Ring

 


Kōji Suzuki to japoński autor horrorów, który w Kraju Kwitnącej Wiśni stal się sławny za sprawą powieści "Ring". Nic dziwnego - wydana w 1991 roku powieść świetnie oddaje strach związany z technologiami i mocami nadprzyrodzonymi. Pomysł wyjściowy zapewnia napięcie do ostatniej strony powieści - towarzyszymy dziennikarzowi, który trafia na trop niezwykłej historii: nagłej śmierci czwórki nastolatków. Prowadząc dziennikarskie śledztwo trafia na kasetę wideo, po obejrzeniu której dowiaduje się, że ma siedem dni zanim umrze chyba, że... Śledztwo polegające na znalezieniu odpowiedniego "zaklęcia", które zdejmie klątwę jest niezwykle wciągające, szczególnie, że jest to wyścig z czasem. Ciekawa jest także perspektywa dziennikarza i jego przyjaciela, którzy w różny sposób podchodzą do możliwości występowania zjawisk paranormalnych - czy radzenia sobie z myślą o nadchodzącej śmierci. Nie jest to typowy horror, epatujący strasznymi scenami, a bardziej niezwykle niepokojący thriller

"Ring" stoi przede wszystkim fabułą i tajemnicą - i nawet znając filmowe adaptacje nie zmniejsza to napięcia (my wiemy co się wydarzy, ale czy bohaterowie zdążą to odkryć?). To ten typ powieści, który napędzany jest przez śledztwo i tajemnicę przez co ciężko odłożyć książkę. Budowane w powieści napięcie związane jest co prawda z czasami kiedy powstała ta powieść: czasami kiedy w Japonii panowało szaleństwo nagrywania filmów. Stąd główna przyczyna strachu - skoro kasety wideo są wszędzie, to co się stanie kiedy jedna z nich będzie przeklęta? Dziś pewnie podobny efekt wywołałby link, który przypadkiem otwieramy. I choć sama technologia się zmieniła to strach przed nią już nie: duchy już nie straszą w nawiedzonych domach, możemy je spotkać nawet w kurorcie w czasie odpoczynku jeśli tylko pod ręką mamy telewizor/telefon. 

Uważam, że sama intryga się broni mimo upływającego czasu - kurz przestarzałości osiadł jednak na postaciach. W "Ring" śledzimy dwóch mężczyzn w Japonii początku lat 90. - nic dziwnego, że w książce odnajdziemy seksizm. Dziennikarz Asakawa i profesor Ryuji nie wzbudzają sympatii, jednak pasują do swoich czasów. Z tego powodu powieść może być dziś nieco problematyczna i wzbudzać irytację. Dla mnie jednak stanowiła pewien portret Japonii, kiedy normą było lekceważenie kobiet. Pozornie Asakawa i Ryuji są bardzo różni - jeden ma żonę i córkę, podchodzi do sprawy dość emocjonalnie; drugi jest kawalerem ze swoimi dziwactwami (jednym z takich "dziwactwa" ma być nieoparta potrzeba gwałtu...), ale także chłodną logiką. Ryuji to bohater, którym łatwo od początku pogardzać i dopiero na koniec jego wizerunek zostaje zachwiany jako pewien rodzaj maski - co również także bardzo pasuje do społeczeństwa japońskiego, w którym należy ukrywać prawdziwe uczucia i zakładać społeczną "twarz". Zakończenie powieści - wybór stojący przed Asakawą stanowi z kolei moralne wyzwanie. Tym silniejsze, że w konfucjańskiej kulturze ciąży na nim powinność ratowania żony i córki, za które jest odpowiedzialny. 

"Ring" to powieść napisana prostym stylem, bez zbędnych detali - jednocześnie powoli podążająca za każdym kolejnym tropem, maksymalnie rozciągająca strony na czas siedmiu dni. Dla tych, którzy znają filmowe rozwiązania niektórych plot twistów tempo może wydawać się powolne - mnie jednak nie przeszkadzało. Wszak siedem dni na odkrycie tajemnicy z przeszłości i podróże po Japonii to niezwykle mało! To ten typ powieści, że albo nas wciągnie i pozostawi z wypiekami na twarzy albo okaże się lekturą, która nas mocno rozczaruje. W odróżnieniu od filmów "Ring" nie stawia na grozę, a niepokój związany z upływającym czasem i próbą rozwiązania zagadki, która łączy w sobie i elementy racjonalne, i te nadprzyrodzone. 


Kōji Suzuki "Ring" (1991)
Polskie wydanie: Znak (2004)

Share:

0 komentarze