Five Broken Blades. Pięć pękniętych ostrzy

 


"Pięć pękniętych ostrzy" to sztandarowy przedstawiciel fantastyki YA - ze wszystkimi wadami i zaletami tego gatunku. Prosta fabuła, świat przedstawiony potraktowany trochę po macoszemu i naiwne relacje romantyczne - ale co z tego, jak powieść wciąga i sprawia, że nie sposób się od niej oderwać. Całość oczywiście zyskałaby na rozbudowaniu i pogłębieniu - szczególnie relacji między bohaterami i polityki/zwyczajów świata przedstawionego - ale można na to przymknąć oko, jeśli szuka się lekkiego tytułu ze śliczną oprawą graficzną. I takim sposobem "Pięć pękniętych ostrzy" trafia na moją półkę guilty pleasure - z przyjemnością wrócę do tego świata oszustów wysłanych na samobójczą misję. Jest przygoda, odrobina niebezpieczeństwa i sześciu bohaterów, z których jedno musi być zdrajcą - wszystko to, co sprawia, że strony przekładają się same, by w końcu dowiedzieć się, czy czeka ich sukces.

"Chociaż chyba wszyscy jesteśmy łgarzami i hipokrytami, których wścieka to, że zostali zdradzeni, mimo że od początku każde z nas planowało zdradzić resztę. Kłamcy i zabójcy średnio nadają się na kochanków."

"Pięć pękniętych ostrzy" skupia się wokół intrygi związanej z królobójstwem. Jak zabić tego, kto wyposażony w silne relikwie zdaje się nieśmiertelny? Do takiego zadania najlepiej nadaje się banda wyrzutków, którzy niewiele mają do stracenia. Każdy z nich ma tajemnice i swe ukryte cele, ale by je osiągnąć muszą współpracować i sobie zaufać. Śledzenie ich losów - jak się docierają, współpracują jest interesujące. Do tego pojawia się pytanie o to, kto zlecił zadanie - i czy jest ono wykonalne. Wszystkie te elementy napędzają fabułę i zachęcają do przerzucania stron, by poznać odpowiedzi. Jednak jak przystało na młodzieżówkę nie mogło zabraknąć wątków romantycznych, stanowiących drugi filar powieści. Filar trochę chwiejny przez motyw "natychmiastowej miłości" i w zasadzie braku chemii między bohaterami. Sporo miejsca zostało poświęcone zastanawianiu się, czy to miłość, czy jednak gra - i szczerze zabrakło mi tu więcej pazura w postaci kłamstw i manipulacji, przez co wyszło odrobinę naiwnie i zadziwiająco słodko, biorąc pod uwagę motyw powieści. Na plus jednak brak szczegółowo opisanych scen erotycznych, które moim zdaniem stają się zmorą dzisiejszej YA - trendem, który musi się pojawić w każdej książce, nawet gdy pasuje jak pięść do nosa. Tak więc - pod względem intrygi jestem na tak, wątki romantyczne wypadałoby pogłębić, żeby nie wydawały się zbyt naiwne. 

Jeśli chodzi o bohaterów to dostajemy sześć różnych osobowości; każdy z bohaterów ma swój punkt widzenia, a cała książka podzielona jest na rozdziały z perspektywy jednego z bohaterów. Zdecydowanie na pochwałę zasługuje próba pisania każdej z perspektyw nieco innym językiem, stylem - co najlepiej wyszło przy Royo, ulicznym zabijace. To aspekt książki który doceniam - ale mógłby zostać jeszcze bardziej dopracowany. Pozostaje jednak pytanie, czy przy literaturze z założenia rozrywkowej napisanie sześciu perspektyw i każdej z nich zupełnie innym stylem nie byłoby przerostem formy nad treścią - i zwyczajnie nie wybijałoby z immersji. A tak charakterystyczny język ulicy pasuje do Royo i jego perspektywa na tej płaszczyźnie przyjemnie się wyróżnia - szczególnie, że jest to także bohater z interesującym backstory, na pozór szorstki najemnik, jednak z duszą romantyka.

Autorce świetnie wyszło nakreślenie postaci jako "pękniętych ostrzy" - zabójców, oszustów, wyrzutków, którzy mają jednak za sobą tragiczne historie. Poznajemy ich w momencie, kiedy są "złamani', a niemożliwa misja zabicia króla wydaje się ostatnim kołem ratunkowym. Każda z postaci nie tylko ma swoja osobowość, ale i motywacje, które przekładają się na jej ukryty cel.

Mai Corland z założenia wykreowała mroczny i brutalny świat - ale daleko mu do dark fantasy. Mimo wspominania o okropnościach tego świata to książkę czyta się zadziwiająco lekko. Lubię to nazywać "mrokiem nastoletnim": takim powierzchownym, pewną stylistyką, a nie zagłębianiem się w otchłań - dojrzałe dark fantasy potrafi człowieka zgnieść okrucieństwem, a tego samego nie można powiedzieć o "Pięciu pękniętych ostrzach", co moim zdaniem przy literaturze rozrywkowej jest akurat zaletą - ma być mrocznie w granicach, aby nadal było przyjemnie. Nasi bohaterzy to niby kłamcy, mordercy i manipulatorzy, ale w głębi serca bliżej im do romantyków: nie ma w nich tak naprawdę bezwzględności antybohaterów w stylu "Gry o tron" (jakby nie spodziewajcie się Ramsay'a Boltona czy czy Littlefingera); to osoby wykolejone w stylu "Szóstki wron". 

Trochę ubolewam nad światem przedstawionym, który został jedynie przyozdobiony koreańskimi inspiracjami. Jest to bardzo powierzchowne i czytając "Pięć pękniętych ostrzy" nie czuć niczego specjalnego w świecie przedstawionym - jest bardzo generycznie, jedynie ze wspomnianymi ozdobnikami w postaci jakiś koreańskich nazw. Zabrakło mi pewnej spójności, przez co świat przedstawiony wydaje się patchworkowy: miasto Umbria leży obok Pyong (jedynie druga nazwa brzmi koreańsko), a bohaterzy potrafią się nazywać Maricelus Silla, a bratem Hrabiego Seoka jest Lord Sterling. Oczywiście to fantastyka, ale i w tym gatunku oczekujemy pewnej spójności w stylizacji, która pozwala nam uwierzyć w autentyczność budowanego świata. Tutaj zostało to potraktowane po macoszemu - ale przekłada się to także na mało opisów, co dla niektórych jest zaletą - wszystko zależy od nas, czy wystarczy nam intryga i ciekawie postacie, czy od fantastyki oczekujemy jednak drobiazgowej konstrukcji świata przedstawionego i sytemu magicznego.

Nie będę ukrywać - "Pięć pękniętych ostrzy" pod każdym względem kojarzy mi się z literaturą spod znaku YA. Niektóre elementy (świat przedstawiony) są uproszczone aż do bólu, generyczne, by skupić się na tym, co jest rozrywkowe: intrydze i rozterkach miłosnych. I można się przy tej książce czepiać naprawdę wielu elementów (trzy pary na sześciu bohaterów, jaki zbieg okoliczności), ale w ostatecznym rozrachunku to mi zagrało. Prosty, wręcz nastoletni język, grupka wyrzutków na samobójczej misji i lekka (mimo pozorów "mroczności"), ale wciągająca historia. Trzeba lubić YA, by ta książka podeszła - bez dwóch zdań. To naiwna, w niektórych miejscach dziecinna mimo podejmowanych wątków powieść - a mimo to naprawdę dobrze się przy niej bawiłam. Tego potrzebowałam - oddechu od skomplikowanych książek, historii do przeczytania w dwa dni - niczym obejrzenia rozrywkowej kdramy spod znaku martial arts i fantasy. Bohaterów da się polubić - złodziejkę, trucicielkę, najemnika, szpiega, wygnanego księcia i syna hrabiego, który nie chce być jak ojciec - i im kibicować, bo każdy z nich niesie w sobie pewien ciężar przeszłości. Gdyby popracować na światem przedstawionym - lepiej wprowadzić chociażby konfucjańską hierarchiczność, która sprawia, że na kobiety patrzy się z góry, co tłumaczy uprzedzenia jednego z bohaterów - mogłaby być świetna książka, a tak jest naprawdę przyjemne czytadełko. Na tyle, że jestem naprawdę zainteresowana, co dalej spotka naszych bohaterów!


Mai Corland "Five Broken Blades. Pięć pękniętych ostrzy" (2024)
Polskie wydanie: Jaguar

Share:

0 komentarze