Zdarzyło się pewnego lata (recenzja)
"Prawdopodobnie jesteś już do tego tak przyzwyczajona, że nie zastanawiasz się na tym, jak ci wszyscy obcy ludzie i ich komentarze pod twoimi postami determinują twoje samopoczucie. Na przykład teraz, czy ty w ogóle widzisz ten port, czy też myślisz tylko o tym, jaki wymyślić podpis?"
Od razu na wstępie zaznaczę, że sięgnięcie po romans było dla mnie wyjściem z czytelniczej strefy komfortu, w której dominuje fantastyka. Chciałam jednak przeczytać coś lekkiego, uroczego i w sam raz na rozpoczęcie sezonu urlopowego - i w zasadzie to dostałam, choć w dużo pikantniejszej formie niż się spodziewałam. "Zdarzyło się pewnego lata" po przeczytaniu kilku rozdziałów od razu skojarzyło mi się z "filmami Hallmarku" (choć dziś pojawiającym się również na streamingach) - sezonowymi komediami romantycznymi z mało znanymi aktorami, w których oś wydarzeń opiera się o jeden motyw: jedna osoba z dużego miasta musi wyjechać na wieś/ do małego miasteczka (bo są święta i wraca w strony rodzinne, bo kupuje hotel na zadupiu i zamierza go wyremontować i tak dalej) i tam poznaje bratnią duszę, pozornie będącą całkowitym przeciwieństwem. Do tego scenariusza Tessa Bailey dodała sporo pikanterii, nadal dając nam ten sam produkt: komedię romantyczną z gwarantowanym szczęśliwym zakończeniem, w sam raz na poprawę nastroju. I jeśli wszystko zagra - między bohaterami jest chemia, pojawia się humor oraz ładne widoczki - to można przymknąć oko na wady i po prostu dobrze się bawić.
"Właściwie nie wiedziała nawet, jak być kimś więcej niż dziewczyną z przelotnego romansu".
Zaskakuje mnie fenomen takich powieści (czy filmów) - bo nie będę niczego ukrywać, sama się wyśmienicie bawiłam. Jest coś ogromnie relaksującego w prostych, przewidywalnych historiach, które nie zagłębiają się w psychikę postaci; które kończą się happy endem i przedstawiają prostą wizję małomiasteczkowego świata, w którym wszyscy są nad wyraz pomocni. "Zdarzyło się pewnego lata" popełnia wiele takich grzeszków - główna para jest dość papierowa, a ich osobowość zbudowana jest na stereotypach bogatej influencerki bez ambicji i ciężko pracującego rybaka-wdowca. Ona wejdzie w jego poukładane życie z różowymi cekinami i umiejętnościami podpalenia kuchenki przy próbie gotowania, a on pokaże jej co w życiu jest naprawdę ważne - a że Autorka zdecydowała się odgrzać typowy romans spod szyldu Hallmarku, to oprócz dania Piper stabilizacji, Brendan da jej także wielokrotne O, jakich nigdy wcześniej nie doświadczyła.
Na szczęście między bohaterami iskrzy i jako para rzeczywiście wydobywają z siebie to co najlepsze, i nie są to same jęki rozkoszy. Czepiam się scen erotycznych, bo dla mnie są zbędne - a to kwestia czysto subiektywna, i dla wielu może to być właśnie to! - sam uroczy, czasami nieco niezręczny romans w pełni wystarczy. Jest bardziej filmowo niż realistycznie, ale o to właśnie chodzi w tego typu powieściach. Tutaj suspensu nie buduje pytanie czy nie skończy się to tragicznie, ale kiedy i w jakich okolicznościach kochankowie pójdą do po rozum do głowy i w końcu wypowiedzą "kocham się". I jest w tym coś naprawdę kojącego.
Na marginesie historii miłosnej książka stara się przemycić krytykę życia na pokaz, ukazując, że co znaczą markowe ubrania i ilość polubień pod zdjęciem, skoro otaczają nas fałszywi przyjaciele - czym jest sława jeśli nie ma z kim się dzielić codziennym szczęściem. Najważniejsze jest, aby znaleźć tego kogoś, kto pokocha nas takimi jakimi jesteśmy i nie będzie wymagać od nas zmian o 180 stopni. Wątki te dodają odrobiny głębi, wystarczającej żeby powiedzieć, że nie jest to tylko i wyłącznie powieść o dwójce ludzi, którzy nagle się w sobie zakochali.
Jeśli miałabym się czegoś przyczepić, to będą to (oczywiście) sceny erotyczny - a szczególnie dialogi w ich trakcie: nie będę ukrywać, że brzmiały bardziej na napisane niż naturalnie wypowiedziane w uniesieniu miłosnym. Do tego pewna wulgarność w wypowiedziach odbierała nieco słodyczy - a ja po prostu lubię niewinne i przesłodzone historie miłośne. Dodatkowo faza początkowego zniechęcenia bohaterów mogłaby trwać nieco dłużej, by dać mocniej wybrzmieć patrzeniu poza uprzedzenia, by dostrzec tą drugą osobę.
"Zdarzyło się pewnego lata" to słodko-pikantna historia, która idealnie pasuje do kategorii "gorący romans". To powieść w sam raz na lato, do przeczytania na leżaku - pozwalająca uciec w świat miłosnej fantazji. To idealna książka do zrelaksowania się dla miłośników lekkich romansów!
Polskie wydanie: Muza (2023)
0 komentarze