Ruchomy zamek Hauru (recenzja)

 


"Sophie uczyła się najlepiej. Dużo czytała i szybko zdała sobie sprawę, że jej przyszłość zapowiada się nieciekawie. To ją rozczarowało, ale na razie dzielnie opiekowała się rodzeństwem i przygotowywała Martę, żeby w odpowiednim czasie wyruszyła szukać szczęścia."

 Sophie żyje w baśniowym świcie, w którym magia nikogo nie dziwi - a ona sama doskonale zna reguły tego świata (a przynajmniej w to wierzy!). Jako najstarsza córka nie spodziewa się niczego ekscytującego, z pokora przyjmując swoją rolę, nawet jeśli oznacza to...nudę. Wszystko się zmienia, gdy Wiedźma z Pustkowia zamienia ją w staruszkę, a Sophie zyskuje nową perspektywę.

Diana Wynne Jones napisała "Ruchomy zamek Hauru" w 1986 roku - ale powieść ta nie zestarzała się nawet o dzień! To ponadczasowa opowieść o poszukiwaniu własnego szczęścia oraz nie ocenianiu po pozorach. Hauru ma być nikczemnym czarnoksiężnikiem, a Sophie młodą kobietą zaklętą w staruszkę. Kalcyfer to natomiast straszliwy demon - jednak w rzeczywistości każdy z nich musi odkryć jak być po prostu sobą. 

Już po pierwszej stronie wiedziałam, że będzie to czytelniczy strzał w dziesiątkę. Uwielbiam obnażanie i przełamywanie schematów. "Ruchomy zamek Hauru" ma być baśnią, a w baśniach najstarsza córka może co najwyżej być wredną starszą siostrą. Sam motyw zamiany głównej bohaterki również służy przełamaniu schematów baśni - w których króluje kult młodości (wystarczy spojrzeć na animacje spod znaku Myszki Miki). Tym samym od samego początku jesteśmy zaintrygowani - z jednej strony wiemy czego się spodziewać, z drugiej na pewno będzie to przedstawione na opak! Wystarczy spojrzeć na pierwsze spotkanie Sophie z Kalcyferem:

"Wszystkie książki, które przeczytała, ostrzegały przed zawierana umów z demonami. A ten wydawał się szczególnie zły. Miał także długie purpurowe zęby..."

 Spotkanie - które szybko przerodziło się...w smażenie jajecznicy z boczkiem "na głowie" ogniowego demona!

"Ruchomy zamek Hauru" to powieść, której najmocniejszą stroną są bohaterowie - choć ich przygody są równie ciekawe i wymyślne! Muszę jednak podkreślić, że postacie i dynamika relacji między nimi jest tak świetnie zbudowana, że równie dobrze czyta się opisy pojedynków ze złą Wiedźmą, co...sprzątania w ruchomym zamku.

"- Dość - przerwał jej Hauru. - Jesteś okropnie wścibską, obrzydliwie czystą, odrażająco pracowitą staruszką i ciągle się szarogęsisz. Opanuj się. Zamęczasz nas wszystkich.

- Ale to chlew - zaprotestowała Sophie. - Nic nie poradzę, że taka jestem!

- Możesz, możesz - zapewnił Hauru. - A mój pokój podoba mi się, jaki jest. Musisz przyznać, że mam prawo mieszkać w chlewie, jeśli chce."

W odróżnieniu od niezapomnianego filmu animowanego Hayao Miyazakiego, który powstał na podstawie tej powieści, Hauru i Sophie mają dużo więcej charakteru. Czarnoksiężnik uwodzi kobiety, spędza pół dnia w kąpieli i dramatyzuje, gdy...psuje mu się fryzura. Sophie też nie jest słodką dziewczynką, szczególnie gdy odkrywa swoją siłę jako staruszka. Przekomarzanie się tych bohaterów sprawia, że w powieści równie dobrze mogłoby nie być żadnej akcji - tylko dialogi! Nie sposób ich nie polubić.

"Typowe! - zwrócił się do Sophie. - Pędzę tutaj na złamanie karku i zastaje cię jak spokojnie sprzątasz!"

"Ruchomy zamek Hauru" zagościł w wielu sercach dzięki filmowi animowanemu Studia Ghibli - warto jednak sięgnąć po książkowy oryginał. Hayao Miyazaki przepięknie zwizualizował tę opowieść i nadał jej baśniowy klimat. Fabularnie wypada jednak lepiej powieść - historia w filmie została uproszczona i odpowiednio zmieniona. Moim zdaniem i powieść, i film są świetne i idealnie się dopełniają!

"- Przestań, kobieto! - zawołał. - Zostaw w spokoju biedne pająki.

- Te pajęczyny są okropne! - oświadczyła Sophie, ściągając całe kłęby z sufitu.

- Więc je zdejmij, ale zostaw pająki - polecił Hauru.

Pewnie łączyły go jakieś nikczemne powinowactwo z pająkami, pomyślała Sophie."

To powieść piękna, magiczna, a przy tym po prostu zabawna. Wciąga od pierwszej strony i na długo zapada w pamięć. Co więcej, to historia dla każdego - bo na "Ruchomy zamek Hauru" nikt nie jest za stary! Już w trakcie lektury wiedziałam, że zajmie specjalne miejsce w moim sercu i na pewno niejednokrotnie do niej wrócę.

Share:

0 komentarze