Sztejer. Początek (recenzja)

 


"Sztejer. Początek" to kolejny tom przygód Vincenta Sztejera - aroganckiego i  cynicznego zabijaki, który dla srebra gładzi zarówno potwory i mutanty, jak i ludzi. Jak wskazuje tytuł tym razem Sztejer opowiada o swych wcześniejszych przygodach, kiedy był "młody i głupi", pozwalając sobie lekceważenie niektórych przeciwników i zbytnie zaufanie kobiecie, co kosztował go niemal cios (dosłowny) w serce. Ten tom można w zasadzie czytać w dowolnej kolejności w serii - na przygody Sztejera składają się  zamknięte opowieści, a odwoływanie się do nich jest raczej mrugnięciem okiem ("opowiem wam o tym kiedyś") niż wymaganą wiedzą, by połapać się w wydarzeniach. Jest to lektura lekka, mocno umoczona w ironicznym sosie, pełnym odniesień do kultury i polityki. Teoretycznie to książka do wciągnięcia przez weekend - pod warunkiem, że kupujemy zawarty w niej humor (czasami trochę zbyt "gimnazjalny"), a anegdoty bohatera nas zainteresują. "Sztejer" to rodzaj literatury, w której bohater gra pierwsze skrzypce, fabuła zaś jest dość miałka, a świat przedstawiony ledwie nakreślony i chaotyczny. A jeśli się nie wciągniemy to lektura może trwać miesiącami - fabuły tu niewiele, za to sporo anegdot do anegdot w formie komentarzy bohatera, w większości stanowiących dość oczywiste odwołanie do współczesnej kultury/polityki/ideologii. Tym samym w każdym momencie czytanie można przerwać i bez strat budowanego napięcia wrócić do czytania za kilka tygodni - szczególnie w drugiej części książki.

W porównaniu do tomu pierwszego Sztejer w "Początku" jest znacznie ciekawszym bohaterem - jeszcze nie tak cynicznym, nie będącym "takim kozakiem". Taki Sztejer - potrafiący zabić z zimną krwią, by innym razem ulitować się nad kimś nawet kosztem własnego zysku - to bohater bardziej zaskakujący, w o którym przyjemnie się czyta. To co działa na korzyść tej serii to pierwszoosobowa narracja, przefiltrowująca świat przez oczy Sztejera (i miejmy to na uwadze, dość alfo-samcze są to oczy*), który z ironią patrzy na świat - świat po niewyjaśnionej apokalipsie, w którym nasza teraźniejszość stanowi przeszłość; świat w krzywym zwierciadle. Przekłada się to na pewien schemat - bohater opowiadając o swojej przygodzie pozwala sobie na mnóstwo anegdot, dotyczących jego przeszłości - a w rzeczywistości będących komentarzem do czasów, w których nam przyszło żyć. Jeśli taki sposób narracji nam się spodoba, to naprawdę miło spędzimy czas z tą książką. Dla mnie osobiście tych odniesień było jednak zbyt wiele, a większość z nich zwyczajnie mnie nie bawiła tak bardzo jak powinna - przez co doskwierał mi trochę brak bardziej zajmującej fabuły zakorzenionej w tu i teraz bohatera.

Na ten tom składają się dwa opowiadania i pierwsze z nich w moim odczuciu wypadło lepiej. Pierwsze z opowiadań ma bardziej przygodowy charakter i więcej w nim walki z potworami - a akurat różne stwory i pojedynki z nimi Autor potrafi świetnie opisywać. Z kolei drugie opowiadanie dotyczy uprowadzenia córki bogacza i feminizmu - który odradza się w świecie po apokalipsie, w wyniku której ludzkość cofnęła się do quasi średniowiecza. Elementem charakterystycznym serii o Sztejerze jest przerysowanie, które ma na celu obnażanie skrajności. Powieściowy feminizm jest ośmieszany - ale dla równowagi w "Sztejerze" dostaje się wszystkim, łącznie ze "świętym Torunium". W tej powieści nie powinno się brać przytyków osobiście, bo inaczej łatwo poczuć się obrażonym 😅 Niestety w drugim opowiadaniu brakuje odpowiedniego wyważenia między humorem i powagą przez co nie czuć ciężaru poruszanych kwestii.

"Sztejer. Początek" to dość specyficzna powieść. W porównaniu do tomu pierwszego dostrzegam rozwój Autora, który choć korzysta ciągle z tego samego schematu to potrafi go ubarwić. Sztejer w pojedynkę mnie irytował i w tym tomie wypadł lepiej mając towarzyszy. Nadal brakuje mi w tych opowiadaniach bardziej porywającej historii - odbita w krzywym zwierciadle nasza rzeczywistość i zabawa ze znanymi motywami to dla mnie za mało, aby powieść rzeczywiście zapadła mi w pamięć, nawet jeśli w trakcie czytania sprawia sporo frajdy. To jedna z tych serii, które warto spróbować przeczytać osobiście i stwierdzić, czy to coś dla nas, czy raczej niekoniecznie - po jednym tomie będziemy już wiedzieć. 



* "Męskie" spojrzenie: nie będę tego ukrywać - trochę mi to odbierało frajdy z czytania; szczególnie kiedy już się wkręciłam a Sztejer rzuca takie "prawdy oczywiste":

"Kobieta, choćby ją wyszkolić, zawsze będzie słabsza fizycznie od sprawnego faceta. Wzrost, waga, masa mięśniowa i grubość kości robią różnice. Wyglądało na to, że Sylwiana zbytnio uwierzyła głoszonym opowieściom o równości płci. Wycelowane w nią dwa otwory luf musiały zweryfikować pewne z gruntu niesłuszne założenia".

1. Po pierwsze, kiedy mężczyźni w końcu zrozumieją, że w równości płci nie chodzi o równość siły fizycznej 

2. Co ma fizyczna siła faceta, kiedy on do niej celuje z broni?? Jak już jest tekst o tej wyższości siły, to niech ją pokona w walce na gołe piąchy

No to był dla mnie taki mały trigger, bo w seria o Sztejerze bardzo potrzebuje równych babek dla równoważenia naszego bohatera. 

Ale żeby nie było, jest sporo naprawdę niezłych cytatów:

"Przysłuchując się Sylwianie, pomyślałam, że droga do zwycięstwa postępu nie jest prosta i usłana różami. Wiedzie przez koleiny, na których łatwo pomylić dobro ze złem. A czasem w imię szlachetnych celów poświęca się niewinnych, albowiem potrzeba czynienia dobra za wszelką cenę jest najniebezpieczniejszym z ludzkich złudzeń."

I to już jest spoko przytyk do pewnego radykalizmu naszej feministki, że czasami można być zbyt zaślepionym celem.

Share:

0 komentarze