieść w punkt trafia z opisem pozornych drobnostek, z którymi borykają się kobiety w nauce - tego ciągłego kwestionowania ich zdania i kompetencji, niby nieszkodliwych pytań "czy jesteś pewna?", kiedy nikt nie podważa pomysłów chłopaków. Może nie jest to wielki manifest o równouprawnieniu, ale naprawdę przyjemną książka. Ogromną zaletą jest także ukazanie, że można być zarówno dziewczęcą, jak i odnajdywać się w przedmiotach ścisłych, a siła kobiety nie tkwi w tym, żeby "być twardą jak facet". To taka powieść z delikatnym "girl power" i pozytywnym przesłaniem.

Alexene Farol Follmuth "My mechanical romance" (2022)
Polskie wydanie: You&YA
Przełożyła Magdalena Kowalczuk


Share:

0 komentarze