Jak wytresować smoka
Nie będę ukrywać, że lubię fantastykę kierowaną do dzieci: często ma w sobie mnóstwo ponadczasowej magii niczym "Opowieści z Narnii", "Ruchomy zamek Hauru" czy "Baśniobór". Czytając takie książki, samej będąc w wieku znacznie przekraczającym docelowego odbiorcę, doszłam do bardzo prostego wniosku: są książki dziecięce, które oczarują każdego, niezależnie od wieku, i są te, które zdobędą jedynie dziecięce serce. I o ile film "Jak wytresować smoka" kierowany jest do szerokiej publiczności, tak książka to zdecydowanie literatura dziecięca przez duże "D" - pełna śmiesznych nazw i obrzydliwości typu smarki, które dzieci bawią, które dzieci świetnie rozumieją. Dla czytelnika dorosłego jednak niewiele pozostaje - książkowy Szczerbatek, tutaj nazwany Oseskiem, nie ma w sobie za grosz czaru filmowego odpowiednika, a relacja między smokiem i Czkawką nie chwyta.
To powieść o inicjacji i bohaterstwie - ale mnie jako dorosłego czytelnika drażni wyłącznie męski/chłopięcy świat przedstawiony w "Jak wytresować smoka" czy traktowanie smoków jako niewolników. Za mało w tej powieści dla mnie przemiany - nauki szacunku do smoków - by dała mi satysfakcję. Co innego młodszy czytelnik, którego pochłoną przygody: zdobywanie smoka, próby jego treningu, w końcu test umiejętności i walka z gigantycznymi smokami morskimi. Jestem przekonana, że 10-letnią mnie ta historia, by porwała - stąd polecam "Jak wytresować smoka" przede wszystkim rodzicom - nie będziecie się nudzić czytając pociechom.
Oldschool
Zarówno pod względem fabularnym, jak i ilustracji - "Jak wytresować smoka" jest powieścią oldschoolową. Napisana w 2003 roku przypominała mi powieści Roalda Dahla ("Matylda", "Wiedźmy") - z ilustracjami stworzonymi jakby ręką dziecka, z zapisem wielkimi literami NAPRAWDĘ WAŻNYCH INFROMACJI. Myślę, że dzisiaj - chociażby pod względem ilustracji - mamy inną estetykę. I znów - przemówi to do młodszego czytelnika, ale raczej nie zachwyci starszego. Oldchool obecny jest także w fabule - to powieść o inicjacji chłopców poprzez kradzież i trening smoków; kiedyś takie fabuły były normą, ale dzisiaj brak szerszej reprezentacji (świat wikingów kompletnie pozbawiony dziewcząt, których rolą najwyraźniej nie jest bohaterstwo) zwyczajnie drażni.
Humor i przygoda
Humor to zdecydowana zaleta tej książki. Jest on obecny zarówno w nazwach, dialogach, jak i sytuacjach. Nadaje to całości odpowiedniej lekkości. Nie można też odmówić tej powieści przygody - czytanie o próbach wykradzenia smoków i późniejszego ich treningu bez żadnych wskazówek poza jedną (TRZEBA NA NIE KRZYCZEĆ!) jest z pewnością ciekawe. Strony przewracają się same kiedy chcemy poznać czy Czkawce udało się opanować Oseska - czy smoczątko jak na złość znów narobiło do łóżka wodza plemienia.
Zwykła bohaterskość
Na plus wypada zdecydowanie przesłanie powieści - tak ważny element książek dla dzieci. Czkawka nie jest ani najsilniejszym, ani najmądrzejszym wikingiem, a jednak odnajduje swoją drogę do bohaterstwa. Podobnie Osesek - który wcale nie wyróżnia się jak filmowa Nocna Furia; jest smokiem pospolitym, ale mającym swój unikalny charakterek. Jak się okazuje ci najbardziej niepozorni, ci przeciętni też wiele mogą jeśli skupia się na swoich indywidulanych mocnych stronach- i takie przesłania bardzo lubię!
Słowem podsumowania...
Miłośnicy filmu animowanego "Jak wytresować smoka" mogą być zawiedzeni książką - to zupełnie inna historia z niewieloma punktami zbieżnymi. Czkawka jest podobny - cała reszta różna. Warto więc podejść do tej książki jako do opowieści zupełnie odrębnej, by nie oceniać jej przez pryzmat filmu animowanego, który ma inne środki wyrazu niż książka dziecięca (chociażby pogłębioną relację smok-człowiek, także za pomocą gestów, min bohaterów).
"Jak wytresować smoka" to powieść, która – choć nie porwała mnie jako dorosłej czytelniczki – ma w sobie urok i energię, zdolną oczarować młodszego odbiorcę. To książka z krwi i kości dziecięca: pełna absurdalnego humoru, obrzydliwości (które małe pokolenie uwielbia) i wartkiej przygody, ale już bez głębi czy uniwersalnego czaru, który przyciąga do takich tytułów jak "Opowieści z Narnii". Mimo to doceniam jej oldschoolowy klimat, żywiołowość i ważne przesłanie o tym, że bohaterem może być nawet ten najsłabszy, o ile uwierzy w siebie. Dlatego polecam ją przede wszystkim dzieciom – zwłaszcza tym, które kochają świat wikingów, smoków i psotne poczucie humoru. Sama chętnie sięgnęłabym po kolejne tomy - by przekonać się jak rozwijać się będzie relacja ludzi ze smokami i czy Oseska da się wytrenować. Co tu dużo gadać, literatura dziecięca spod znaku fantastyki zawsze mnie kusi :)
0 komentarze