Lucy i morze

 


„Lucy i morze” to kameralna opowieść o izolacji – zarówno fizycznej, jak i emocjonalnej – w czasach pandemii COVID-19. To taki rodzaj introspektywnej literatury, w której śledzimy myśli i uczucia głównej bohaterki. Jest nią Lucy, dojrzała pisarka, która zostaje nagle wyrwana ze swojego, wydawałoby się pewnego życia, gdy jej były mąż zabiera ją do małego miasteczka w związku z rosnącym zagrożeniem w postaci rozprzestrzeniającego się w metropoliach koronawirusa. Lucy początkowo czuje się zagubiona, nie rozumiejąc powagi sytuacji. Izolacja pozwala jej spojrzeć na własne życie i dostrzec codzienną samotność: dorosłe dzieci, które wcale tak chętnie nie przybiegają do matki; tęsknotę za zmarłym mężem; niepowodzenie w relacji z byłym mężem, który ją zdradził. Ostatecznie Lucy dochodzi do wniosku:
„Wszyscy jesteśmy w lockdownie, przez cały czas. Po prostu nie zdajemy sobie z tego sprawy, że żyjemy w izolacji. Ale staramy się jak tyko potrafimy. Większość z nas próbuje po prostu przeżyć.”.
Wbrew temu, co może się wydawać, nie jest to powieść przejmująco smutna: dotyczy nie tylko strachu przed izolacją i żałoby, ale także wychodzenia z kryzysu dzięki wsparciu najbliższych oraz adaptacji do nowej rzeczywistości. Co ciekawe, ta adaptacja nie oznacza jedynie życia w (post) pandemicznym świecie, ale przede wszystkim dynamiki rodzinnych relacji: budowania porozumienia z dorosłymi już córkami i odbudowywania relacji z byłym mężem.
Związane z pandemią zamknięcie i strach o najbliższych stanowią wyzwalacze dla Lucy do myślenia o przeszłości i pogodzenia się z nią, by z nową siłą spojrzeć na przyszłość. Były mąż, chcąc uratować kobietę zmusza ją do wspólnego wyjazdu – a to generuje konieczność ponownej oceny ich związku. Czy dawna miłość zupełnie już wygasła? Czy Lucy zdoła naprawdę wybaczyć zdradę, zgodnie z myślą, że czas leczy rany?

Rodzina i relacje z bliskimi stanowią ważny temat powieści – pandemia COVID-19 była takim wydarzeniem, które wyrwało nas z pędu życia i zamknęło w czterech ścianach. Nie każda rodzina przetrwała tę próbę.
Kolejnym tematem powieści jest wspomniana adaptacja oraz żałoba – zjawiska znów związane z COVIDEM, ale w tej powieści potraktowane na niezwykle osobistym poziomie. Pandemia stanowi tu zaledwie tło i wspomniany wyzwalacz przymusowej izolacji, która zmusza to przemyśleń. Tak jak społeczeństwa zaadaptowały się do pandemii – konieczności noszenia maseczek, dezynfekowania rąk – tak Lucy adaptuje się do nowych relacji w rodzinie. Żałoba związana jest tu nie tylko z byłym mężem, ale także dawnym życiem – i szerzej dawnym światem, który odszedł w zapomnienie. „Lucy i morze” jest zatem także powieścią o pamięci, a dokładnie o refleksjach związanych z wpływem przeszłości na teraźniejszość. Wszystko to składa się na budowanie głębi postaci Lucy, która jako dojrzała kobieta wiele przeżyła: wychowanie w ubogiej rodzinie z surową matką, próby odnalezienia szczęścia u boku mężów, pisarski sukces – by w końcu zmierzyć się z pandemią, która może odebrać jej znacznie więcej niż autorskie spotkania i mieszkanko w Nowym Jorku.
„Lucy i morze” to oczywiście nie jest powieść dla każdego: należy lubić kameralną literaturę piękną, powieści, w których nie ma ciągłych zwrotów akcji i budowania suspensu. To powieść skupiona na w pewnym stopniu uprzywilejowanej kobiecie, która może pozwolić sobie na izolację – ukazująca jednak jej wpływ na każdego, niezależnie czy jest to dosłowna walka o przetrwanie. Autorka podchodzi z ogromną wrażliwością do swojej bohaterki, pozwalając jej na zatopienie się w życiowych rozterkach w czasach niepewności, co przyniesie jutro: czy nie zadzwoni do nas telefon z informacją o śmierci kogoś bliskiego. Jednocześnie Lucy może ostatecznie odnaleźć pocieszenie, w dużej mierze wynikające ze zrozumienia siebie, swoich bliskich oraz łączących, ich relacji. To niezwykle prosta opowieść, mająca jednak w sobie pewien ładunek emocjonalny. Dodatkowej głębi dodaje osadzenie akcji w czasie pandemii COVID-19, przez co czytelnikom, którzy sami przeżyli te czasy łatwiej jest zrozumieć dylematy człowieka w lockdownie. Nie ujmuje jej to jednocześnie ponadczasowości: „Lucy i morze” to nie tyle powieść o pandemii, co o rodzinie i poczuciu zagubienia nagłymi zmianami.

Elizabeth Strout "Lucy i morze" (2022)
Polskie wydanie: Wielka Litera (2024)


Share:

0 komentarze