Pusty horyzont (recenzja)
"- Zabójcy potworów. - Ben uśmiechnął się krzywo. - Myślisz, że tak będą nas nazywać? Brzmi niezbyt chwytliwie.Amelia spojrzała na niego oczyma roziskrzonymi wesołością. - Myślę, że będą nazywać nas bohaterami."
"Pusty horyzont" to już czwarta odsłona przygód piwowara Benka i jego drużyny: czarodziejek oraz mistrza miecza. Nasi bohaterowie kontynuują swoją podróż w celu odnalezienia tajemniczego bractwa magów oraz znalezienia broni przeciwko demonom. Tym razem trafią poza swój kontynent, przemierzają pustynię, infiltrują twierdzę, poznają nowych sojuszników i wrogów. Ta część to istny rollercoaster wydarzeń i zwrotów akcji - a także najlepsza jak do tej pory odsłona cyklu! Choć cała seria oparta jest na motywie drogi to wcale się ona nie dłuży, a tom czwarty czyta się rewelacyjnie od pierwszej do ostatniej strony. Nie ma się wrażenia niepotrzebnego rozciągania historii, bo każdy z tomów ma swój punkt kulminacyjny (w tym nawet kilka!), a nowe przeszkody są w pełni uzasadnione. Co więcej, każdy z tomów rozwija świat przedstawiony - o nowe miejsca, kultury, a także wyjaśnienia działania magii. Seria o Beniaminie Ashwoodzie może nie jest przełomowa, ale każdy tom czyta się z ogromną przyjemnością - szczególnie jeśli polubiło się bohaterów, a to nie jest trudne. Całość bardzo przypadła mi do gustu, bo ma w sobie coś z klasycznej fantastyki, w której od wątku romantycznego ważniejsze jest budowanie drużyny i wspólne pokonywanie przeciwności losu w drodze do finałowego starcia. Z tomu na tom intryga się zagęszcza, a stawka staje się coraz większa - a ja już nie mogę się doczekać kolejnej odsłony, by poznać co jeszcze czeka naszą drużynę!
Jest to najbardziej dynamiczna jak do tej pory odsłona przygód Benka - tempo jest tym, co można było zarzucić poprzednim tomom. Opisy pojedynków również są ciekawsze - wszak Ben i Amelia potrafią coraz więcej, a starcia stają się coraz trudniejsze. Do tego nowe postacie są równie interesujące co stara ekipa, a ich wprowadzenie dodaje nowej dynamiki do relacji między bohaterami oraz samej fabuły. Warto zauważyć, że dzięki różnorodności - postaci (protagonistów i antagonistów), ich umiejętności, miejsc - "Pusty horyzont" unika powtarzalności. Każde wzywanie wymaga innej strategii, nowego podejścia. Niektóre rozwiązania były co prawda bardzo przewidywalne, ale nie odbiera to wiele z przyjemności czytania.
"- Nosisz w sobie poczucie winy - mówił dalej Rhys - ale to nic nie daje. Zaufaj mi. Mam za sobą wieki spędzone na gardzeniu sobą. Przez cos takiego gnijesz od wewnątrz i wszystko się pogarsza. Nie rozwiążesz problemów, czując się winnym."
Czwarty tom to w zasadzie jeszcze więcej tego, za co polubiłam tę serię: mieszanki przygód i magii, walki z różnymi przeciwnikami i swojskich bohaterów, którym daleko do bycia Mary Sue. Wszystko to zostało odpowiednio podkręcone, przez co nie sposób się nudzić! Wzbogacanie z tomu na tom świata oraz rozwój postaci sprawia, że seria ciągle się rozwija - to już nie opowieść o młodym chłopaku z wioski, który wbrew zdrowemu rozsądkowi wybiera się w podróż do innego miasta; to opowieść o drużynie, która pokonuje kontynenty, by ocalić świat. Biorąc pod uwagę rozwój tej historii, nie mogę doczekać się ostatnich dwóch tomów -zapowiada się wyśmienita zabawa z towarzystwie magii i miecza!
Polskie wydanie: Fabryka Słów (2022)
Tłumaczenie: Dominika Repeczko
0 komentarze