Urobieni (recenzja)
Zbiór reportaży Marka Szymaniaka "Urobieni" wciągnął mnie już od pierwszej strony, a trafił w moje ręce całkiem przypadkiem - dzięki paczce książek-niespodzianek od biblioteczka.net . Nie jestem specem od tego gatunku - zawsze chciałam czytać reportaży więcej, ale nigdy nie wiedziałam od czego zacząć. A "Urobieni" świetnie sprawdza się w roli jednego z pierwszych reportaży do przeczytania - zachęca do sięgnięcia po kolejne! To za sprawą przystępnego języka, struktury (dobrze wyważonych, nie za krótkich czy zbyt długich rozdziałów) oraz tematu, który jest tak bliski wielu Polakom - braku satysfakcji z pracy, niekończącym się nadgodzinom, obawie o jutro.
W pracy spędzamy jedną trzecią życia, ale nie każdemu przynosi ona korzyści. Nie każdy ma umowę o pracę, gwarancję urlopu, pewność, że z dnia na dzień pracy nie straci. W polskim społeczeństwie rośnie frustracja związana z nierównościami społecznymi, w tym nierówną relacją pracownik-pracodawca. Możliwość wyjazdu za granicę stanowi wentyl bezpieczeństwa - bez tego społeczeństwo już dawno by się zbuntowało. Dlaczego tak wielu Polaków nie czuje się beneficjentami zmian, a system neoliberalny okazał się zgubny? To tylko niektóre kwestie poruszone w tym zbiorze reportaży. Poprzez historie Polaków oraz pracowników ze Wschodu Autor przedstawia sytuację na polskim rynku pracy. I choć książka została wydana w 2018 roku te problemy pozostają nadal aktualne, o ile nie bardziej odczuwalne z powodu rosnącej inflacji.
Różnorodność pespektyw przedstawionych w reportażach sprawi, że wielu Czytelników odnajdzie się w któreś z przedstawionych sytuacji. Ja doświadczyłam "pracy" w fundacji zajmującej się kulturą; był to w rzeczywistości niekończący się wolontariat, "praktyki", które nigdy nie miały przełożyć się na umowę - bo na kulturę nie ma pieniędzy, tylko pasjonaci mogą się nią zajmować, mieszkając z rodzicami. Jednak wiele z przedstawionych sytuacji otworzyło mi oczy, wyrwało mnie z mojej bańki obecnej pracy na uczelni. Dziś już inaczej spojrzę na pana portiera czy panią sprzątaczkę na uczelnianym korytarzu. Dziś inaczej spojrzę na osoby, które w obawie o utratę pracy nie wezmą chorobowego. To chyba największy atut każdego reportażu - możliwość poszerzenia horyzontów, spojrzenia na świat, społeczeństwo z nieco innej perspektywy niż nasza, uświadomienie sobie pewnych problemów.
Mocną stroną "Urobionych" to pokazanie jak różni ludzie różnie odnajdują się na polskim rynku pracy. Jak z niektórych czyni on ludzi bezwzględnych, jak innym podcina skrzydła. Zabrakło mi jedynie bardziej zróżnicowanej perspektywy mikro przedsiębiorcy - ta grupa została jednoznacznie negatywnie przedstawiona. A z własnego doświadczenia wiem, że nie wszyscy są nastawieni jedynie na zysk kosztem pracowników i jak bardzo nasze państwo daje im popalić.
Największą zaletą tego reportażu jest przedstawienie kontekstu, danych, powoływanie się na uznanych specjalistów - to nie tylko narracje pracowników, ale osadzenie ich w pewnym kontekście społeczno-historycznym. Dzięki temu możemy lepiej zrozumieć czemu ludzie decydują się na pracę "poniżej godności", jakie są statystyki dotyczące chociażby wpływu braku snu (spowodowanego praca na dwa etaty) na zdrowie. Stanowi to pewien komentarz do przedstawionych historii, ale nieoceniający ich, nie narzucający także Czytelnikowi konkretnego odbioru.
"Widzi pan, jak się tyle pracuje, to już się nie ma czasu na życie. Człowiek wraca do domu i jedyne, co chce, to spać. Ale i to nie zawsze można, bo przecież są obowiązki. A to zakupy trzeba zrobić, a to posprzątać, czasem gniazdko naprawić. Jak spać nie ma kiedy, to o książkach się nie myśli. Piramida Maslowa, panie."
Choć jest to reportaż w pewnym sensie przygnębiający, wciągnęłam się w lekturę. Znalazłam w nim wszystko, czego oczekiwałam: różnych punktów widzenia bez narzucania oceny, kontekstu, dzięki któremu sami możemy odnieść się do przedstawionych problemów, przedstawienia głosów zarówno "zwykłych" ludzi, jak i badaczy. Przede wszystkim skłonił mnie do refleksji - tak jak powinien każdy dobry reportaż!
2 komentarze
Smutne jest to, że często te reportaże są bardzo potrzebne, ale nie wpływają na jakieś zmiany. Nikt niczego tak naprawdę w tej kwestii nie zrobi. Możemy tylko taką książkę przeczytać i się denerwować na to, jak głupio pewne rzeczy funkcjonują :/
OdpowiedzUsuńMożna mieć tylko nadzieję, że uświadomienie społeczeństwa to pierwszy krok do jakiś zmian - jednak ile osób sięga po takie reportaże? Na pewno większa siłę przebicia mają media, w tym media społecznościowe!
Usuń