Cztery pory magii (recenzja)

 


"Cztery pory magii" to naprawdę udana antologia. Zamiast zapraszania wielu autorów i mnożeniu tekstów, antologia ta przedstawia opowiadania czterech Autorek, które choć mają własnych charakterystyczny styl, tworzą teksty mające w sobie cos wspólnego: humor, pewną lekkość i słowiańskie inspiracje. Pozwoliło to stworzyć antologię niezwykle spójną - nie tylko za sprawą motywu przewodniego, którym są cztery pory roku i magia, ale przede wszystkim klimatu. Czytając każde z opowiadań można się zaśmiać (choć humor Marty Kisiel jest z tego grona najbardziej specyficzny i nie do każdego trafi) oraz zwyczajnie zrelaksować. Ogromną zaletą jest także długość opowiadań - ograniczenie do czterech Autorek pozwoliło na przygotowanie dłuższych tekstów, co każdej z przedstawionych historii wyszło na dobre. Jeśli lubicie teksty z przymrużeniem oka i przepełnione magią, z pewnością się nie zawiedziecie!

Wiosnę reprezentuje opowiadanie "Cicha woda" Mileny Wójtowicz. Było to moje pierwsze spotkanie z twórczością Autorki i od razu chcę sięgnąć po więcej! W tym opowiadaniu poznajemy pewną Rusałkę, potworną organizatorkę ślubów oraz dybiącą na życie panny młodej przyszłą rodzinkę. Dla mnie to opowiadanie jest perełką zbioru - zabawne, groteskowe, wciągające od początku do końca. W punkt trafione jeśli chodzi o moje poczucie humoru - opowiadanie zwariowane niczym filmy Tarantino.

Lato to opowiadanie " Żar i wicher" Magdaleny Kubasiewicz. Ponownie było to moje pierwsze spotkanie z Autorką i muszę przyznać, że bardzo udane: choć opowiadanie nawiązuje do wykreowanego wcześniej przez Autorkę świata alternatywnej Polanii, nie odnosi się wrażenie, że coś umyka - opowiadanie można traktować jako odrębną, zamkniętą całość. Tutaj może jest nieco mniej humoru i wariactwa, za to "Żar i wicher" nadrabia językiem. Dodatkowo dotyczy rozwiązania zagadki - odkrycia kto stał za śmiercią młodej dziewczyny, która zamieniła się w południcę - a nic tak nie wciąga jak odkrywanie "brudów" małej wiejskiej społeczności.

Motywem przewodnim jesieni też jest śledztwo - w wykonaniu Dory Wilk, dobrze znanej miłośnikom polskiej urban fantasy postaci. W "Listopadowych dzieciach" Anety Jadowskiej nie ma złotej jesieni, a ponury listopad i zagadka uprowadzonych przed laty dzieci. Przy tym opowiadaniu można powiedzieć jedno: znów Dora. Dla jednych będzie to gratka - jeśli lubi się tę postać, dla innych trochę odgrzewany kotlet. Ja bawiłam się nawet nieźle - w krótszej formie jakim jest opowiadanie skupiamy się na śledztwie, co wychodzi Dorze na plus (nie zdąży zirytować swoją doskonałością i niezniszczalnością). Jednocześnie nie znając wszystkich wcześniejszych tekstów Autorki trochę sobie tym opowiadaniem zaspojlerowałam rozwój relacji Dory z pewnym diabłem... 

Zima to z kolei sylwestrowa noc w opowiadaniu "Jak długo trawi lew". Z całego zbioru to opowiadanie jest najbardziej specyficzne i nie do każdego może trafić. Ja uwielbiam twórczość Marty Kisiel i nie zawiodłam: humor językowy i sytuacyjny, absurdalne wydarzenia i zwroty akcji. Jednak jeśli do kogoś nie do końca trafia humor Autorki, to akurat to opowiadanie będzie drogą przez mękę.

Cztery opowiadania, cztery Autorki - a ja od razu mam skojarzenie z inną równie ciekawą antologią: "Cztery pokoje", gdzie też jest niekiedy absurdalnie i groteskowo, niekiedy kryminalnie, cały czas z lekkim przymrużeniem oka. Może to jakaś magiczna liczba i przepis na udane antologie? "Cztery pory magii" to antologia niezwykle udana i w punkt trafiona - Autorki do siebie pasują dając nam spójną, choć tak różnorodną, całość. Czarny humor, pomysłowość i odwołania do słowiańskiej mitologii sprawiają, że jest ciekawie i przyjemnie. Gratka dla fanów Autorek, ale także okazja do zapoznania się z ich stylem.


"Cztery pory roku" (2023)
Wydawnictwo: SQN

Share:

0 komentarze