Egzorcysta (recenzja)

 


"Jak złowieszcze rozbłyski wybuchających słoń ledwo są rejestrowane przez oczy ślepca, tak początek grozy minął prawie niezauważony".

"Egzorcysta" zapisał się na kartach historii kultury przede wszystkim za sprawą kultowej adaptacji w reżyserii Williama Friedkina - która po dziś dzień potrafi wywołać niezwykłe uczucie niepokoju. Nie inaczej jest z powieścią  Williama Petera Blatty'ego: opublikowana po raz pierwszy w 1971 roku powieść była szokująca, obrazoburcza i łamiąca tabu. Ksiądz tracący wiarę, opętana dziewczynka, zachowująca się w sposób wulgarny, nawiązania do okultyzmu - wszystko to kiedyś szokowało, a dziś? Siła "Egzorcysty" nie tkwi jednak wyłącznie w tym elemencie szoku, ale w wywoływaniu niepokoju poprzez zacieranie granic między popadaniem w obłęd a opętaniem; między próbami naukowego dowiedzenia przyczyn zachowania dziewczynki (i to przez księdza!), a niewierzącą matką, która dla dobra swej córki gotowa jest zdać się na egzorcyzmy. To spokojna powieść, która ze strony na stronę staje się intensywniejsza, kreśląca tragiczne losy bohaterów w walce z demonami - nie tylko tymi, które mogą nas nawiedzić, ale przede wszystkim tymi, które nosimy w sobie, jak przeżywający kryzys wiary ojciec Karras, który zostawił swą matkę by podążać ścieżką wiary, czy odnosząca sukcesy aktorka Chris, którą dopadają wyrzuty sumienia (a jeśli stan jej córki to wina rozwodu?). W samym stylu pisania też jest coś niepokojącego - w tych wszystkich krótkich, niemal urwanych zdaniach. Wszystko to sprawia, że Egzorcysta jest powieścią ponadczasową, która po zamknięciu książki nadal nas nawiedza.

Ten, kto spodziewa się, że egzorcyzmy i opętanie z perspektywy Regan stanowią sedno powieści "Egzorcysta" może być zawiedzony: jak zostaje zauważone na kartach powieści przez ojca Merrina, celem demona nie jest w gruncie rzeczy osoba opętana, ale jej bliscy - bo czy jest coś gorszego niż niemoc w niesieniu pomocy niewinnemu dziecku? Obserwowanie jak z dnia na dzień mała Regan jest coraz mniej sobą, jak znika fizycznie i mentalnie prowadzi do ogromnej rozpaczy. Autor poświęca wiele uwagi matce dziewczynki czy ojcu Karrasowi, którzy zostają doprowadzeni na skraj poprzez obcowanie z demonem i bezsilność. Ta powieść to niezwykle interesujące studium wyrzutów sumienia, które nawiedzają bohaterów. Ojciec Karras to niezwykle tragiczna, ale zarazem intrygująca postać. Duchowny, przeżywający kryzys wiary - potęgowany faktem śmierci matki, którą pozostawił w ubóstwie, by zostać księdzem. Jako psychiatra i duchowny poszukuje wyjaśnienia stanu Regan, wpierw kierując się w stronę wiedzy, a nie wiary. Jego podróż aż do ostatecznego starcia jest niezwykle fascynująca, a jednocześnie niepokojąca.

Siłą powieści jest to, że łączy w sobie dość graficzne opisy opętania ze złożonością postaci; tym samym nie jest szokująca dla samego efektu szoku. To opowieść o ludziach niepozbawionych wad, mających swoje słabości i wątpliwości, a jednak znajdujących siłę na walkę. Dla Chris jest to relacja matka-córka, dla ojca Karrasa potrzeba odzyskania wiary. Do tego "Egzorcysta" ma niezwykły, niepokojący klimat - zapewniam, że przy czytaniu w nocy, wcale nie ma się ochoty na zgaszenie światła po odłożeniu książki. 

Co ciekawe, film i powieść idealnie się uzupełniają; w książce odnajdziemy większy ciężar psychologiczny związany z rozterkami bohaterów, z kolei film tworzy niezapomniany obraz i muzykę. Oba dzieła można z czystym sercem nazwać kultowymi i polecić każdemu miłośnikowi grozy - horror nie byłyby dziś tym samym gatunkiem, gdyby nie "Egzorcysta"!

William Peter Blatty "Egzorcysta" (1971)
Polskie wydanie jubileuszowe: Vesper (2017)

Share:

0 komentarze