Spookademia. Szkoła duchów

 


"Niech wszyscy wiedzą, że życie i śmierć są jak siostry, wiecznie się wspierające i nierozłączne". 

 "Szkoła duchów" Adama Fabera to pierwszy tom otwierający cykl Spookademia - serii młodzieżowej, która może mieć jednak takie oznaczenie, jak czasem znajdujemy na grach planszowych czy puzzlach: od 9 do 99+ lat. Młodszy czytelnik zostanie wciągnięty w pełną przygód opowieść o dziewczynce, która po niespodziewanej śmierci trafia do szkoły duchów, miejsca porównywalnego do Hogwartu - a więc całkowicie różnego od nudnej "budy", w której trzeba zakuwać matematykę czy interpretować wiersze. Z kolei dorosły czytelnik będzie mógł rozkoszować się czarnym humorem i słowotwórczym talentem autora. Nie sądziłam, że jeszcze kiedykolwiek uda mi się przeżyć to samo, co dwadzieścia lat temu, kiedy po raz pierwszy czytałam Harry'ego Pottera: czystą magiczną przyjemność i niemożność oderwania się od czytania. Spookademia Adama Fabera zawiera w sobie ten sam rodzaj magii - przygody z odrobiną niebezpieczeństwa, znaczenia przyjaźni i przedstawienia nauki jako czegoś ekscytującego. Bo kto nie chciałby się nauczyć, jak się nawiedza (domy) i przewiedza (przez ściany)? "Szkoła duchów" gwarantuje świetną zabawę niezależnie od wieku- a dla starszego czytelnika jak ja, uwielbiającego stare filmy Tima Burtona i grozę w stylu "Szkoły przy cmentarzu" czy "Gęsiej skórki", dodatkowo pewną nostalgiczną podróż do przeszłości, w której literatura młodzieżowa oznaczała przede wszystkim przygodę i ucztę wyobraźni, a nie serce rozpadające się na milion kawałeczków w miłosnym trójkącie.  

“- (…) I nie można tego odkręcić? 
-Hm...no nie - odparł zabieracz. - Takie rzeczy są zwykle nieodwracalne, w sensie śmierć i tak dalej. Jak raz się przekręcisz, to już tego nie odkręcisz.” 

Punkt wyjściowy historii może wydawać się makabryczny - w końcu do szkoły duchów nie można udać się za życia. Groza zrównoważona zostaje jednak dozą czarnego humoru reprezentowanego przez zabieracza - istotę z pozoru przerażającą, jak z dziecięcego koszmaru (maska i płachta czarnego materiału), która okazuje się jednak pociesznym przewodnikiem (lekcja pierwsza: nie oceniaj po pozorach). Filipa Bloom, rezolutna dziewczynka i miłośniczka książek popełniła ten jeden tragiczny w skutkach błąd, wbiegając na ulicę (lekcja druga: ostrożność przede wszystkim!) przez co musi odejść ze świata przedzmarłych i udać się do Zaświata. Sam temat śmierć został w powieści świetnie poruszony: nie ma wywołać strachu a zaciekawienie; jednocześnie nie zachęcając do przedwczesnego odchodzenia z tego świata. Spookademia pełna jest ciekawych zajęć i szans na zawarcie nowych przyjaźni; jednak skrywa także tajemnice i niebezpieczeństwo. Całość jest nie tylko rozrywkowa, ale i wartościowa, co bardzo cenię w literaturze kierowanej do młodszych czytelników. Nawet jeśli “lekcje” są dla nas dorosłych oczywiste, dla młodszych mogą być drogowskazem. Na tej płaszczyźnie bardzo spodobało mi się przedstawienie pasji Filipy – czytania! Nie dość, że “Szkoła duchów” jak książka zachęca do czytania (bo czyta się ją przyjemnie), to jeszcze przedstawia bohaterkę, z którą młodzi pasjonaci książek mogą się utożsamić. 

“- (…) jaki jest twój ulubiony film, przysłowie, smak lodów? To naprawdę ważne, ważniejsze od tego, ile masz lat i tak dalej. Na przykład moje ulubione filmy to Przeminęło z wiatrem i Śmierć na Nilu. Są życiowe, bo mówią o umieraniu. 
- I oba są na podstawie książek.” 

"Szkołę duchów" można nazwać pełnym pakietem: świetnie wykreowane postacie, świat i fabuła. W towarzystwie Filipy Bloom i jej zabieracza nie można się nudzić, a nauczyciele są intrygujący: każdy z nich zdaje się skrywać jakąś tajemnicę. Nawet szkolna "antagonistka", Mallary McDeath jest świetną postacią: mądralą, której wydaje się, że wie wszystko o świecie duchów, nie wiedząc w zasadzie nic. Obok grona barwnych postaci na uwagę zasługuje wykreowany przez autora Zaświat - świat duchów i innych istot: strachorząt, grobieżców i w końcu Wielkiego Nic (o którym głośno nie mówimy, bo słowa mają moc przyciągania). Zaświat jest w pewnym sensie odbiciem Przedświata, ale odbiciem w lustrze, które mógłby stworzyć Tim Burton: gdzie wszystko jest dziwaczne i podszyte czarnym humorem. Już poznawanie tego świata, obowiązujących w nim reguł oraz uczestniczenie w lekcjach było samo w sobie przygodą. Ostatnim elementem jest fabuła, w której nie brak tajemnicy - czemu Filipa jest niezwykła? Kto zagraża duchom? Na każdym poziomie można się w tę historię wciągnąć, i to już od pierwszych stron! A wszystko to jest podane w lekki sposób, dzięki czemu przez powieść błyskawicznie się płynie.  

"Szkoła duchów" to naprawdę przyjemna powieść. Jest napisana w prosty, ale nie infantylny sposób - a gra słowna i czarny humor są na najwyższym poziomie. To rodzaj powieści, który potrafi przypaść do gustu niezależnie od wieku - świetnie bawiłam się dziś mając trzydzieści (plus) lat i jestem pewna, że dwunastoletnia ja też by przepadła przy lekturze "Szkoły duchów". Na sam koniec dodam jeszcze, że samo wydanie zasługuje na uwagę: czarno-niebieskie ilustracje na całą stronę i duchowniczek, czyli słowniczek pojęć idealnie uzupełniają historię. Była to moja pierwsza, jakże udana, przygoda z twórczością Adam Fabera - i na pewno nie ostatnia!  
 
 
Adam Faber "Szkoła duchów" (2022) 
Wydawnictwo: Zygzaki 

Ilustracje: Matthew Walton 

Share:

0 komentarze