Cztery pory roku w Japonii
"Cztery pory roku w Japonii" to utrzymana w klimacie healing novel czy książkowych ogrzewaczy serca opowieść o osobach znajdujących się na życiowym rozdrożu i odnajdujących siebie - a wszystko to w spokojnym rytmie zmieniających się pór roku. To niezwykle relaksująca powieść, która nie tylko angażuje historią, ale zapewnia chwilę wytchnienia. Aż chciałoby się powiedzieć "a może by tak rzucić to wszystko i wyjechać do Onomichi". Konstrukcja książki to powieść w powieści - śledzimy losy Flo, tłumaczki, która czuje, że życie zaczyna jej się wymykać: nie odnajduje już radości w swej codzienności, a jednocześnie nie czuje się gotowa na wielkie zmiany. Gdy myśli, że w niczym nie odnajdzie już pasji natrafia na niepozorną książeczkę, która nadaje jej nowy cel. Flo postanawia przetłumaczyć znalezioną książkę, a następnie odnaleźć jej autora. Drugą opowieścią jest treść tłumaczonej książki - "Dźwięków wody". Wraz z Flo poznajemy historię relacji babci z wnukiem - wzajemnego poznawania siebie i otwierania się na drugą osobę. Bohaterami "Czterech pór roku w Japonii", oprócz tłumaczki, babci i wnuka, zdaje się i samo Onomichi, spokojne miasteczko z kocią alejką. To idealna książka na literacką podróż z dala od zgiełku miasta w świat wyjęty z japońskiego filmu animowanego w duchu "skrawków życia". Nic tylko puścić soundtrack z filmów Studio Ghibli i zabrać się za tą wyciszającą lekturę!
Chociaż "Cztery pory roku w Japonii" rozpoczynają się od wprowadzenia Flo, to tłumaczka w przeważającej części książki ustępuje miejsca Ayako i Kyo - parze bohaterów "Dźwięków wody", czyli fikcyjnej powieści tłumaczonej przez kobietę. Dzięki temu możemy poznać historię, która rozbudziła w naszej bohaterce na nowo pasję do tłumaczenia. Czy i nas ta opowieść porwie?
Podzielona na cztery części, odpowiadające porom roku, historia skrywającej tajemnicę staruszki Ayako i jej wnuka, Kyo, któremu nie poszły egzaminy zdecydowanie mnie poruszyła. Od początku czułam się zaintrygowana - czy szorstka babcia, nosząca w sobie ból związany z samobójczą śmiercią syna, odnajdzie nić porozumienia z rozgoryczonym chłopakiem, czującym się jak porażka? Czy znajdą wspólny język i docenią swoje towarzystwo? Czy Kyo odważy się wybrać swoją pasję - rysowanie - ponad to, czego się od niego oczekuje, czyli studia medyczne? I kim jest wygadana dziewczyna, przypadkiem poznana w pociągu zmierzającym do sennego Onimochi?
Wszystko to dzieje się w spokojnym Onomichi, tak różnym od Tokio. W miejscu, gdzie stali bywalcy kawiarni Ayako są przyjaźnie nastawieni; gdzie wystarczy odłożyć telefon i się rozejrzeć, by dostrzec piękne widoki. Czytanie opisów codziennego życia Ayako w Onimochi, jej wędrówek górską ścieżką - na której czekają koty, wprowadzało w lekko melancholijny nastrój - czy takie miejsca są jeszcze na mapie naszego świata? A jednocześnie niosły wspomniane już ukojenie i wyciszenie, przenosząc nas podczas czytania do tego spokojnego miejsca, w którym można znaleźć ścieżkę łączącą serca tak różnych osób, jak babcia i jej wnuk. Duża tu zasługa Autora, którego opisy Onimochi zdają się przenosić nas do tego miejsca.
Czytając rozdziały poświęcone Ayako i Kyo moją uwagę zwrócił jeden drobny - ale jakże znaczący - szczegół: poszczególne części zostały oddzielone czarną lub białą kropką, przypisaną odpowiednio wnukowi i babci. Pojedyncza kropka oznacza część poświęconą jednemu z nich. Gdy jednak akapit dotyczy ich relacji kropki znajdowały się w dwóch ustawieniach: obok siebie (konflikt) oraz połączone w znak yin i yang (harmonia). To wizualna drobnostka, ale tak bardzo pasowała do opowiadanej historii: Ayako i Kyo są tak różni, a jednak ich relacja może stać się harmonijną całością.
W powieści nie brak tego słodkogorzkiego, melancholijnego nastroju wielu książek i filmów japońskich. Każdy z bohaterów - Flo, Ayako, Kyo - musi skonfrontować się z porzuconymi marzeniami, by następnie odkryć spokój ducha.
"Wiedziała, że na szczyt prowadzi wiele dróg. A czas i doświadczenie nauczyły ją, że niektóre góry są łatwiejsze do zdobycia niż inne".
To powieść o ludziach, którzy napotykają trudności, ale ostatecznie się nie poddają - idąc małymi kroczkami do przodu. I ta ich droga ostatecznie ogrzewa serce czytelnika, jak przystało na healing novels. Mnie oczarowała - choć dotyka trudnych tematów, jak samobójstwo i depresja, to ostatecznie koi. Bohaterowie doświadczają samotności i zagubienia, ale także miłości i siły jaką daje odnalezienie wartości własnego życia. To prosta, ale poruszająca powieść, którą powinien zainteresować się każdy, kto lubi czytać o "okruchach życia", niespiesznych, wyciszających historiach.
Polskie wydanie: Znak (2024)
0 komentarze