Kuszenie

 


"Kuszenie" to pierwszy tom otwierający nową serię Katarzyny Bereniki Miszczuk, znanej z cyklu "Kwiat paproci". Znajdziemy tutaj wszystko to, za co można lubić styl autorki: jest lekko, zabawnie, z odrobiną romansu i zjawisk nadprzyrodzonych. To książka idealna na lato, kiedy szukamy niezobowiązującej i lekkiej lektury. Razem z bohaterką możemy porzucić miasto i udać się w Bieszczady, gdzie czeka tajemnicza rezydencja, zaskakujący księgowy oraz japońskie istoty nadnaturalne yokai! Sporo w tej powieści ekspozycji, służącej wprowadzeniu bohaterów i miejsca akcji, co może wywoływać uczucie, że niewiele się dzieje. Mnie to akurat odpowiadało - lubię wsiąkać w dany świat. Za to akcja dziejąca się w drugiej połowie książki oraz finał dzieją się odrobinę za szybko, a po drodze ginie gdzieś całe napięcie związane z nawiedzonym domem. Nie musi być to jednak wadą - mimo motywu wyciągniętego z horroru, "Kuszenie" nie stara się zbytnio grać z gatunkową konwencją, pozostając wierne romansowej obyczajówce z elementami fantasy - niczym "Kwiat paproci". W upalne dni spędziłam naprawdę miły czas z tą powieścią - i z przyjemnością poznam dalsze przygody Ewy i Adama przy prowadzeniu pensjonatu w Bieszczadach.

Powieść "Kuszenie" jest jak jedzone latem lody w powszechnie lubianym smaku, bez większych ekstrawagancji - z odrobiną czegoś nowego. Jak lody o smaku słonego karmelu. Nie jest to powieść wybitnie zaskakująca, ale za to bardzo przyjemna. To w zasadzie komediowa obyczajówka o trzydziestoletniej kobiecie, która rzuca kolejną pracę (tym razem przez kolegę o zapędach stalkera) i wiedziona intuicją postanawia wyjechać w Bieszczady. Zamierza tam kupić pensjonat, którego z jakiegoś powodu nikt nie chce. Elementy fantastyczne są tutaj subtelne, oparte głównie o stare wierzenia i przesądy. Solą w naszych karmelowych lodach są japońskie istoty nadnaturalne oraz rytuały - ale podane w przystępny sposób. Dla mnie był to fajny dodatek - chociaż uważam, że można było wycisnąć z niego więcej, a tak to pozostał jedynie dekoracją do naszego folkloru. 

Dzięki sympatycznym postaciom i lekkiej atmosferze czas spędzony z tą książką jest przyjemny. Można doczepić się, że zabrakło więcej napięcia i poczucia zagrożenia, a tajemnica domu została zbyt szybko rozwiązana. Jednak tak jak pisałam "Kuszenie" nie ma aspiracji, by bawić się gatunkami, a elementy zaczerpnięte z horroru i kryminału stanowią tu raczej pretekst wprowadzenia bohaterów - bardziej niż na rozwiązaniu tajemnicy pensjonatu, Ewie zależy na poznaniu przyczyny ciągłego noszenia kapelusza przez Adama. Przewidywalność nie odbiera tej powieści wiele - jej mocną stroną jest humor, sympatyczni bohaterowie i zwariowana rodzinka Ewy - międzypokoleniowe kobiece relacje.

"Kuszenie" to dla mnie powieść, która jest tym, co obiecuje: lekką, zabawną historią, z wieloma mrugnięciami okiem do czytelników. Powieść stoi przede wszystkim bohaterami i odrobiną tajemnicy. Po całości można spodziewać się raczej absurdalnych rozwiązań, wprowadzających dobry humor niż realnego poczucia zagrożenia i grozy. Bardzo lubię motyw nawiedzonego domu - i w konwencji humorystyczno-szeptuchowej wypada nieźle, choć można by z tego wątku wycisnąć więcej (na co trochę liczę w kolejnym tomie; wszak w pensjonacie nadal może się coś kryć). Jest to książka, która dostarczyła mi tego, czego oczekiwałam - mile spędzonego czasu w upalny dzień, bez konieczności zbytniego wysilania szarych komórek :)


Katarzyna Berenika Miszczuk "Kuszenie" (2024)
Wydawnictwo: Mięta

Share:

0 komentarze