Królestwo obłędu (recenzja)

 


"Wciąż nie wiedział, co myśleć o tym dziwnym człowieku, który został jego nowym pracodawcą. Zdawał się cały składać z przeciwności. Twierdził, że nie pragnie władzy, ale chętnie ją wykorzystywał, gdy mu to odpowiadało. Czasami bywał przerażający i śmiertelnie niebezpieczny, a innym razem cierpliwy i wyrozumiały. Mag znał go na razie pół dnia, a już dostrzegał jego dwoista naturę stanowczego wojownika i litościwego uzdrowiciela. Jego zachowanie wydawało się kłócić z osobowością, jakby był dwoma odrębnymi ludźmi."

"Królestwo obłędu" Kel Kade, czyli drugi tom cyklu Kroniki mroku jest dla mnie idealnym przykładem, że czasem warto dawać seriom drugą szansę. "Powiernik mieczy" nie do końca mnie przekonał: przeszkadzała mi idealność głównego bohatera, a humor, który początkowo był czymś ciekawym i świeżym, z czasem stał się powtarzalny i męczący. Pierwszy tom ujął mnie jednak wstępem - początkowa intryga była naprawdę interesująca - stąd brak większego do niej nawiązywania w dalszej części powieści było rozczarowujące. Mimo to czułam, że w całości tkwi potencjał i warto dać Autorce drugą szansę. Jak się okazało była to słuszna decyzja, a "Królestwo obłędu" całkowicie mnie wciągnęło!

Początek drugiego tomu zdecydowanie przypadnie do  gustu tym, którym podobał się klimat "Powiernika mieczy" - Autorka znów dowiodła jak humor oparty na nieporozumieniach pozwala z lekkością wprowadzić w powieść. Tym razem jednak stawka stojąca przed Rezkinem jest znacznie większa, a co za tym idzie wraz z rozwojem opowieści nabiera ona wymaganej powagi. Osobiście podoba mi się to bardziej niż ciągłe odwoływanie się do zabawnych sytuacji opartych na tym samym schemacie - jest czas i miejsce na budowanie napięcia, jest i na jego rozluźnienie. Warto podkreślić, że poprawił się także sam styl Autorki i całość się po prostu dobrze czyta. Fabularnie "Królestwo obłędu" również jest ciekawsze - w pierwszym tomie w zasadzie niewiele się działo poza budowaniem relacji między Rezkinem i Frishą. Drugi tom to nie tylko sama podróż i turniej pojedynków, ale także odkrywanie prawdziwej tożsamości Rezkina i wprowadzenie intryg pałacowych. Jedyne co można zarzucić Autorce to zbytnie skupianie się na jednym wątku i niejakie porzucanie innych na wiele stron (czy cały tom). I tak jak w pierwszym tomie był to pościg Rezkina za adwersarzem Farsonem - wątek, który początkowo wydawał się osią fabuły, a został porzucony na rzecz zdobywania Gildii Złodziei i staranie się o rękę Frishy, tak drugi tom skupia się na buncie wobec króla, gdzieś zapominając o gildiach, a i sam turniej zdaje się obracać wyłącznie wokół głównego wątku. Zakładam jednak, że wszystkie elementy złożą się na całość w kolejnym tomie. 

Ten sport wymyślono, żeby umożliwić prezentowanie Umiejętności służących do zabijania. Zabijanie zaś nigdy nie powinno wiązać się z chwałą.

Jednym z moich zarzutów względem pierwszego tomu byli bohaterowie. W przypadku drugiego tomu Autorce wyszło na dobre rozszerzenie drużyny oraz dodanie niektórym nowych umiejętności, których nie akceptują - co dodało możliwość ukazania rozterek innych postaci i uczynienia ich mniej papierowymi. Szczególnie dodanie do drużyny maga okazało się słuszne - pozwoliło to na zagłębienie się w świat magii funkcjonujący w tym świcie, co w pierwszym tomie było przedstawione zbyt pobieżnie. Większa ilość postaci pozwoliła także na wprowadzenie pewnej dynamiki, która nie opiera się wyłącznie na relacjach Rezkin - Frisha. Postacie kobiece także stały się nieco bardziej interesujące - choć Autorka nadal powiela mnóstwo stereotypów, a Frisha jest niezmiennie irytująca. Sam Rezkin nadal zdaje się nieco zbyt idealny - na szczęście coraz częściej musi polegać na innych - a zżycie się z przyjaciółmi stanowi nie tylko siłę wojownika, ale (w końcu) jego słabość. Choć sam potrafi wygrać z każdym przeciwnikiem, czy jednocześnie zdoła ocalić wszystkich towarzyszy?

"Królestwo obłędu" to przede wszystkim dowód na rozwój Autorki - i tym samym zapowiedź interesującej serii. Kel Kade nie tylko poprawiła warsztat, ale także poświęciła więcej miejsca na rozwój świata, który nie obraca się wokół nieporadności głównego bohatera i wątku romantycznego. Stworzony przez nią świat stał się dużo bardziej interesujący, dzięki wprowadzeniu do niego polityki i historii. Towarzysze Rezkina przestali być imionami, zyskali własne motywacje i wątpliwości. Część tajemnic zostaje rozwiązana - ale na ich miejsce pojawiają się nowe, co tylko wzmaga chęć dalszego poznania tej historii. W "Królestwie obłędu" wszystko wypadło lepiej, przez co trudno było się od tej powieści oderwać. Kronikom mroku daleko do epickiego fantasy, jednak fanom lekkiej fantastyki powinny przypaść do gustu. 

Kel Kade "Królestwo obłędu" (2016)
Polskie wydanie: 2021, Fabryka Słów
Tłumaczenie: Piotr Kucharski

Share:

0 komentarze