Echidna (recenzja)

 


Urban fantasy połączone z mitologicznymi inspiracjami, polane sosem w postaci powieści detektywistycznej z romantyczną wisienką i szczyptą humoru - takie danie serwuje nam Agnieszka Szmatoła w powieści "Echidna”. To powieść zaskakująca na wielu poziomach, pełna ciepła, a jednocześnie nieuchwytnej tęsknoty za czymś utraconym. Konstrukcja powieści oparta jest na rozwiązywanych przez sierżant Echidnas sprawach, które wpierw nas urzekają humorem, zapraszając do małego amerykańskiego miasteczka, w którym ludzie mieszkają w białych domkach tuż obok mitologicznych postaci jak syreny, selkie czy tytułowa Echidna, by z każdym kolejnym rozdziałem nabierać większej powagi. Autorce udaje się zachować równowagę między "otulaniem" a poruszaniem poważniejszych kwestii. Te początkowe, wydawałoby się banalne sprawy pozwalają nam się zagościć w Springfield i zapoznać z bohaterami, by później odkrywać kryjące się pod maską szczęśliwości sekrety. Nim się spostrzeżemy zostaniemy wciągnięci w ten pozornie idylliczny świat i nie będziemy mogli oderwać się od tej książki.

W powieści zagadki kryminalne są jedynie pretekstem by kreślić obraz relacji międzyludzkich oraz różnorodności, która wcale nie musi prowadzić do konfliktu - wręcz przeciwnie, stanowi siłę lokalnej społeczności. Dzięki temu otrzymujemy wiele ciekawych postaci drugoplanowych, które sprawiają, że opisywane miasteczko wydaje się żywe. Ogromną zaletą jest dynamika między główną bohaterką (Mariką), a jej policyjnym partnerem (Jordanem). Oboje świetnie się uzupełniają! Interesująco wypada także Soami - dawna miłość Mariki, która związana jest z pojawiającym się w powieści motywem pamięci, która niczym widmo wisi nad bohaterką: za każdym razem kiedy Marika "zrzuca skórę" traci wspomnienia. Jest to jej przekleństwo jako istoty nieśmiertelnej, cena, którą musi płacić. Marika pamięta Soamiego w swym życiu - nie pamięta jednak rozstania. Jedna z powieściowych tajemnic budowana jest właśnie wokół tego wątku. Skontrastowany jest on z niezwykle uroczą relacją przyjaciół Mariki, którym kibicuje się już od samego początku.

Na uwagę zasługuje także budowany przez Autorkę klimat za sprawą odczuć Mariki. Jako wąż odczuwa ona zmianę pór roku i te opisy nadają ton poszczególnym częściom. Wężowa natura bohaterki została niezwykle umiejętnie wpleciona w powieść, dzięki czemu wydaje się czymś naturalnym, a jednocześnie nie definiującym naszej bohaterki, której charakterystyka nie ogranicza się do bycia wężem.

Chociaż styl powieści podobał mi się, to żeby nie było przesadnego słodzenia muszę się do jednej rzeczy przyczepić: pewnych niedopowiedzeń. Czytając niektóre fragmenty miałam wrażenie, jakbym pominęła jakiś fragment czy zdanie - to co jest oczywiste dla Autorki, nie zawsze będzie dla czytelnika i nie pogardziłabym większą ilością opisów czy podsumowań, szczególnie w odniesieniu do spraw kryminalnych. Na szczęście dotyczy to tylko niektórych fragmentów i nie wpływa na przyjemność czytania - raczej zmusza nas do uważnej lektury, której nie spodziewamy się w przypadku cozy fantasy, przytulnej fantastyki.

"Echidna" to powieść ciepła, która jednocześnie nie unika smutku. Jest jak kawa jesienią - rozgrzewająca, ale ze smakiem goryczy, co wcale nie przekreśla przyjemnych doznań. Nie brak w niej humoru i pozytywnego myślenia. Ukazuje, że nawet jeśli nad jakimś miejscem zbierają się czarne chmury, to nie znaczy że już nigdy nie wyjdzie słońce - a żadna kryminalna sprawa, od błahej kradzieży bielizny po zabójstwo nie pozostanie nierozwiązana dzięki pracy zespołowej i wzajemnemu wspieraniu się. To powieść na poprawę humoru, udowadniająca, że mitologiczne inspiracje jeszcze się nie wyczerpały, szczególnie jeśli tworzy się oryginalne historie, a nie opowiada mity na nowo. Pozycja obowiązkowa dla miłośników twórczości Anety Jadowskiej czy Katarzyny Bereniki Miszczuk, a także wszystkich tych, którzy lubią fantastykę w otulającym wydaniu z nutką melancholii!

Agnieszka Szmatoła "Echidna" (2023)
Wydawnictwo: Mięta

Share:

0 komentarze