Ostatni dowód (recenzja)

 


"Czyli stracił tylko czas.
Nie, poprawił się Colter. To nie była prawda; eliminacja potencjalnego tropu nigdy nie jest stratą czasu, a wizyta w bibliotece przybliżyła go o krok do celu. Takiego nastawienia nauczyła go praca łowcy nagród. Cel osiąga się krok po kroku."

"Ostatni dowód" to trzeci tom przygód surwiwalowca i łowcy nagród Coltera Shawa, który pod maską twardziela skrywa ogromne serce - jest w stanie przyjąć zlecenie i bez nagrody, by uratować czyjeś życie. Tak jak poprzednie części, "Ostatni dowód" można czytać jako oddzielną powieść, choć łączy w sobie wątki z poprzednich tomów: dotyczy rodziny bohatera i tajemniczej śmierci jego ojca. Wszystkie odkrycia w tym zakresie z poprzednich części Autor zgrabnie przypomina, więc nie ma mowy o poczuciu zagubienia. "Ostatni dowód" nadaje serii nowy kierunek - Colter nie jest już samotnym łowcą, a intryga którą rozwiązuje prowadzi do połączenia rodziny i rozliczenia się w przeszłością. Miejscem akcji tym razem są ulice San Francisco, a poszukiwanym - nie człowiek, a torba kurierska zawierająca dowody, które mają obciążyć złowrogą korporację. Walka z korporacją ma zarówno wymiar ogólnego dobra społecznego - wszak zagraża całym dzielnicom - jak i bardzo osobisty: to oni stoją za śmiercią ojca, a rozpracowanie ich jest spełnieniem jego ostatniej woli, ostatniego zadania. Choć całość czyta się bardzo przyjemnie, a Colter Shaw nadal ma mnóstwo uroku - to poprzedni tom podobał mi się dużo bardziej. Las, tajemnicza sekta i próba odkrycia, czemu młody chłopak popełnił samobójstwo bardziej mnie wciągnęło niż korporacyjne spiski, podsłuchy i płatni mordercy. Nie oznacza to, że "Ostatni dowód" to powieść kiepska; pełno jest w niej akcji, plot twist goni plot twist, a całość czyta się błyskawicznie. Jednocześnie  jest w niej coś generycznego - poza charyzmatycznym bohaterem nie wyróżnia się na tle innych powieści z tego gatunku. 

Znacie to uczucie kiedy oglądając film akcji tyle się dzieje, że można się pogubić - nie tylko w tym co się dzieje, ale zgubić gdzieś całe napięcie? Takie uczucie towarzyszyło mi przy czytaniu - jakby Autor chciał nazbyt skomplikować intrygę poprzez wprowadzenie kilku wątków i prowadzenie akcji wielotorowo, a przez to gdzieś uleciał cały suspens, za który uwielbiam thrillery. Colter Shaw mierzy się nie tylko ze złą korporacją, która jest zależna od innej złej korporacji - w międzyczasie musi odnaleźć torbę kurierską, pomóc zaginionej dziewczynie, a także odkryć jaka rodzina jest na celowniku płatnego zabójcy. Przez to skomplikowanie gdzieś uleciało całe napięcie. A mimo to całość czytało mi się dobrze - dzięki drugiej płaszczyźnie, czyli wątkom rodzinnym. Byłam ciekawa tego jak rodzina Coltera będzie współpracować. Ponownie najlepiej wypadają nie same intrygi, ale wykorzystanie szkolenia, które dzieciom zafundował ojciec Coltera - sztuki przetrwania. Używanie sprytu, a nie siły mięśni to zdecydowana zaleta powieści!

"Nigdy nie wyciągaj broni, jeśli nie zamierzasz jej użyć".

Seria o Colterze Shaw to idealne powieści na lato: na leżak albo pod namiot. Szybkie tempo, akcja goniąca akcję, rodzinny duet Shawów, których nikt nie jest w stanie pokonać - czytając nie sposób się nudzić! I chociaż zabrakło mi takiego napięcia - kiedy to nie możemy się doczekać ostatnich stron, by poznać jak kończy się cała intryga - to nie jestem zawiedziona. To nie "Kolekcjoner kości"; tej serii bliżej do powieści sensacyjnej niż kryminału, i na tej płaszczyźnie dostarcza tego, czego spodziewamy się po tym gatunku. Może nie zapada w pamięć, ale gwarantuje kilka przyjemnie spędzonych godzin - a czasem właśnie tego potrzebujemy! 


Jeffery Deaver "Ostatni dowód" (2021)
Polskie wydanie: Prószyński i S-ka (2022)
Tłumaczenie: Łukasz Praski

W tej serii:

"Do jutra" (recenzja)

Share:

0 komentarze