Księga zepsucia 2

 


Drugi tom „Księgi zepsucia” ponownie zabiera nas do świata wypaczonego, w którym zwyciężyło zło – stając się nową normą. W tym świecie to Blask budzi przerażenie, a zepsucie to przywracanie dobra. Świat ten eksplorujemy w towarzystwie rzucającego ironicznymi żartami Ruda, który trafił do niego po śmierci (?) na krześle elektrycznym. Choć pozornie wydaje się, że w takiej powieści będzie dominował mrok i ponury nastrój, to znajdzie się w niej jakaś lekkość – dzięki głównemu bohaterowi. Dodatkowo pierwszy tom zdawał się aż nazbyt skomplikowany; w czasie lektury towarzyszyło mi przede wszystkim uczucie zagubienia mnogością „wypaczonych” pojęć. W drugim tomie wcale ich nie brakuje, ale Autor unika zbędnego gmatwania, zwyczajnie za pomocą narratora dopowiadając, gdzie trzeba. Nie będę ukrywać: drugi tom czytało mi się po prostu przyjemniej i dużo bardziej się wciągnęłam.

Dylogia „Księga zepsucia” intryguje samym punktem wyjścia, który następnie jest konsekwentnie realizowany. Wypaczenie świata wpływa na odwrócenie schematów: wybraniec nie przypomina wybrańca, bezinteresowna pomoc jest złamaniem prostego prawa – prawa siły, przetrwania jednostki. Ciekawe jest także podejście samego bohatera, który jest samoświadomy schematów fabularnych i stara się je dostrzegać we własnej sytuacji. Dzięki temu obserwujemy próby walki z przeznaczeniem/schematem fabularnym. Trzyma to w napięciu, a także sprawia mnóstwo frajdy podczas czytania – „Księga zepsucia” to interesująca zabawa z konwencją dark fantasy. Zwodzi nas ona do samego końca, gdy - znów wbrew oczekiwaniom - wskakuje na tory dark fantasy.

W kontekście zabawy z konwencją bardzo podobało mi się podejście do kwestii mroku i ponurej atmosfery. Od dark fantasy oczekujemy pewnego pesymizmu, tutaj natomiast zostaje wprowadzone ziarno nadziei w postaci możliwości „zakażenia” świata dobrem – ale nie dobrem wyidealizowanym, tylko zasadą „po prostu nie bądź draniem [proszę włożyć w to miejsce ostrzejsze określenie na „ch”]. Czym jednak jest zwycięstwo dobra, jeśli po drodze druzgotany jest bohater? Co ciekawe, w powieści odnajdziemy motyw found family, odnalezionej (choć bardzo dziwacznej) rodziny, która nadaje nowy cel Rudowi, a całości odrobinę ciepła - nawet w najbardziej dysfunkcyjnym świecie mogą powstać przyjacielskie relacje. I tym bardziej boli, gdy te relacje są zagrożone, a ciepło odebrane.

„Księga zepsucia” to dylogia stojąca klimatem: kreacja świata wypaczonego przez zło obejmuje najmniejsze szczegóły, od relacji między ludzkich (chociażby zniszczenia relacji matka-dziecko) po język (zastąpienie dzieci „pomiotami”). Wykreowana w powieści Thea ma własną filozofię, prawo, a wszystko w myśl „co by było, gdyby zło stało się normą, a dobro odchyleniem”.

„Księga zepsucia” nie kupiła mnie pierwszym tomem – warto było jednak czekać. Drugi tom to satysfakcjonujące rozwinięte wątków oraz pozostawienie w pewnym sensie otwartego zakończenia, pozostawiającego potencjał na tom trzeci. To intrygująca powieść, ze świetnie wykreowanym ponurym światem, w którym normą są najgorsze zbrodnie – a jednocześnie mająca w sobie miejsce na odrobinę luzu, dzięki czemu nie ma w niej miejsca na zadęcie i patos. Polecam – przede wszystkim za pomysł na świat i wprowadzenie ciekawych dylematów moralnych.

Share:

0 komentarze