Ogród imperium (recenzja)

 


"Ogród imperium" to udana, choć nie pozbawiona wad kontynuacja opowieści o Wenie Olsze/Głupim Kundlu i świecie, w którym wybucha rebelia przeciwko carskiemu imperium. Cykl "Korniki Olchy" zachwyca bogactwem wykreowanego świata, inspirowanego Chinami w nieoczywisty sposób oraz świetnie wykreowanym konfliktem między powinnościami a pragnieniem wolności oraz zdradziecką ambicją. Drugi tom rozbudowuje zarówno zagadnienia związane z polityką świata przedstawionego i systemem magicznym, jak i dodaje nowe perspektywy Dłoni Lotki i nauczyciela Koro Ha. Niestety "Ogród imperium" cierpi na syndrom drugiego tomu, stanowiąc zaledwie pomost między wprowadzeniem a finałem, który jest szczególnie odczuwany przez zbyt wolne tempo w pierwszej części książki. Ostatnie 100 stron jest naprawdę porywające, jednak wpierw trzeba przebrnąć przez wcześniejsze rozdziały, w których zbyt wiele się nie dzieje. To jest ten rodzaj wręcz kontemplacyjnej fantastyki w stylu powieści Tashy Suri - są dynamiczne sceny, ale dominuje raczej zagłębianie się w bohaterów i konflikty moralne. "Ogród imperium" to nadal intrygująca powieść ze wschodnioazjatyckim klimatem w dojrzalszej odsłonie, która wymaga nieco większego skupienia i nie jest porywająca w oczywisty sposób - ciężarem tej opowieści nie są spektakularne starcia, ale przeżycia bohaterów, które zmieniają ich na zawsze.

W "Ogrodzie imperium" zastosowano specyficzną narrację - nadal śledzimy losy i rozterki Wena Olchy z pierwszoosobowej perspektywy; rozdziały te są jednak przeplatane trzecioosobowymi narracjami skupiającymi się wokół Dłoni Lotki i Koro Ha. Służą one rozwinięciu pojawiających się w książce konfliktu, ale jednocześnie spowalniają tempo głównej osi fabularnej, którą jest rebelia. Ich odbiór będzie więc zależał od czytelnika; mnie spodobało się rozwinięcie świata chociażby o kwestie wykorzeniania mniejszości za pomocą nauki i ukazania konfliktu związanego z próbami utrzymania dziedzictwa poprzez tajne lekcje. Nie będę jednak ukrywać, że zajęło mi czas, aby w pełni docenić te nowe perspektywy, a powieść wydawała mi się na początku nużąca. Szczególnie, że i w wątku Olchy w pierwszych rozdziałach skupiamy się na zagłębianiu w system magiczny, nie posuwając się z akcją do przodu.

To wolne tempo w pierwszej połowie wynagradza jednak konstrukcja świata. Imperium narzuca swą kulturę mniejszością, jednocześnie pragnąć zagarnąć ich magię. Sam system magiczny jest z jednej strony niezwykle rozbudowany i zróżnicowany, z drugiej zaś nie jest niepotrzebnie komplikowany. Ów magia może być wykorzystywana do leczenia, kontrolowania żywiołów czy nawet zmiany postaci. To co najbardziej zachwyciło mnie w systemie magicznym to czerpania inspiracji z pewnej dychotomii, którą odnajdziemy w konfucjanizmie i taoizmie; z jednej strony mamy sztywne reguły świata pisma i uczonych, z drugiej zaś dziką magię bliską natury. Nic dziwnego, że cesarstwo chce mieć nad nią pełną kontrolę. Jednakże cesarstwu nie zagraża wyłącznie rebelia, ale także konflikt z pradawnymi bogami, który może doprowadzić do zniszczenia świata. I tak w "Ogrodzie imperium" wątek pradawnych bogów i ich magii został rozwinięty - ale nie do końca w taki sposób jaki lubię. Siłą pierwszego tomu było to, że w ten świat zagłębialiśmy się razem Wenem Olchą, który został rozdarty między światem uczonych  a dawnymi tradycjami jego babki; w "Ogrodzie imperium" jesteśmy jednak zarzucani informacjami w postaci wykładu - co również wpływa mniejsze zaangażowanie czytelnika. 

Mimo zarzutów dotyczących wolnego tempa i problemu z pełnym zaangażowaniem czytelnika, cykl "Kroniki Olchy" pozostaje interesującą odsłoną fantastyki. To opowieść, w której każdy wybór, każdy czyn ma swoje konsekwencje, o czym na własnej skórze przekonują się bohaterowie, czesto w brutalny sposób. Nie tylko Wen Olcha ponownie dostaje bolesną lekcję od życia, ale nawet nauczyciel Koro Ha przekonuje się nauczanie nie będące w zgodzie z doktryną państwa może być niebezpieczne. Końcowe rozdziały pełne są dramatyzmu i pochłaniają czytelnika. Cykl ten przedstawia niezwykle intrygujące konflikty - zarówno wewnętrzne, jak i dotyczące całego świata: rozdarcia między tradycją, próbą określenia własnej tożsamości a możliwością wygodnego życia w służbie cesarza; między ambicją zdobycia całej magii, a nauką panowania nad nią, poznawani jej ograniczeń - a w końcu doświadczania konsekwencji. Choć nie jest to łatwa powieść do czytania (zwyczajnie może nużyć) to doceniam jej kontemplacyjny, wręcz filozoficzny charakter.

J.T. Greathouse "Ogród imperium' (2022)
Polskie wydanie: Fabryka Słów (2023)

Share:

0 komentarze